Plut. rez. Józef Cybulski, 101 kompania transportowa.
10 lutego 1940 r. o godz. 8.00 rano zostałem wywieziony wraz z rodziną: żoną Heleną, synem Stefanem, ur. w 1924 r., drugim synem Józefem, ur. w 1927 r. (zmarł na posiołku), i córką Zofią. Żona z córką obecnie znajdują się w Afryce, syn Stefan jest w wojsku polskim.
Zabrali nas z osady wojskowej Nowy Dwór, gm. Prozoroki, pow. Dzisna, woj. wileńskie. Zabrali nas z naszego majątku, który składał się z 20 ha ziemi, czterech krów, pary młodych koni i wszystkiego inwentarza ruchomego i nieruchomego. Ledwo pozwolili nam wziąć trochę żywności i z odzieży bardzo mało, a wszystko pozostało na miejscu.
Przywieziono nas na stację przy 40 stopniach mrozu i załadowano do zimnych wagonów towarowych, które były zamknięte przez cały czas naszej podróży. Do wagonów ładowano po 45 ludzi, tak że nie było możności wytrzymać tej atmosfery, która nas otaczała. Jazda trwała od miejsca załadowania do miejsca wyładowania cały miesiąc w warunkach męki [?] nie do opisania.
Przywieźli nas do archangielskiej obłasti, rejon krasnoborski, posiołek Dziabryno. Na tym posiołku pracowało nas przeszło 400 ludzi, przeważnie osadnicy i leśnicy. Warunki pracy były bardzo ciężkie, normy nikt nie mógł wyrobić. Zarobki bardzo małe, a życie bardzo drogie, tak że zmuszeni byliśmy sprzedawać ostatnie swoje odzienie, by wyżywić rodziny.
Pomoc lekarska była bardzo słaba z powodu braku lekarstw i odpowiednich lekarzy, tak że w czasie naszego pobytu tam, przez rok i osiem miesięcy, zmarło przeszło 150 ludzi. Niektóre rodziny wymarły całkiem.
Mieszkaliśmy w barakach z dykty wypchanej trocinami, które to ściany były potoczone przez szczury i różne robactwo. W jednym baraku mieszkało po 15 rodzin, ok. stu ludzi. Woda w barakach zamarzała. Do pracy wypędzano nas przymusowo, nawet podczas świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, a kto nie chciał iść do pracy, [temu] odbierali książki na kupno chleba.
Do świetlicy nas wypędzali przymusowo i w naszej obecności krytykowali naszą kulturę, rząd, [mówili], że nasza Polska już nigdy nie powstanie. Kogo zauważyli jako patriotę polskiego, [tego] aresztowali i sadzali do więzienia. Stosunek NKWD do nas był nie do opisania straszny.
Zwolniony zostałem z rodziną 10 września 1941 r. Do armii polskiej wstąpił w Ługowoj[e] 10 marca 1942 r.
Miejsce postoju, 5 lutego 1943 r.