Teodora Kulikówna
kl. VII
Publiczna Polska Szkoła Powszechna w Radzyniu
Moje przeżycie wojenne
W sierpniu 1944 r. zaraz z rana panował w Radzyniu wielki ruch. Nie wiadomo skąd przyszła wieść, że Niemcy opuszczają Radzyń. Od strony wschodniej leciały pociski. Mówiono, że Armia Czerwona idzie z pomocą. A z lasów polska partyzantka strzela z armat, aby jak najprędzej dotrzeć do Radzynia i powitać swoje żony, matki i dzieci.
Nie wiedziałam, gdzie mam się ukryć. Po kilku minutach uciekłyśmy z mamusią do sąsiedniego okopu. Przez otwór wyglądałyśmy z okopu na Radzyń. A tymczasem Niemcy nie mieli czasu się pakować, tylko który co miał, [z tym] uciekał w stronę zachodnią. Widzieliśmy, jak dwóch Niemców uciekało przez łąki i rowy nawet bez broni.
Przesiedzieliśmy w okopie cały dzień. W nocy nadleciały samoloty niemieckie, zaczęły oświetlać i bombardować. Gdy wyjrzałam przez otwór z okopu, ujrzałam Radzyń w płomieniach. I tak kilka razy przylatywały i odlatywały samoloty niemieckie.
Na drugi dzień rano wyszliśmy z okopu i poszliśmy na wieś. Na wsi nie było już takiego strachu. Byliśmy na wsi tydzień, a potem wróciliśmy do domu. Ale na szczęście dom nasz był za miastem i nie został zbombardowany. Wróciwszy do miasta, widziałam rannych i zabitych ludzi. Strasznie było mi smutno patrzeć na gruzy w mieście.