Warszawa, 15 maja 1950 r. Ob. Janusz Gumkowski, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Hieronim Małecki |
Data i miejsce urodzenia | 27 lipca 1898 r. w Warszawie |
Imiona rodziców | Michał i Marianna z d. Gorczyca |
Zawód ojca | murarz |
Przynależność państwowa | polska |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Wykształcenie | 3 klasy szkoły powszechnej |
Zawód | listonosz, pocztylion |
Miejsce zamieszkania | ul. Bieniewicka 22 m. 7 |
Karalność | niekarany |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Bieniewickiej 34. Do 14 września 1944 roku na naszym terenie, zajmowanym przez powstańców, panował względny spokój. Niemcy z koszar znajdujących się w Szkole Gazowej przy ul. Gdańskiej 6 ostrzeliwali nasz teren, tak że nie można było poruszać się swobodnie po ulicach. Pod koniec sierpnia czy z początkiem września, daty nie pamiętam, na rozkaz niemiecki część mieszkańców z Marymontu wyszła w kierunku Żoliborza. Jednakże, mimo że Niemcy mieli rozstrzeliwać ludność, która pozostanie, dużo osób nie wykonało rozkazu. Około 10 września Niemcy z koszar kazali nam przejść z naszego terenu do domu nr 4 przy ul. Gdańskiej. W schronie tego domu znajdowali się mieszkańcy wszystkich okolicznych ulic.
14 września około godz. 10.00 rano dom przy Gdańskiej 4 otoczyły wojska niemieckie wraz z własowcami. Powstańcy zdołali się już wycofać z tego domu na Żoliborz. Niemcy wrzucili granat do naszej piwnicy, skutkiem czego zginęły trzy osoby, między nimi Zofia Gandys i Jan Kowalski. Reszta ludności na rozkaz Niemców wyszła. Poprowadzono nas ul. Gdańską do rogu Kaskadowej. Tutaj Niemcy rozdzielili nas. Kobiety wraz z dziećmi pozostały na rogu ulicy Kaskadowej i Gdańskiej, nas, mężczyzn, Niemcy zawrócili do domu nr 21, który zdążyli już spalić. Na chodniku w pobliżu gruzów leżały zwłoki sześciu zabitych osób. Wyglądało to tak, jakby uciekali chodnikiem i podczas tej ucieczki zostali zabici. Ponieważ na terenie Gdańskiej nie było już nikogo z mieszkańców, gdyż wszyscy wyszli stąd na rozkaz Niemców, nie mogliśmy ustalić, co to byli za ludzie i w jaki sposób zginęli. Ja poznałem zwłoki właścicielki domu nr 15 przy ul. Gdańskiej, Janiny Józińskiej z d. Kwiecińskiej. Reszta osób: mężczyzna, chłopiec i kilka kobiet, byli to podobno jej krewni. Niemcy kazali nam wykopać mogiłę pod parkanem ogrodu posesji nr 23 i w niej złożyć ciała zabitych. Na terenie ogrodu znaleźliśmy jeszcze kilka zwłok. Razem pochowaliśmy w mogile chyba dziesięć osób.
Następnie Niemcy kazali nam iść wszystkim razem, wraz z kobietami, do Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. Stamtąd przez pola bielańskie Niemcy przeprowadzili całą ludność zgromadzoną w CIWF-ie do obozu kościuszkowskiego na Powązkach, a na następny dzień na Wolę do kościoła św. Wojciecha. Z kościoła Niemcy wyciągnęli młodych mężczyzn.
Co się z nimi stało, nie wiem.
Reszta ludności została odtransportowana z Dworca Zachodniego do obozu przejściowego w Pruszkowie.
Co do innych zbrodni dokonanych na naszym terenie w czasie powstania słyszałem, że na ul. Gdańskiej vis à vis ul. Kaskadowej Niemcy dokonali egzekucji na rodzinie właściciela domu nr 25 przy ul. Gdańskiej, Filipkowskiego, obecnie zamieszkałego gdzieś na Zachodzie. Kto by mógł coś bliżej powiedzieć o tej zbrodni, nie wiem.
Na tym protokół zakończono i odczytano.