JAN WOCIEŃSKI

Kpr. Jan Wocieński, rocznik 1902, zawód: tramwajarz, żonaty.

22 września 1939 r. zostałem zabrany do niewoli rosyjskiej w Werbach pod Włodzimierzem w oddziale zwartym i stamtąd byłem konwojowany pieszo do Łucka. W Łucku zostałem załadowany do pociągu i transportowany do Zdołbunowa. Transport trwał pięć dni i w tym czasie nie otrzymałem żadnego pożywienia, dopiero w Zdołbunowie dostałem ok. 700 g chleba i jedną trzecią konserwy rybnej.

W Zdołbunowie trzymali nas w wagonach dwa dni i odwieźli nas do Szepietówki. W Szepietówce kwaterowaliśmy w koszarach wojskowych. Stosunki i wyżywienie były opłakane, spanie na posadzce cementowej. Wyżywienie: na dobę otrzymywaliśmy pół litra zupy i jakieś 400 g chleba, a były wypadki, że w niektóre dni nic i nas ograbili z noży i brzytew.

5 października 1939 r. wymaszerowaliśmy z Szepietówki do Ostroga. Tam byliśmy przez jeden dzień, tam żeśmy otrzymali wyżywienie na jeden dzień i stamtąd konwojowali nas do Zdołbunowa. W Zdołbunowie nas załadowali do pociągu i wieźli do Krasnego, z Krasnego konwojowali nas do Buska – to było 12 października. W czasie tej wędrówki od Ostroga do Buska nie otrzymaliśmy żadnego wyżywienia. Do wagonu nas wpakowali po 78 ludzi, a wagon [był na] 18 ton. W Busku nas umieścili w stajni. Ludzi było ok. tysiąca. Warunki były straszne, o leżeniu to strach mówić – gnojówka wchodziła do miejsca zakwaterowania, a wszy [było] więcej jak much w oborze.

Stosunek Sowietów [względem nas] był zły i między jeńcami nie było koleżeństwa, a przeważnie zły był stosunek Białorusinów i Ukraińców do Polaków. Pracę wykonywaliśmy przy budowie drogi i ta praca była na marne, a zapłata kiepska – miesięczny zarobek wynosił pięć rubli.

W kwietniu 1940 r. przewieźli mnie do obozu w Wierzblanach. Stan higieny był dość możliwy, a stan liczebny tego obozu wynosił 360 ludzi. Wypadek śmierci był jeden. Pracowałem przy budowie drogi.

W sierpniu tego roku przeszliśmy do obozu Angielówka. Stan obozu był do 400 ludzi. Tu także pracowałem przy budowie drogi. Koleżeńskość była dobra w tym obozie, a higiena dość możliwa. Wyżywienie jak we wszystkich innych obozach. Wypadków śmierci nie było.

W październiku 1940 r. obóz zlikwidowali, a nas przenieśli do Mościsk. Stan tego obozu wynosił 1,1 tys. jeńców. Stosunki koleżeńskie były dobre, a odnoszenie się NKWD – straszne. Wypadków śmierci w tym obozie nie było.

1 marca 1941 r. zostałem wywieziony do obozu w Zieleńcach, na terytorium rosyjskie. Stan tego obozu – 280 ludzi. Wyżywienie marne. Wypadków śmierci nie było, co do higieny – możliwa. Praca przy budowie drogi.

Z końcem kwietnia 1941 r. wywieźli nas do Teofipola. Obóz liczył 400 ludzi, praca przy budowie lotniska. Pracowaliśmy niecałe dwa miesiące, wynagrodzenia nie otrzymaliśmy żadnego. Odnoszenie [się do nas] NKWD było złe. Wypadków śmierci nie było. Wyżywienie jako takie.

Z końcem czerwca 1941 r. konwojowali nas w głąb Rosji. Ten marsz jest nie do opisania, co z nami wyrabiali: bili, krzyczeli, strzelali nad nami, wody nam nie pozwalali nabrać, a jeść nie dawali. Maszerowaliśmy przez 17 dni do Złotonoszy, tam żeśmy leżeli przez pięć dni w lesie. Deszcz padał cały czas i już zaczęła panować dyzenteria. Ze Złotonoszy zawieźli nas do Starobielska, gdzie podczas organizacji armii polskiej wstąpiłem do niej.