JULIAN DROŻEJKO

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Kpr. rez. Julian Drożejko, ur. w 1897 r., kancelista, żonaty.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

W nocy o godz. 1.00, 20 czerwca 1941 r., kiedy spałem, [ktoś] obudził mnie pukaniem w okno, mówiąc po rosyjsku Otworytie. Gdy otworzyłem drzwi, naokoło mnie stanęło trzech NKWD-zistów i jeden cywil z rewolwerami w rękach. Kazali mi iść naprzód do mieszkania, siadać na stoliku i być nieruchomo. Po przeprowadzeniu szczegółowej rewizji żonie mojej z dzieckiem kazano, żeby zbierała się z rzeczami na wysiedlenie, a mnie zaaresztowano i osadzono w ciemnej piwnicy przy NKWD. Rodzinie mojej było dane półtorej godziny na zbieranie się, mnie nie pozwolono im pomóc.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Na drugi dzień po zaaresztowaniu przeprowadzono wstępne śledztwo i [uznano] mnie [za] wroga sowieckiej władzy, art. 74, do czego podstaw nie mieli, ponieważ nie było należytego udowodnienia. Po przeprowadzeniu śledztwa wraz z innymi zaaresztowanymi odwieźli mnie pod silną eskortą do więzienia w Wilejce powiatowej, a 27 czerwca 1941 r. dużą liczbę więźniów ewakuowano na piechotę z Wilejki powiatowej do Borysowa. Podczas tej podróży było nasze piekło – nie dawano nie tylko jeść, ale i wody, a kto nie mógł iść, [do tego] strzelano. Z Borysowa przywieziono nas do Riazania, więzienie nr 1.

4. Opis obozu, więzienia:

W Wilejce powiatowej i w Riazaniu więzienia były dawniejsze: budynki betonowe, ściany dość grube, okna zakryte drewnianymi koszami. Warunki mieszkaniowe były wprost nie do pomyślenia okropne: brak powietrza, brak miejsca do spania, w kamerze [mieliśmy] ciasno jak śledzie w beczce. Jak przyszedłem do kamery nr 25 w Wilejce, to ogarnął mnie strach: znajdujący się tam ludzie byli tylko w kalesonach, brudnych jak czarna ziemia, obrośnięci [długimi] włosami i brodami, a młodzi, którzy jeszcze nie mieli bród, byli żółci jak wosk. Ja otrzymałem miejsce pod pryczą o szerokości jednej czwartej metra i gdy wlazłem tam z wielką trudnością do spania, to tysiące pluskiew spadały na moje ciało, więc zasnąć nie mogłem ani na sekundę. Były to warunki mieszkaniowe i higiena nie jak dla ludzi, ale i [nawet] zwierzęta w takich warunkach długo żyć by nie mogły. Brak miejsca na tym arkuszu, by opisać wszystko.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

W salach więziennych, gdzie znajdowałem się ja, byli przeważnie Polacy i [ludzie] narodowości polskiej. Gdy siedziałem w Wilejce, [siedzieli tam] przeważnie więźniowie polityczni, była także znikoma liczba więźniów kryminalnych i niewielka polskich jeńców, którzy uciekli z niewoli niemieckiej. Więźniowie polityczni byli to przeważnie urzędnicy państwowi, samorządowi, nauczyciele, kolejarze, dziedzice majątków i in., byli i rolnicy. Więźniowie polityczni mieli bardzo dobre stosunki wzajemne, pomagali, czym tylko mogli, jeden drugiemu, byli patriotami, dobrymi synami ojczyzny polskiej; zawsze i wciąż byli tego zdania, że Polska była i być musi, nie zważali na swój tak ciężki i okropny los.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Życie było następujące: z rana w Wilejce dawano 600 g chleba, który był ciężki jak mokra glina. Na obiad [dostawaliśmy] trzy czwarte litra rzadkiej zupy, bez żadnych tłuszczów; na kolację to samo – tę samą ilość zupy, po kawałeczku cukru. Czasem zupa była przyprawioną [nieczytelne] lnianym olejem albo zgniłą rybą. W Riazaniu [dawali nam] takie samo wyżywienie, tylko chleba mniej – 400 g, a na obiad dawano łyżkę stołową kaszy. Z więzienia do żadnych prac nie brano.

Codziennie była przechadzka, tzw. progulka, która trwała od 10 do 15 min wraz z wyjściem i powrotem do celi. Chodzić musiał każdy, jeden za drugim, [nikt] nie [mógł] oglądać się, rozmawiać i cały czas [trzeba było] trzymać ręce z tyłu. Ubranie każdy musiał posiadać swoje, a także obuwie i bieliznę; więc kto jakie miał, w takim i chodził. Ubranie służyło jako odzież i jednocześnie pościel.

