Helena Gunia
Anusin, pow. Iłża
[Brak] w czasie okupacji
Tak niedawno słychać było stuk armat i wrzask żołdaków niemieckich. Dziś już jest zupełnie inaczej, już po wojnie. Wojska radzieckie wspólnym wysiłkiem z [wojskiem] polskim odegnały wroga precz od naszej granicy. Dużo zaznaliśmy mąk i krzywd od nieprzyjaciela. Przez całe sześć lat gnębił nas i mordował wróg, jak tylko było można. Wśród tylu ciężkich dni [jeden zapisał] się w mej pamięci.
Był to 8 września 1939 r., początek wojny polsko-niemieckiej. W naszej wiosce głośno ludzie mówili o nadchodzącej wielkiej burzy z Zachodu. Cały dzień grupy ludzi stały przy domach i witały polskich żołnierzy przechodzących przez wieś. Mieliśmy nadzieję, że nasi pobiją szybko Niemca i wypędzą precz. Żołnierze dodawali nam także otuchy. Tak było do południa.
Po południu zaczęła [brak] już bardzo blisko, a nawet już go widać. Biedni nasi żołnierze rzucili się do lasu dla łatwiejszej obrony. Za niecałe pół godziny pierwsze pancerne czołgi niemieckie posuwały się w stronę lasu. Martwiliśmy się mocno o naszych biednych żołnierzy. Niedługo dał się słyszeć głośny strzał i rozpoczęła się krwawa walka. Nasi mimo licznej przewagi wrogowi się nie poddali. Bronili się mężnie i wyginęli co do jednego.
Nigdy nie zapomnę, jak jakaś siedmioletnia dziewczynka przyglądała się krwawym trupom naszych bohaterów porozrzucanym po polach i w lasach. Niemcy niedługo poszli dalej, a nasi ojcowie grzebali stosami ciała zabitych.
Dziś, kiedy weselej i radośniej na świecie, zielone mogiły na polach i w lasach przypominają straszne minione dni.