JAN ANGEL

Dnia 8 października 1946 r. w Piaśnicy, pow. wejherowskiego, sędzia śledczy rejonu Sądu Okręgowego w Gdańsku z siedzibą w Gdańsku, jako przewodniczący Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckiej w Gdańsku, na podstawie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w osobie sędziego A. Zachariasiewicza, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Angel
Wiek 18 lat
Imiona rodziców Augustyn i Helena
Miejsce zamieszkania Pryszniewo, gm. Wejherowo – wieś
Zajęcie robotnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność nie byłem karany
Stosunek do stron obcy

Jesienią 1944 r., w okresie kiedy nad lasem państwowym piaśnickim unosiły się dymy, jechałem pewnego ranka rowerem do pracy drogą leśną do oddziału nr 107. Było tu dwu żandarmów i trzech więźniów. Więźniowie ci odziani byli w spodnie i bluzy szare z pasami koloru fioletowego.

Czy mieli czapki na głowach, nie zauważyłem, bowiem zwróciłem uwagę na ich nogi, które były w kajdanach łańcuchowych. Łańcuchy były krótkie, tak że więźniowie stawiali małe kroki. Jeden żandarm szedł przed więźniami, a drugi w tyle za nimi. Więźniowie ci nic nie mieli. Zdążali zapewne do oddziału nr 107 na przygotowanie drzewa, bowiem z tego oddziału dochodziły nas, tamże pracujących, odgłosy piłowania i kłucia [sic!] drzewa. My pracowaliśmy na jednym końcu oddziału, a odgłosy dochodziły z drugiego końca, z odległości ok. 800 m. My, robotnicy, rozumowaliśmy, że więźniowie ci spalają zwłoki pomordowanych w tutejszych lasach, które dobywa się z grobów. W naszej grupie robotników mówiło się powszechnie, że więźniowie są z obozu koncentracyjnego Stutthof. Innych wiadomości nie mam.

Odczytano.