Strz. Michał Bodnar, 44 lata, rolnik, żonaty.
Dostałem się do niewoli bolszewickiej 17 września 1939 r. wieczorem, wraz z całym posterunkiem komendy Policji Państwowej we wsi Borki Wielkie, pow. Tarnopol. Po rozbrojeniu nas na posterunku załadowali nas na auta ciężarowe i powieźli do Wołoczysk po drugiej stronie Zbrucza, na sowiecką stronę. Podróż trwała ok. ośmiu godzin.
W Wołoczyskach byliśmy trzy dni, przez ten czas żadnej żywności nam nie dawali. Każdy żył tym, co miał przy sobie. Przez te trzy dni stale podawali nam przez radio w komendanturze w Wołoczyskach o postępach armii sowieckiej. Politrucy objaśniali po polsku, gdzie armia sowiecka jest i co zabrała.
W Wołoczyskach było ok. czterech tysięcy ludzi. Spaliśmy, gdzie kto mógł. Dużo rodzin cywilnych z dziećmi. 20 września załadowali nas do wagonów towarowych po 30 ludzi (15 t) i powieźli nas do miejscowości Ciotkiń [Tiotkino]. Podróż trwała pięć dni. Wagony bez żadnych urządzeń, potrzeby fizjologiczne załatwiane były na postoju. Przez te pięć dni podróży nic nie dostaliśmy do życia. W Ciotkinie [Tiotkinie] zapakowali nas do baraków letnich 20 na 8 m, ok. 150 ludzi. Wszyscy w barakach się nie pomieścili, ok. tysiąca osób spało na dworze. Wyżywienie w Ciotkinie [Tiotkinie]: ok. 300–400 g chleba i trzy czwarte litra zupy z pszenicy, owsa, wyki, razem rozgotowane.
Po paru dniach zabrali oficerów i policję mundurową. Gdzie ich wywieźli, nie wiem. 20 października 1939 r. wywieźli nas do kopalni rudy do Krzywego Rogu. Droga trwała pięć dni. Przez ten czas otrzymaliśmy trzy razy gorącą strawę w stołówkach kolejowych. Posiłek taki składał się z ok. 200 g chleba, pół litra zupy, jednej trzeciej litra kaszy i kawałka ryby – 50 g.
Przez pierwsze parę dni objaśniali nam, jak mamy się zachowywać w kopalni. Norma dziesięć ton rudy naładować na wózki. Płaca za normę osiem rubli. Za to trzeba było żyć.
W maju 1940 r. wywieźli nas na tereny polskie, koło Przemyśla. Pracowaliśmy na szosie. Norma 2,25 m3 kamieni potłuc na szuter. Wyżywienie za wypełnienie normy: 500 g chleba, dwa razy trzy czwarte litra zupy i pół litra kawy. Kto normy nie wypełnił, otrzymywał 400 g chleba, raz zupę i kawę. Płaca dzienna siedem i pół rubla. Mieszkaliśmy w stajniach folwarcznych na pryczach.
W styczniu 1941 r. powieźli nas koło Tarnopola, tam budowaliśmy lotnisko. Wyżywienie 800 g chleba i dwa razy zupa z kaszy jęczmiennej z olejem. 28 czerwca 1941 r. wyprowadzili nas na piechotę w stronę granicy sowieckiej. W drodze otrzymywaliśmy ok. 200 g chleba i raz zupę, ale to nie co dzień.
Pieszo nas prowadzili aż do stacji Zołotonosze [Złotonosza] koło Połtawy. Kto w drodze zachorował lub osłabł z głodu, na tego puszczali psy, które go rozszarpywały. Około dziesięciu osób zostało na moich oczach rozszarpanych. Trzech ludzi na moich oczach zostało zakłutych bagnetami. [W] Zołotonoszy [Złotonoszy] załadowali nas na lory, na jednej było nas 38 ludzi. Otrzymaliśmy po 200 g chleba i 20–30 g masła. Podróż trwała trzy dni. Zawieźli nas do Starobielska.
W Starobielsku umieścili nas w namiotach, po 150 ludzi w namiocie o rozmiarach 20 na 7 m. Wyżywienie: 400 g chleba i dwa razy dziennie po pół litra zupy. Po układzie polsko- sowieckim warunki się poprawiły. 14 sierpnia przybyła do obozu w Starobielsku misja polska i po komisji przydzielali do formacji i wysyłali formacjami do Tocka [Tockoje].
Z rodziną, gdy była na miejscu, miałem łączność listowną. Po wywiezieniu mojej rodziny do Rosji nawiązałem [z nimi] łączność w styczniu 1941 r. Otrzymałem jeden list.