FRANCISZEK BORYŃ

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Kpr. Franciszek Boryń, ur. w 1898 r., rolnik, żonaty.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

10 lutego 1940 r., osada wojskowa Jatwiesk, gm. Świsłocz, woj. białostockie. Bez przyczyny zjawili się w moim mieszkaniu o godz. 3.00 w nocy prezes rejonu cywil ruski Panocki w towarzystwie komendanta NKWD i milicjanta, przeprowadzając rewizję, zabierając wszelkie moje dokumenty oraz rzeczy pamiątkowe (portrety marszałka Rydza-Śmigłego, prezydenta Mościckiego). Zaaresztowano mnie i kazano zabrać ważniejsze przedmioty w ciągu 30 min. Opuściłem z rodziną swoje mieszkanie.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Miasto Karabasz [Karabas], gubernia [obwód] Czelabińsk, praca w kopalni rudy miedzi.

4. Opis obozu, więzienia:

Teren górzysty (góry uralskie), budynki drewniane, w komnacie mieszkały cztery rodziny (przeciętnie 20 osób). Budynki przykryte podziurawioną papą, przepuszczającą wodę podczas deszczów. Wewnątrz masa robactwa, przeważnie pluskwy – utrudniało to w znacznym stopniu wypoczynek po nader ciężkiej pracy. Po wodę chodziło się 500 m w góry, co zimą stanowiło wielką trudność. Drewno opałowe znosiliśmy na własnych barkach z odległości trzech kilometrów i to było srogo karane w razie ujęcia. Światło we własnym zakresie.

Do łaźni nie uczęszczaliśmy, tym samym o czystości nie było mowy. Byliśmy mocno zawszeni i wszędzie pełno było brudu.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Na 150 rodzin, ok. 800 dusz, trzy procent stanowili Białorusini. Byliśmy skazańcami za winy niepopełnione – przeważnie osadnicy wojskowi oraz leśniczowie i gajowi. Przeważnie ludzie kulturalni i inteligentni. Ogólnie współżycie było solidarne, z wyjątkiem niektórych, odseparowanych od nas z własnej woli.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Pracowaliśmy z początku na trzy zmiany. Po wybuchu wojny zredukowano zmiany do dwóch, tym samym praca trwała bez przerwy 12 godzin. Pierwsza zmiana zaczynała się na ogół od godz. 6.00 rano, druga od 18.00. Praca była bardzo trudna, ludzie – mocno wycieńczeni – nie byli w stanie wykonać pełnej normy. Wózkami wywożono rudę miedzianą na powierzchnię ziemi. Z początku zarabiałem 80 rubli miesięcznie, za które w żaden sposób nie mogłem utrzymać siebie oraz rodziny. Dzięki posyłkom (19 paczek żywności) oraz 600 rublom otrzymanym od rodziny, prócz tego dzięki kompletnej wyprzedaży rzeczy (nawet obrączki ślubne) zdołałem utrzymać siebie oraz rodzinę przy życiu.

W ten sam sposób postępowali inni towarzysze niedoli. Wyżywienie za własne pieniądze według ograniczenia na przydział produktów. System książeczkowy pozwalał zakupić jedynie określoną ilość danych produktów. Z początku otrzymałem pozwolenie na zakup 800 g czarnego surowego chleba (były wypadki zachorowań po konsumowaniu tego chleba), po wybuchu wojny ograniczono do 600 g dziennie. Na członka rodziny wypadało po 200 g, gdyż nie pracowali (żona zwolniona jako niezdolna do pracy oraz troje nieletnich dzieci). Otrzymany chleb dzieliłem na całą rodzinę. Prócz chleba po przyjściu do pracy otrzymywałem pół litra zupki rybnej (gotowana woda i łebki rybie), podczas gdy rodzina z tego korzystać nie mogła. Ubrania mieliśmy własne.

