CECYLIA BORKOWSKA

Dnia 22 września 1988 r. zastępca prokuratora rejonowego mgr Ryszard Wiączek z Prokuratury Rejonowej w Węgrowie, delegowany do Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku, działając na zasadzie art. 4 Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129, bez udziału protokolanta przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdza własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Cecylia Borkowska z d. Postek
Imiona rodziców Stanisław i Julianna z d. Pietrak
Data i miejsce urodzenia 20 kwietnia 1930 r. w Stoczku Węgrowskim, woj. siedleckie
Miejsce zamieszkania Stoczek Węgrowski, ul. Leśna 15, woj. siedleckie
Zajęcie pracownica Gminnej Spółdzielni w Stoczku
Wykształcenie podstawowe
Karalność za fałszywe zeznania niekarana
Stosunek do stron obca

Urodziłam się i mieszkam w Stoczku Węgrowskim (woj. siedleckie). Miałam matkę Juliannę oraz ojca Stanisława, a także braci Henryka i Wacława, siostry Zofię i Marię. Przez całą okupację mieszkaliśmy w Stoczku. Mama i ojciec w czasie okupacji przechowywali Żydów, w związku z czym Niemcy zabili matkę, [a] ojca i braci aresztowali. Uratowałam się ja oraz siostry. W związku z powyższymi faktami w marcu 1988 r. złożyłam do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce w Warszawie podanie, [w którym] opisałam dokładnie przebieg zdarzenia. Jak sobie przypominam, wtedy miałam 12 lat i było to w 1942 r. Rodzice moi przechowywali Żydów w swoich zabudowaniach. Początkowo tatuś przyjął czworo Żydów, a potem było jeszcze więcej i w końcu było ich ok. 18 osób. Były dwa miejsca, gdzie się ukrywali. Jedno pomieszczenie to [była] piwnica na kartofle, a drugie pomieszczenie – w oborze pod ziemią. Rodzice zaopatrywali tych Żydów w żywność. Nazwisk tych obywateli nie znałam, ale ojciec niektórych [z tych ludzi] znał. Jak pamiętam, jeden nazywał się Majorek i mieszkał w Stoczku. Oni początkowo byli w Treblince, a potem po powstaniu w obozie uciekli i ukrywali się u nas. Było także kilku Żydów z Warszawy, ale nazwisk nie pamiętam. Słyszałam takie nazwisko jak Hajkiel, on się ukrywał u moich rodziców w tych ziemiankach. Oprócz moich rodziców [również] moi bracia – Henryk, Wacław, Franciszek – pomagali w ukrywaniu tych Żydów w ten sposób, że dostarczali im pożywienie. Cała nasza rodzina pomagała w utrzymaniu tych Żydów, a m.in. i ja pomagałam nosić im żywność do kryjówek. Pamiętam dobrze, że we wrześniu 1942 r. albo w 1943 r., [gdy] byłam w szkole z najmłodszym bratem i kiedy mieliśmy wracać do domu, przyszła pani Zofia Kościukiewicz i powiedziała, abyśmy poszli do swojej najbliższej rodziny. Udaliśmy się z bratem do rodziny Postków zamieszkałych w Marianowie (gm. Stoczek). Tam byliśmy przez tydzień i potem jeszcze byłam u krewnej Sieradzkiej, zamieszkałej obecnie w Łochowie, a brat został w Marianowie. Potem do brata Jerzego doszedł brat Franciszek. Dwie starsze siostry, Zofia i Maria, uciekły ze Stoczka do Warszawy. W październiku 1942 r. wróciliśmy do miejsca zamieszkania i zaopiekowała się nami najstarsza siostra Maria oraz pomocy trochę udzielał wujek. Najstarsza siostra miała już 20 [lat]. Dowiedziałam się, że Niemcy przyszli do naszego domu, znaleźli Żydów, zabili ich na miejscu i tam pochowali. Natomiast moją matkę Niemcy też zabili na miejscu. Ojca mego zabrali, a dwóch braci, mianowicie Henryka i Wacława, wywieźli na Pawiak w Warszawie. Żydzi zostali pogrzebani na podwórzu. Mama została pochowana na cmentarzu w Stoczku. Bracia Henryk i Wacław wrócili w listopadzie do domu, natomiast ojca Niemcy wywieźli do Oświęcimia. Ojciec nie wrócił z obozu i tam zginął. Nie wiem, kto zakopał Żydów po ich zamordowaniu przez Niemców, natomiast wiem, że odkopano ciała po wyzwoleniu w 1949 r., m.in. Jan Gierej zamieszkały w Stoczku.

Moją mamę pochował wujek. Nazywał się Józef Burczak. Obecnie nie żyje od kilku lat. Z mojej rodziny oprócz mnie żyją jeszcze Maria Postek zamieszkała w Stoczku Węgrowskim, brat Jerzy Postek zamieszkały w Stoczku, Franciszek Postek zamieszkały w Stoczku oraz Józef Postek zamieszkały w Gdyni, ale dokładniejszego adresu nie znam, gdyż nie bywam tam często. W tej sprawie nigdy nie składałam żadnych zeznań. Jeszcze raz twierdzę, że nasza cała rodzina pomagała Żydom w ukrywaniu się w naszym domu i z tego powodu moja mama została zabita przez Niemców, zaś ojciec [został] wywieziony do Oświęcimia i tam zginął. Brat Henryk i Wacław wrócili, ale potem znów zostali zatrzymani w następnym roku i gdzieś wywiezieni, ale nie wiadomo dokąd. Nie wiem do dzisiaj, gdzie zostali wywiezieni bracia i gdzie zginęli. To wszystko, co w powyższej sprawie chcę zeznać. Po osobistym przeczytaniu protokołu podpisuję go jako zgodny z prawdą.