ANONIM

Tajne nauczanie w czasie okupacji

W 1939 r. zacząłem chodzić do klasy czwartej szkoły powszechnej w pow. opatowskim. Wojna we wrześniu 1939 r. przerwała moją naukę, gdyż po wkroczeniu Niemców na tereny polskie wszystkie szkoły zostały zamknięte. W okresie okupacji w pow. opatowskim mieszkało wyjątkowo dużo nauczycieli szkół średnich, a nawet wyższych, nic więc dziwnego, że niemal w każdej gminie było tajne gimnazjum, a w każdej wiosce – [tajne] komplety w zakresie [programu] gimnazjum i liceum. W tym czasie byłem za młody, [aby przystąpić] do kompletów gimnazjalnych, musiałem [najpierw] uzupełnić przerwaną naukę [w zakresie] szkoły powszechnej. Zacząłem więc chodzić do jednej miejscowej nauczycielki na lekcje [objęte programem] szkoły powszechnej. Nauka moja nie była regularna, gdyż nieraz trzeba było od książek uciekać, bo często przyjeżdżało gestapo i sprawdzało wszystkie papiery szkolne i biblioteki. Często też żandarmi zabierali moją nauczycielkę i robili śledztwo, czy nie uczy potajemnie i nie pomaga [partyzantom] czy bierze udział w [akcjach] armii podziemnej. Takie badania odbywały się bardzo często, bo w tym powiecie z powodu dużych lasów grasowały dwie grupy partyzantki i w związku z tym [Niemcy] właśnie robili te nieustanne badania.

Właściwie nauczycielka ta należała do tajnej organizacji Batalionów Chłopskich, a w niej bardzo dobrze się wywiązywała ze swych obowiązków. Jednego pięknego popołudnia, gdy byłem na lekcji w sali szkolnej, nauczycielka spojrzała przez okno na jezdnię [i] w tym [momencie] z przerażenia zamilkła, szepnęła [tylko] cicho: „SD”. Podbiegłem do okna, nie wierząc w to, co nauczycielka powiedziała. Rzeczywiście, ujrzałem trzech [funkcjonariuszy] SD jadących na rowerach do naszej szkoły. Wtedy podskoczyłem do nauczycielki i powiedziałem: „Niech się pani nie boi. Gdy będą wchodzić do klasy, to wezmę kwiaty i niby będę składał życzenia imieninowe”. Książki schowałem do pieca. Gdy tylko zamknąłem piec, w tym [momencie] usłyszeliśmy silne uderzenie kolbą karabinu we drzwi. Służąca nauczycielki pobiegła otworzyć drzwi, a ja, wziąwszy bukiet kwiatów, zacząłem składać życzenia imieninowe. Z wielkim hukiem wpadło dwóch [funkcjonariuszy] SD z bronią w ręku i krzyczących: „Ręce do góry!”. Nauczycielka podniosła ręce, a mnie uchwycili za kark i jeden z nich krzyknął: „Co to za mały partyzant?”. Ze strachu zbladłem i zamilkłem, a nauczycielka zaczęła mnie tłumaczyć, że przyszedłem złożyć jej życzenia imieninowe. Wtedy jeden [z funkcjonariuszy], wziął mnie za kark, wyrzucił za drzwi i oddał w ręce wartownika SD, który stał w korytarzu. Ten, trzymając mnie, zaczął się wypytywać, po co tu przyszedłem i kim jest ta pani, do której przyszedłem, gdzie mieszka, czy ma brata i co on robi? Gdy odpowiedziałem na te pytania, ujął mnie mocno za kark i wypchnął z całej siły, [ostrzegając], abym więcej tu nie przychodził.

Nie posłuchałem go [i] dalej chodziłem [na lekcje], aż do [momentu] wyrównania braków szkolnych.