Poznaj przejmujące historie obywateli polskich ofiar i świadków totalitaryzmu

Druga masowa deportacja w głąb Związku Sowieckiego

Michał Bronowicki

 

Sowiecką okupację ziem polskich w latach 1939–1941 charakteryzował powszechny terror. Było to narzędzie stosowane zarówno do skutecznego zastraszania ludności, jak również do eliminowania realnych bądź potencjalnych wrogów nowej władzy. Wszelkie grupy zdolne w pojęciu aparatu bezpieczeństwa Związku Sowieckiego do możliwego oporu niszczono m.in. wskutek licznych aresztowań, wtrąceń do więzień i zesłań do łagrów. Prześladowania były wymierzone głównie w inteligencję. Z 12 na 13 kwietnia 1940 roku NKWD rozpoczęło realizację drugiej masowej deportacji obywateli polskich w głąb Związku Sowieckiego. W oparciu o stosowaną w państwie Stalina zasadę odpowiedzialności zbiorowej wywózka objęła rodziny osób uprzednio represjonowanych.

 

Rodziny „wrogów ludu”

Dekret dotyczący przeprowadzenia akcji wysiedleńczej wydano w Moskwie 3 marca 1940 roku. Normował on – mając za podstawę analogiczny dokument instruktażowy sporządzony dla poprzedniej zsyłki – ogólne regulacje związane z trybem przeprowadzenia deportacji. Późniejsze precyzyjne wytyczne określały m.in. okoliczności, w których trójki operacyjne dokonujące przesiedlania mogły użyć broni, czy też ilość dobytku, jaką wywożeni mogli ze sobą zabrać – tym razem zezwalano na spakowanie do 100 kg bagażu, czyli pięć razy mniej niż w trakcie poprzedniej deportacji. Obniżono też dzienny limit racji chleba dla deportowanych – z 800 do 600 gramów, zwiększono natomiast ich dopuszczalną liczbę w jednym wagonie – z 25 do 30. Niemniej, podobnie jak w lutym 1940 roku, blisko dwa miesiące później większość założeń zupełnie mijała się z realiami. 7 marca szef NKWD, Ławrientij Beria, wydał zarządzenie o zestawieniu wykazów osób przeznaczonych do deportacji. Znalazły się na nich rodziny należące do rozmaitych grup: bliscy wyższych urzędników państwowych, przedstawicieli sądownictwa, służby więziennej, policji i żandarmerii, byłych właścicieli ziemskich, wszystkich aresztowanych za przestępstwa polityczne, ukrywających się, a także zarejestrowane prostytutki wraz z dziećmi. Szczególną kategorię osób przewidzianych do wywózki stanowiły rodziny skazanych dwa dni wcześniej na śmierć w ramach zbrodni katyńskiej. Sowieci sporządzili najpierw imienną listę polskich jeńców wojennych z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, oraz osadzonych w więzieniach na Kresach, ustalili ich adresy, a następnie wyznaczali do deportacji ich bliskich. Uznawano za takowych żonę[1] i dzieci[2], a także rodziców i rodzeństwo, jeżeli zamieszkiwali w tym samym domostwie. Z czasem wyłączono z wykazów rodziny oficerów i policjantów, których pozostawiono przy życiu.

20 marca Beria zdecydował o docelowych miejscach rozmieszczenia kwietniowych zesłańców, kwalifikując ich jako administratiwno-wysłannyje[3]. Przesiedleńcy wysyłani administracyjnie mieli trafić do północnych obwodów Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej: kustanajskiego, akmolińskiego, aktiubińskiego, północnokazachstańskiego, pawłodarskiego oraz semipałatyńskiego, przy czym w każdym z nich planowano rozlokować po 15–20 tys. osób. Okres zesłania zdefiniowano bardzo ściśle – na 10 lat.

