Jan Łysakowski
kl. IIIb
II Państwowe Gimnazjum i Liceum
im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie
Jak uczyłem się w czasie konspiracji
Po ukończeniu szóstej klasy Szkoły Powszechnej w Łęcznej posłali rodzice mnie i moją siostrę do siódmej klasy. Jednocześnie dowiedzieli się, że pewna nauczycielka poczęła przyjmować uczniów na komplety do pierwszej klasy gimnazjum i do kilku innych. Przeto po omówieniu warunków posłali nas do niej. Wraz z innymi uczniami było nas kilkanaścioro.
Mieliśmy więc z siostrą cały dzień przepełniony nauką: rano – szkoła powszechna, po południu – komplety. Przedwojenny budynek szkoły powszechnej był zajęty przez wojska niemieckie, więc szkoła powszechna była przeniesiona do prywatnego dużego budynku, który zamieszkiwał kierownik szkoły. W godzinach przedpołudniowych sale szkolne były zajęte przez klasy szkoły powszechnej, ale po południu – wolne. Tam też odbywały się komplety, które nie trwały zbyt długo, od trzech do czterech godzin.
Z materiałem szliśmy systematycznie według podręczników. Na każdej lekcji mieliśmy zadawane prace – ustne i piśmienne. Ustne, jak np. z historii, były najpierw tłumaczone na lekcji i streszczane w punktach, a [pisemne], po omówieniu tematów w szkole, mieliśmy pisać w domu. Uczyliśmy się albo ze swoich podręczników, albo z wypożyczonych przez profesorkę.
Uczyć się w tej szkole nie było bezpiecznie. Niedaleko od szkoły były kwatery niemieckie, prócz tego szkoła leżała przy drodze prowadzącej z Lublina. Dlatego nauka była prowadzona cicho i nie bez strachu. Były bowiem wypadki, że żandarmi zaglądali do domu kierownika i do szkoły. Wtedy, drżąc ze strachu, chowaliśmy książki po kątach i przemienialiśmy się w chór.
Chociaż szkoła była dla nas wygodnym i dosyć bezpiecznym pomieszczeniem do nauki, profesorka postanowiła dawać lekcje we własnym domu. Budynek ten mieścił się przy kościele. Lekcje szły dawnym trybem, tylko trzeba było bardziej strzec się przed Niemcami. W tym budynku bowiem mieszkał pewien oficer niemiecki, do którego przyjeżdżali często inni oficerowie.
Chociaż przerobiliśmy już bardzo dużo materiału i byliśmy blisko końca, nie ukończyliśmy z siostrą pierwszej klasy gimnazjalnej w Łęcznej, ponieważ wyjechaliśmy z rodzicami do Puchaczowa, do swego domu – przedtem, z powodu licznie grasujących w naszej okolicy band, wyjechali rodzice z nami do Łęcznej, gdyż w miasteczku czuli się bezpieczniej. Teraz powracali do domu, ponieważ uciszyło się trochę.
W Puchaczowie posłali nas rodzice do przedwojennego profesora historii i do profesorki, którzy prowadzili już komplety. Do siódmej klasy już nie uczęszczaliśmy.
Na komplety uczęszczało kilkunastu uczniów i uczennic. Komplety te odbywały się w dwupiętrowym gmachu szkoły powszechnej. Tutaj było o wiele bezpieczniej, albowiem rzadko przyjeżdżali Niemcy, toteż nauka szła normalnie i szybko ukończyliśmy pierwszą klasę [gimnazjalną]. Teraz miał nastąpić egzamin z pierwszej klasy. Zdawanie egzaminu przed komisją w Lublinie lub innym mieście było niemożliwe, więc zdawaliśmy go przed naszymi profesorami i księdzem, którzy byli w porozumieniu z tajnymi władzami szkolnymi. Egzamin zdaliśmy szczęśliwie i uzyskaliśmy świadectwo.