Życie koleżeńskie utrudnione, byliśmy szpiegowani przez komendanta oraz jego ludzi, zaglądano do mieszkań i rozpędzano rozmawiające ze sobą grupy (nawet trzy osoby). Życie kulturalne było uniemożliwione przez władze. Książek czy gazet nie otrzymywaliśmy w ogóle.

Z zarabianych pieniędzy odciągano nam przymusowo dziesięć procent na NKWD, na inne rozmaite cele ok. 20 proc., męczono po kilka dni podpisaniem pożyczek państwowych pod rygorem więzienia.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Badania poszczególnych więźniów odbywały się często. Komendant NKWD kilkakrotnie starał się ode mnie czy od żony mojej dowiedzieć, w jakim pułku służyłem, gdzie walczyłem, jak długo oraz wyjaśnić sprawę mego stopnia wojskowego. Zbywałem go niezrozumieniem rzeczy. Było to kilkakrotnie. Po każdorazowym badaniu przeklinał niemiłosiernie i przepowiadał, że zginiemy tutaj wraz z rodzinami. Karano za spóźnienia do pracy. Za pierwszym razem odciągano 25 proc. od zarobku, drugim razem większy procent, za trzecim razem karano odsyłaniem do więzienia.

Raz na miesiąc oraz w ważne święta chrześcijańskie zjawiał się politruk i urządzał wiece z przymusowym uczestnictwem w nich. Podczas wieców profanował pana Boga i jego świętą wiarę. Przeważnie kobiety odpowiadały mówcy, że na próżno wpaja w nas nienawiść, gdyż my i tak nie wierzymy jego słowom i pozostaniemy panu Bogu wierni. Po takich przeciwstawieniach, politruk zapytywał, dlaczego pan Bóg nie obronił nas i pozwolił na wysiedlenie nas z Ojczyzny. O Polsce powiedział, że więcej nie powstanie i apelował, by o niej zapomnieć. Zarzucał nienormalne stosunki w Polsce przed wojną, wychwalając przy tym ustrój komunistyczny i wzorujące się na tym systemie państwo sowieckie.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była na miejscu, zwalniano przy wysokiej temperaturze. Lekarstw nie było, dysponowali środkami do zaopatrywania lekkich ran.

W szpitalu było marne wyżywienie, a opieka lekarska nie lepsza. Żona z dziećmi po tygodniowym tam pobycie, samowolnie, z powodu złych warunków opuściła szpital. Wypadki śmiertelne były nieomal co dzień, powodowane przeważnie katastrofą, zawaleniem się ziemi lub z powodu wycieńczenia i niedożywienia. Zmarł z wycieńczenia przy pracy Józef Bożek, ok. 45 lat; Kazik z Krakowa, sierżant, ok. 45 lat; Franciszek Laskowski, ok. 22 lata, ze Świsłoczy; Jan Strzelecki, ok. 46 lat, z wycieńczenia. Zmarło również z dziećmi ok. 600 osób.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Otrzymałem nie wszystkie listy, gdyż były cenzurowane, od rodziny zamieszkałej w Świsłoczy. Otrzymałem przez cały czas 19 paczek, ostatniej przed wybuchem wojny komendant nie chciał mi zwrócić. Rewidował dokładnie paczki Polaków, grzebiąc w maśle czy słoninie. Po wypowiedzeniu wojny nie otrzymałem ani jednego listu czy posyłki.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Mimo znacznego opóźnienia ogłoszenia nam amnestii, nie chciano nas z pracy także zwolnić, naganiając do intensywniejszej pracy. Dopiero 22 listopada [1941 r.?], po interwencji polskiej placówki, jako rodziny wojskowe i sami wojskowi zwolniono [nas] i wywieziono na własny koszt do Kazachstańskiej SRR. Do armii dostałem się 14 lutego 1941 r. [sic!] po bardzo ciężkim życiu w kołchozie.

Miejsce postoju, 2 marca 1943 r.