Maria Pydo
kl. IVb
III Państwowe Liceum i Gimnazjum Żeńskie w Przemyślu
17 czerwca 1946 r.
Jak uczyłam się tajnie za czasów okupacji niemieckiej
Rozszalała się straszna zawierucha wojenna nad całym światem. Polska dostała się pod okupację. Z rozpoczęciem wojny byłam w Mościskach i tam przeżywałam te ciężkie chwile, które spotkały każdego Polaka. Przyszli Niemcy, a razem z ich przyjściem zaczęło się straszliwe uciskanie i gnębienie każdego Polaka, szczególnie zaś młodzieży. [Niemcy] zarządzili, że po 14 roku życia nie wolno chodzić do szkoły. Wywozili do Niemiec na przymusowe roboty. Za przechowywanie lub czytanie książek wybitniejszych pisarzy polskich aresztowali albo wywozili do obozów. Jednym słowem używali nawet najgorszych środków, aby wyniszczyć młodzież i nie pozwolić jej kształcić się. Jednak mimo tego, że na każdym kroku czyhał nieprzyjaciel, znaleźli się Polacy, prawdziwi patrioci, którzy robili wszystko, co tylko mogli, aby choć cośkolwiek nauczyć młodzież.
Tak samo jak w innych miastach, tak i w Mościskach powstało tajne nauczanie. Z początku trudno było nam się przyzwyczaić do ciągłego uczenia się w ukryciu. Z początku schodziliśmy się w szkole i tam w tajemnicy przed dyrektorem uczyliśmy się. Długo to nie trwało, bo po dwóch tygodniach wykryto nas i doniesiono [na nas] policji. Wtedy zaczęliśmy się zbierać po domach, codziennie u kogoś innego, lecz szpiedzy nie ustali w swej pracy i po raz drugi nas wykryli. Musieliśmy przerwać na pewien czas naukę. Po krótkim czasie zaczęliśmy znów się uczyć. Niektóre koleżanki nie brały już w nauce udziału, gdyż jak się okazało, nie umiały zachować tajemnicy i zostały wykluczone z kompletu. Ja uczyłam się do ostatniej chwili.
Przez pewien czas chodziłam sama do nauczycielek na lekcje. Wkrótce okazało się, że chętnych było zanadto dużo. Zostaliśmy podzieleni na kilka grup. Ja uczyłam się z koleżanką, bratem i trzema kolegami. Lekcje mieliśmy codziennie. Idąc do domu nauczycielki, po prostu skradaliśmy się jak złodzieje, aby nas nikt nie zobaczył. Każdy miał wyznaczoną drogę. Nieraz było tak, że musieliśmy wchodzić przez okno, aby uniknąć najmniejszego podejrzenia. I mimo że śledziła nas policja i ukraińscy chłopcy, to jednak dzięki zachowaniu wszelkich środków ostrożności już nas więcej nie wykryto. Nieraz idąc na lekcje, trzeba było książki chować pod płaszczem lub brać specjalnie bańkę na mleko i w niej przenosić książki. Nieraz byliśmy narażeni na wielkie niebezpieczeństwo, ale nikt ani na chwilę nie pomyślał o przerwaniu nauki, chociaż Niemcy, gdy złapali kogoś, kto się tajnie uczył, mścili się w okrutny sposób. Jednak nie zrażało to nikogo i im więcej milicja ukraińska i Gestapo prześladowały młodzież, tym więcej budziła się u nas chęć do nauki. Bo wtedy zrozumieliśmy dobrze jej wartość.
Pewnego razu uciekł Niemcom jeniec rosyjski. Zaczęły się poszukiwania. Niemcy chodzili po wszystkich domach. I właśnie wtedy, gdyśmy byli na lekcji, zapukali do bramy domu nauczycielki. Nauczycielka nie przestraszyła się ani trochę. Dała nam inne zajęcie, a sama wyszła do nich. Porozmawiała i za chwilę, ku wielkiemu naszemu zdziwieniu, zadowolona, że nie weszli do mieszkania, wróciła i zaraz kontynuowaliśmy lekcję. Nieraz tak było, że musiała wychodzić podczas lekcji, aby odwrócić czujność policji w inną stronę.
Raz została wezwana na policję ukraińską. Dostała upomnienie, aby zaniechała tej nauki, jeżeli chce być na wolności. Ona jednak w swojej pracy nie ustała. I to dodało nam otuchy [na tyle], że wytrwaliśmy do końca.
Pewnego razu zapytała nas nauczycielka, dlaczego chcemy się uczyć. W odpowiedziach naszych przeświecała jedna myśl: „Chcemy się uczyć, aby stać się pożytecznymi i aby móc lepiej pracować dla naszej kochanej Ojczyzny, która po wojnie będzie potrzebowała silnych ludzi do pracy tak fizycznej, jak i umysłowej”. A właśnie młodzież ma stać się tymi ludźmi, którzy mają dźwignąć Polskę z upadku.
Aż w 1944 r. doczekaliśmy się tego, o czym każdy marzył. Polska została uwolniona spod okupacji. A okrutny okupant, przez którego młodzież tyle ucierpiała, poniósł zasłużoną karę, a nam pozostawił niemiłe wspomnienia, które niezatarte pozostaną mi na całe życie.
Na podstawie świadectw zostałam przyjęta w Mościskach do ósmej klasy szkoły średniej, lecz po kilku miesiącach przyjechałam wraz z rodziną do Przemyśla, gdzie zostałam przyjęta do klasy trzeciej gimnazjalnej.
Żyjemy teraz w okresie bardzo ciężkim, ponieważ Polska budzi się do życia i powstaje z gruzów, lecz przeglądając w myśli czasy okupacji, mam nadzieję i jestem przekonana, że nikt już nie będzie przeszkadzał młodzieży polskiej w kształceniu się i że osiągniemy cel, do którego dążymy.