Plut. Włodzimierz Deputat, 50 lat, starszy posterunkowy Policji Państwowej, żonaty, stały mieszkaniec Wilna.
Aresztowany zostałem 14 lutego 1941 r. w Wilnie. O 8.00 rano do mego mieszkania wkroczyło sześciu NKWD-zistów z bronią w ręku. Po wylegitymowaniu domowników komendant wezwał mnie do podniesienia rąk do góry, dokonał rewizji osobistej w poszukiwaniu broni, następnie posadził mnie na krzesło i kazał spleść ręce na karku. W tej pozycji przesiedziałem dwie godziny, w którym to czasie dokonywano rewizji mieszkania. Po ukończeniu rewizji kazano żonie spakować niezbędne rzeczy oraz żywność w dwa węzły, które by nie przekraczały wagi 120 kg. Wsadzono nas do auta ciężarowego i zawieziono do stacji kolejowej w Nowej Wilejce. Nadmieniam, że rodzina moja składała się z żony i trojga dzieci.
Po przybyciu na dworzec wezwano mnie do wyjścia z auta i jeden z NKWD-zistów zaprowadził mnie do wagonu towarowego (18 ton), w którym znajdowało się ok. 50 osób. Z rodziną więcej się nie widziałem. Po uzupełnieniu całego transportu 16 czerwca 1941 r. ruszono w drogę przez Mołodeczno i Mińsk do Starobielska.
Podróż ta była w warunkach bardzo ciężkich: ścisk, brak powietrza, gdyż wagony były pozamykane. Jako żywność otrzymywaliśmy 250 g chleba, słoną rybę i dwa wiadra wody na dobę. Po przybyciu do Starobielska wyładowano nas z wagonów i przyprowadzono do osławionego obozu w cerkwi (osławiony z powodu niesamowitej ilości pluskiew), gdzie o spaniu nie było mowy. Po kilku dniach kazano nam zabierać rzeczy i z powrotem udaliśmy się na dworzec. Po drodze dowiedzieliśmy się, że Sowieci prowadzą wojnę z Niemcami, co nas podtrzymało w niemałej mierze na duchu. Po załadowaniu do wagonów w tych samych warunkach jechaliśmy przez dwa tygodnie w kierunku północnym, do stacji Sośwa na Uralu. Stamtąd [płynęliśmy] barkami w dół rzeki Ob 150 km do przystani Gara [Gari]. Po otrzymaniu posiłku w postaci zupy (pszonki) [wyruszyliśmy] piechotą 25 km do łagru 47. Adres: obłast swierdłowska, 10. oddzielenie Gara [Gari], 47. łagpunkt. Po przybyciu na miejsce dokonano u wszystkich szczegółowej rewizji, pozabierano wszystkie rzeczy wartościowe, jak zegarki, pierścionki, teczki, pieniądze, brzytwy, noże, łyżki. Zostawiono po dwie pary bielizny i jednym ubraniu. Po rewizji przeszliśmy do wnętrza łagru ogrodzonego ostrokołem wysokości czterech metrów, po rogach [były] wieże, na których stali wartownicy. Obóz składał się z Polaków, Żydów i Litwinów; przeważała inteligencja: wojskowi, urzędnicy i więksi kupcy. Polaków [było] 240, reszta – 800 Litwinów i Estończyków. Po dwóch dniach wyprowadzono nas brygadami, po 25 w brygadzie mieszanej, z konwojem do pracy leśnej (lesopowal). Jako normę wyznaczono na osobę 12 m3. Jak orzekli nasi rzeczoznawcy, najlepszy drwal nie był w stanie tej normy wyrobić. Jako wyżywienie otrzymywaliśmy rano litr zupy, 400 g chleba, po powrocie z roboty litr zupy. Przez cały okres praca [trwała] po 12 godzin. Odzież własna. Warunki mieszkaniowe: barak, drewniana prycza.
Pomoc lekarska własna. Lekarze dobrzy, brak lekarstw. Prócz baniek i jodoformu nie dysponowano niczym. Śmiertelność wielka: na 240 Polaków umarło 97, przeważnie [na] czerwonkę i zapalenie płuc.
W grudniu rozpoczęto śledztwo. Badano pobieżnie, na co widocznie wpłynęła umowa zawarta między Polską [a Sowietami]. Do ostatniej chwili traktowano nas jako więźniów politycznych (5. kolonna).
Ewidencję osób zmarłych ściśle prowadził profesor Uniwersytetu Stefana Batorego pan Kościałkowski, obecnie znajdujący się w Teheranie.
17 stycznia 1942 r. jako Polacy zostaliśmy zwolnieni i przesłani do Gary [Gari], skąd własnymi środkami dostaliśmy się do Ługowoji [Ługowoje], gdzie 1 lutego 1942 r. wstąpiłem do armii.