LEOKADIA ZIELONKA

Warszawa, 11 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Leokadia z Kaczmarskich Zielonka
Data i miejsce urodzenia 12 czerwca 1927 r., Kozienice, pow. Radom
Imiona rodziców Stanisław i Józefa z d. Fusiek
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód przy mężu
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Konduktorska 18 m. 18
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Huculskiej 1. Teren zamknięty ulicami Puławską, Belgijską, Promenada, Belwederską i Dolną, zajęty przez powstańców, był już od pierwszych dni powstania ostrzeliwany przez Niemców z bunkra na ul. Dworkowej. 10 sierpnia (jeżeli dobrze pamiętam) dom nasz przy Huculskiej 1, róg Konduktorskiej 13, został trafiony pociskiem zapalającym. Ponieważ był bardzo stary i drewniany, szybko zaczął się palić. Przeniosłam się wraz z rodziną moją (w tym dwie kobiety i dziecko) do domu przy ul. Dolnej 30. Tu pozostałam do 27 września 1944 roku.

Żadnych zbrodni przez czas powstania nie widziałam. Słyszałam tylko od kobiety, która jeszcze w pierwszych dniach powstania (daty nie pamiętam) przybiegła do naszego domu przy Huculskiej 1, że Niemcy wpadli do domu Magiery przy Puławskiej 71 i tam zaczęli mordować ludność. Kobieta, która mi to mówiła, uciekła właśnie z domu tego wraz ze swoim dzieckiem. Nazwiska jej jednak nie znam.

26 września 1944 Niemcy zajęli zachodnią stronę ul. Konduktorskiej, a następnego dnia już cały wyżej wymieniony teren był w rękach niemieckich. Powstańcy albo się stąd wycofali, albo pozostali przebrani w ubrania cywilne.

Mniej więcej około południa cała ludność z naszego terenu została pod eskortą Wehrmachtu (tak w każdym razie ludzie mówili) poprowadzona al. Wilanowską (Sobieskiego) na Służew, a stąd na Wyścigi. Następnego dnia, 28 września, po podzieleniu ludności na trzy grupy – mężczyzn, młodych kobiet i ludzi starszych, wyprowadzili mnie w grupie drugiej do Włoch, a stąd pociągiem do Pruszkowa. Od cioci mojej, z którą się spotkałam w Pruszkowie, dowiedziałam się, że młodych mężczyzn zostawili Niemcy jeszcze na Wyścigach na Służewcu. Co się z nimi później stało, nie wiem.

Na tym protokół zakończono i odczytano.