Schemat przebiegu akcji nie różnił się znacząco od poprzedniego. Zaskoczonym nocą lub nad ranem ludziom komunikowano decyzję o wysiedleniu, nie pozostawiając na spakowanie dobytku więcej niż 30 minut. Oszołomionych i zrozpaczonych zwożono do punktów zbornych, a następnie na stacje kolejowe. Ich pozostawione mienie konfiskowały miejscowe władze, a majątek niepodlegający zawłaszczeniu miał być przekazany sowchozom lub kołchozom, tj. państwowym gospodarstwom rolnym i spółdzielniom produkcyjnym, ewentualnie zostać sprzedany, by uzyskane w ten sposób środki wysłać następnie deportowanym. Rzeczywistość okazywała się jednak inna. Już podczas dokonywanych w domach rewizji, funkcjonariusze NKWD rabowali cenniejsze przedmioty i kosztowności. Resztę nierzadko szabrowano po wysiedleniu właścicieli.

Na stacjach tłumy bezbronnych osób – głównie kobiet i dzieci, które stanowiły nawet 65–70 proc. przesiedleńców[4]– ładowano do wagonów z pryczami i otworami na załatwianie potrzeb fizjologicznych. Kierując się doświadczeniem poprzednich zesłańców, natychmiast je osłaniano zaimprowizowanymi parawanami, aby zachować przynajmniej pozory intymności. Ponownie też deportowanym dawało się we znaki zimno, choć już nie tak zagrażające życiu, jak w lutym. Nadal wszechobecny był brud i postępujące za nim choroby, zwłaszcza dyzenteria[5]. Doskwierał także brak pożywienia, jakkolwiek aprowizacja transportów względem wywózki sprzed dwóch miesięcy poprawiła się, a ponadto większość ludzi była na nią przygotowana, wiedząc o losie osadników wojskowych i leśników, którzy pojechali na Sybir w środku zimy[6].

Jako eskortę transportów znów wyznaczono Wojska Konwojowe NKWD, zazwyczaj 22 żołnierzy z naczelnikiem odpowiedzialnym m.in. za dokumentację przewozową i dostarczenie raportów końcowych z akcji. Dodatkowo deportowanym z danego kontyngentu towarzyszyło po dwóch funkcjonariuszy oddelegowanych do kontroli politycznej. Transporty liczyły średnio od 1,1 do 1,8 tys. osób, zdarzały się jednak i znacznie większe, przewożące ponad 2 tys. zesłańców. Należy dodać – zesłańców świadomych celu wywózki. Nikt nie łudził się już bowiem, że celem podróży nie jest daleki Sybir.

Pewne utrudnienie organizacyjno-logistyczne dla Sowietów stanowił fakt niedociągnięcia do każdej z wyznaczonej w planie deportacyjnym stacji torów o szerokim rozstawie szyn, jakie układano w całym Związku Sowieckim. W konsekwencji korzystano z wagonów o zwyczajnym, europejskim rozstawie osi, a na dalszych punktach etapowych dokonywano przeładowania wywożonych do transportów docelowych. Dochodziło przy tym do zmiany liczby osób umieszczonych w poszczególnych wagonach, ale wciąż zachowywano regułę nierozłączania rodzin – jeden z niewielu przejawów humanitaryzmu podczas przeprowadzania akcji.

 

Polacy w Kazachstanie       

Transport do Kazachstanu trwał długo, od trzech tygodni do miesiąca. W jego trakcie bardzo rzadko dochodziło do kontaktów przesiedleńców z lokalną ludnością. Żołnierze konwojujący pociąg dbali o to, by ograniczać je do minimum. Mimo że trasa wiodła raczej przez mniejsze węzły kolejowe, wspomnienia deportowanych świadczą o tym, że nie brakowało przypadków, w których zesłańcy miewali styczność z autochtonami. Bywało, że indoktrynowani kremlowską retoryką mieszkańcy rosyjskich miejscowości okazywali swą niechęć zsyłanym, wykrzykując nienawistne słowa o „wrogach ludu”. Do incydentów tego typu dochodziło jednak głównie zanim pociąg minął Ural. Na Syberii, gdzie niejednokrotnie widywano kontyngenty pełne skazańców różnych narodowości, na kolejne transporty patrzono raczej z politowaniem. Przekroczenie granicy Europy z Azją stanowiło ponadto symboliczną cezurę, oddziałującą mocno na psychikę i wyobraźnię represjonowanych. Podobnie jak w momencie wyruszenia transportów, inicjowano wówczas pieśni patriotyczne i religijne, które rozbrzmiewały we wszystkich wagonach i pozwalały łagodzić tragedię deportacji. Wspólne modlitwy „Pod Twoją obronę”, wzajemna pomoc w krytycznych sytuacjach mających miejsce podczas trasy, a także zespalający wszystkich los, pozwalały przetrwać najtrudniejsze chwile i budować więzi, które miały niebagatelne znaczenie na zesłaniu.