Życie koleżeńskie, jak zaznaczyłem, między politycznymi było zgrane i dobre, zawsze starał się jeden drugiemu przyjść z pomocą, czym tylko mógł. Nie dawano książek ani gazet do czytania czy innych rozrywek, tylko w Riazaniu krótko przed zwolnieniem dawano po parę książek do czytania i grę domino.

Modlić się do Boga nie wolno było, ale Polacy starali się codziennie odprawiać modlitwę poranną i wieczorną po kryjomu, aby tego nie zauważyło NKWD albo konfidenci, którzy znajdowali się w prawie każdej celi i robili donosy. Więźniowie prędko rozpoznawali takich ludzi i [przy nich trzeba] było unikać rozmów. Po przybyciu nowego więźnia, gdy już go zapoznano, takowemu zastrzeżone było, aby był ostrożny w swoich rozmowach. Życie w więzieniach było [takie], że nie daj Boże, aby takie miało kogoś spotkać. To było nie życie, a piekło. Trzeba było żyć w głodzie, smrodzie i oczekiwaniu w każdej chwili śmierci.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek NKWD do Polaków był okropny, [traktowano] Polaka gorzej niż psa. Inaczej go nie nazywano jak polskaja sobaka, Sikorskogo bladź, polskij faszyst itd. Przeszedłem tylko śledztwo wstępne, innych nie zdążyli przeprowadzić, a z opowiadań kolegów, którzy byli zaaresztowani wcześniej i przechodzili badania kilkakrotnie, wiem, że tortury były bardzo straszne: katowano w okropny sposób, wsadzano gołego, czyli nagiego, do ciemnej i zimnej pojedynki, kłuli igłami w palce i w pięty i takim sposobem wymuszano powiedzenie, czego chcieli ich śledczy, chociażby tego w rzeczywistości nie było.

Gdy pędzono nas pod silną eskortą na piechotę ze Starej Wilejki do Borysowa, znęcano się [nad nami] w sposób najokropniejszy. Przez pięć dób nic nie dawano do jedzenia, a wodę raz na dobę i to nie pod dostatkiem. Kto osłabł i nie mógł iść, [do tego] strzelano, a takich było dużo. W Borysowie dostaliśmy po pół suchara na dwa [kęsy] i po dwie landrynki. W Borysowie usadzono nas na lorach wagonów towarowych, rzędami w poprzek wagonu, tak że siedział jeden, a pomiędzy jego nogami siedział drugi i pod ulewnym deszczem siedzieliśmy całą noc, po czym pojechaliśmy do Orszy, gdzie załadowano nas do mniejszych wagonów towarowych po 50 i więcej osób i przewieziono do Riazania. W wagonach brakowało powietrza, wody, byliśmy głodni. Do Riazania do więzienia przywieziono [nas] ledwie dyszących, a były pogłoski, że kilka osób w wagonach zmarło.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była bardzo słaba, ponieważ więźnia uważano za straceńca. Ja, wychodząc z wagonu w Riazaniu, spadłem z niego i bardzo mocno pobiłem lewy bok, tak że wstać z miejsca nie mogłem. Na wóz ciężarowy wsadził mnie kolega, a także i zdjął. Nie zważając na to, posadzono mnie do celi razem z innymi więźniami, nie dając żadnej pomocy.

Wyzdrowiałem tylko dzięki Opatrzności Boskiej. Koledzy moi nigdy nie liczyli na to, że będę żył, bo kilka dni nie mogłem ani jeść, ani przewrócić się na inną stronę, leżąc, mając silne kłucie w boku. Podczas eskortowania nas ze Starej Wilejki dużo zostało zabitych po drodze, ale nazwisk ich podać nie mogę, gdyż nam nie wolno było oglądać się ani w tył, ani w bok i gdy strzelano, to pędzono nas tym szybciej.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Łączności z krajem ani z rodziną mnie, więźniowi politycznemu, nie wolno było [utrzymywać], a jeszcze tym bardziej o rodzinie swojej nie mogłem mieć żadnej wiadomości, [nie wiedziałem,] że została zesłana do Rosji i nie wiadomo, gdzie znajduje się i obecnie. Adres rodziny [znalazłem], będąc w Wojsku Polskim.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

15 września 1941 r. zostałem zwolniony z więzienia nr 1 w Riazaniu na mocy amnestii i po zgłoszeniu swojej chęci wstąpienia do nowo organizującej się armii polskiej 19 września 1941 r. przybyłem do sztabu polskiej armii w Buzułuku.

Miejsce postoju, 4 marca 1943 r.