WANDA ZIMIŃSKA

Wanda Zimińska
kl. III
Gimnazjum im. Marii Konopnickiej w Inowrocławiu

Tajne nauczanie podczas okupacji niemieckiej

1943 r. był jednym z przypadających na smutne lata okupacji niemieckiej, która głęboko i krwawo wryła się w serce każdego Polaka. Warunki życia i pracy były bowiem bardzo trudne, a o nauce oficjalnej w ogóle mowy nie było. Jednak pomimo ciągłych aresztowań i niebezpieczeństw młodzież polska pełna poświęceń i zapału, z sercem pełnym hartu dążyła przy pomocy profesorów patriotów do tego, aby mimo zakazu móc uczyć się i czerpać wiedzę do woli. To był cel młodych Polek i Polaków…

Początek nauki we wrześniu 1943 r. przypadł na rok, który najkrwawiej i najboleśniej wpisał się w księgę dziejową z czasów okupacji. Na jednej z bocznych ulic przedmieścia Warszawy, w gmachu Szkoły Powszechnej nr 54 im. Olszynki Grochowskiej powstała nasza wyśniona, wymarzona, tajna klasa. Pierwsza klasa gimnazjum!

Było nas razem trzydzieścioro chłopców i dziewczynek, a wszyscy związani byliśmy pragnieniem poznawania zabronionej i zakazanej wiedzy. Mieliśmy dużą ładną klasę na drugim piętrze, umieszczoną osobno w wąskim korytarzu, graniczącą tylko z kancelarią kierownika szkoły, salą przyrodniczą i pokojem lekarskim. Mając naokoło ludzi patriotów, mogliśmy uczyć się spokojnie. Wiedzieliśmy, że kierownik szkoły roztacza nad nami opiekuńcze skrzydła, a całe grono profesorskie bacznym okiem chroni nas przed każdym niebezpieczeństwem. Jakże oni się narażali, gdy szli do naszej tajnej klasy, aby nam dać wykład historii, geografii, łaciny, zoologii czy literatury polskiej, której zabroniono nauczać, podczas gdy za węgłem każdego domu czy na rogu ulicy stał jak ze skały wykuty żandarm, grożący rewizją, biciem, a potem najprawdopodobniej rozstrzelaniem. Jakże często w czasie lekcji twarze nasze bladły, a serca były niespokojne, gdy na ulicy, tuż pod oknami rozlegał się przeciągły ryk syreny samochodowej, który zwiastował zawsze niespodziewaną wizytację, na szczęście za każdym razem dla nas niegroźną, gdyż na liście szkoły figurowaliśmy jako kl. VIIb, a na czym innym nigdy nas nie złapali. Pełna niebezpieczeństwa i często ryzykowna była droga do szkoły naszych koleżanek i kolegów, którzy mieszkali dosyć daleko. Ja sama, gdy jechałam tramwajem do naszej tajnej klasy na lekcje, często miałam teczkę wypełnioną zakazaną lekturą i książkami [do] klasy pierwszej gimnazjalnej. Stojąc na pomoście jadącego wagonu, zdawałam sobie jasno sprawę [z tego], że w każdej chwili może mi grozić niebezpieczeństwo, ale patrząc ufnie w przyszłość, wierzyłam jak i my wszyscy, którzy nasze życie naraziliśmy i życie naszych nieocenionych profesorów [w intencji] zdobycia wiedzy, że wkrótce nauka odzyska wolność tak jak nasza ojczyzna. Cały rok szkolny pełen przygód, niebezpieczeństw, aresztowań i poświęceń zakończony został uroczyście jednego z ostatnich dni czerwca 1944 r.

Wtedy ujrzeliśmy pierwszy raz naszego dyrektora zarządzającego [tajnymi] kompletami. Podczas gdy my, dzieci Warszawy, wygłaszaliśmy cykl wierszy o naszej stolicy zbroczonej męczeńską krwią, gdy śpiewaliśmy z czcią Rotę i Jeszcze Polska nie zginęła, twarze wszystkich zalane były łzami, a za oknem ryczała syrena auta żandarmerii. Mimo trudów, poświęceń i krwi wytrwaliśmy!

Nasz biedny dyrektor nie doczekał [wolnej Polski]. Wywieziony z Warszawy, rodzinnego gniazda, zginął od kuli okupanta na wrogiej obczyźnie, ale pamięć o nim przetrwa w nas wszystkich, w nas, którzy dążyliśmy do tego, aby móc posiąść wiedzę, aby być wolnym i aby miłować Boga i ojczyznę.