Do Kazachstanu wysiedlono pod przymusem[7], jak głosiły końcowe protokoły zdawczo-odbiorcze Wojsk Konwojowych NKWD, 28 112 osób z „Zachodniej Białorusi” oraz 31 332 osoby z „Zachodniej Ukrainy”, czyli ogółem prawie 59,5 tys. deportowanych ze wschodnich województw II RP zajętych po 17 września 1939 roku przez Związek Sowiecki. W tej liczbie znalazło się ok. 69 proc. Polaków, 13 proc. Białorusinów, 12 proc. Ukraińców, 4 proc. Żydów oraz pomniejszy odsetek pozostałych.

Wywiezieni w kwietniu 1940 roku, po rozładowaniu wagonów[8] i dalszym transporcie, zazwyczaj pieszym, zamieszkiwali z ludnością lokalną bardzo często pod jednym dachem. Ich status powodował, że nie znajdowali się pod bezpośrednim nadzorem NKWD. Kwaterowano ich w zwyczajnych osiedlach i zatrudniano w kołchozach[9] oraz sowchozach[10]. W odróżnieniu od deportowanych w lutym, posiadali oni większość praw przynależnych obywatelom Związku Sowieckiego, ale podobnie jak w odniesieniu do pierwszych przesiedleńców z 1940 roku, wydano wobec nich zakaz samowolnego opuszczania wyznaczonych miejsc pobytu. Wyjątek stanowiły osoby, które trafiły do pracy w rejonie Majkain-Zołoto w obwodzie pawłodarskim, gdzie przebywali także nieliczni zesłańcy z lutego 1940 roku. Tak jedni, jak i drudzy zmuszeni zostali do pracy w kopalni złota lub przy budowie lokalnej elektrowni, i  zakwalifikowani jako spiecpieriesielency, a więc kategoria osób najdotkliwiej represjonowanych.

 

Bibliografia

Boćkowski Daniel, Czas nadziei. Obywatele Rzeczpospolitej Polskiej w ZSRR i opieka nad nimi placówek polskich w latach 1940–1943, Warszawa 1999.

Ciesielski Stanisław, Polacy w Kazachstanie w latach 1940–1946. Zesłańcy lat wojny, Wrocław 1996.

Ciesielski Stanisław, Materski Wojciech, Paczkowski Andrzej, Represje sowieckie wobec Polaków i obywateli polskich,Warszawa 2002.

Czerniakiewicz Jan, Przemieszczenia ludności polskiej z terenów przyłączonych do ZSRR po wrześniu 1939 roku, Warszawa 1994.

 

Michał Bronowicki – absolwent Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, archiwista, sowietolog, wieloletni pracownik Archiwum Wschodniego Ośrodka KARTA oraz Domu Spotkań z Historią, redaktor prowadzący serii albumów popularnonaukowych o II wojnie światowej wydawnictwa New Media Concept, autor kilkudziesięciu artykułów publikowanych m.in. w „Karcie”, „Zesłańcu”, „Kresowych Stanicach” oraz na stronach Wirtualnego Muzeum Kresy-Syberia, dotyczących głównie przeszłości Kresów Wschodnich II RP i represji sowieckich, obecnie koordynator programu Archiwum Historii Mówionej i kurator wystawy stałej w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

 

[1] Zob. relację Zofii Hoffman.

[2] Zob. relację Heleny Figiel.

[3] Zob. relację Krystyny Lubańskiej.

[4] Zob. relację Aliny Filipowicz.

[5] Zob. relację Marii Chojeckiej.

[6] Zob. relację Doroty Klaurucz.

[7] Zob. relację Łucji Jachowskiej.

[8] Zob. relację Janiny Grodzińskiej, Olgi Grodzińskiej.

[9] Zob. relację Kazimiery Bali.

[10] Zob. relację Jadwigi Chmielewskiej.