Elżbieta Sprząszkowska
klasa IIb
1 kwietnia 1946 r.
Nauka za okupacji niemieckiej
Nauka w szkołach za okupacji niemieckiej była bardzo utrudniona. Był bardzo niski poziom [nauczania], a także nie wolno było uczyć się historii Polski, gdyż w przeciwnym razie groziła wywózka do obozu. Mimo to nauczycielstwo się narażało, chcąc, aby dzieci polskie wiedziały choć trochę o przeszłości Polski i o jej bohaterach, a także przyjaciołach i nieprzyjaciołach. Żeby wiedziały, jakim odwiecznym wrogiem dla Polaków byli Niemcy.
Podręczników do historii nie noszono do szkoły. Nauczyciele dyktowali, a uczniowie notowali w punktach i w domu się uczyli. Przez cały czas nadsłuchiwano, czy nie jedzie żandarmeria. Gdy przyjechał wizytator i w jednej klasie przeprowadzał rewizję, w innych dziewczęta i chłopcy gorączkowo przerzucali zeszyty, aby skontrolować, czy nie ma [w nich] czegoś kompromitującego. Gdy coś znaleziono, wrzucano do pieca, za piec lub w jakieś ukryte miejsce wcześniej przygotowane. Każdy był przestraszony i zdenerwowany, a zwłaszcza nauczyciele, którzy byli [za wszystko] odpowiedzialni. Gimnazja i uniwersytety były tajne, [funkcjonowały] pod nazwami szkół rękodzielniczych i handlowych. Gorzej było w tej części Polski, gdzie Niemcy zrobili Rzeszę Niemiecką. Tam w ogóle nie wolno było zakładać szkół ani się uczyć. Młodzież zbierała się na tajnych kompletach i uczyła się, aby choć w części nadrobić stracony [czas]. Każdy, przechodząc ulicą, przemykał cicho, rozglądając się wokoło podejrzliwie, czy go ktoś nie śledzi. Zawsze jeden uczeń stał na straży, aby w razie niebezpieczeństwa ze strony Niemców zawiadomić pozostałych [kolegów]. Nieraz udawało się to. Lecz często Niemcy potrafili podejść tak cicho, że nikt [tego] nie zauważył, a wtedy [dana] nauczycielka była zabierana do więzienia lub do obozu, a także uczniowie, którym nie udało się zbiec. Rodzice uczniów też byli pociągani do odpowiedzialności, gdyż Niemcy czepiali się najmniejszych drobnostek, aby wymordować jak najwięcej Polaków.