JERZY PLUTA

Jerzy Pluta
kl. I przyrodnicza
I Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Siedlcach

Jak uczyliśmy się w czasie okupacji

Wojna zastała mnie w szóstej klasie szkoły powszechnej w Siedlcach. Po skończeniu działań wojennych bieg lekcji zaczął się z początku prawie normalnie, lecz już od pierwszego miesiąca począł okupant systematycznie usuwać z programu szkolnego wszystko, co dotyczyło Narodu i Państwa Polskiego. A więc zabroniono wykładać różnych przedmiotów, jak np. historii, geografii, a niektóre niezbędne, jak język polski, sprowadzono do minimum.

Warunki samej nauki coraz bardziej się pogarszały. Gmach mojej szkoły, przed samą wojną poszerzony i rozbudowany, posiadał wszelkie udogodnienia dla nauki i specjalnych jej działów. Były tu sale: gimnastyczna, przyrodnicza, fizyczna, geograficzna oraz nowe warsztaty przeznaczone do zajęć ręcznych. Rzecz prosta, że budynki nowocześnie urządzone zostały zajęte przez Niemców, a na naszym boisku footballowym grali żołnierze i urzędnicy niemieccy. Straciliśmy prócz pomieszczenia liczne pomoce naukowe, których nie wolno było zabrać.

Liceum pedagogiczne, przy którym była nasza szkoła, zostało zamknięte, podobnie zresztą jak i inne szkoły średnie. Uczyliśmy się teraz w innej szkole, dotąd jeszcze nie wyrzuconej, jako druga zmiana, po południu. Po kilku miesiącach nastąpił nowy exodus i byliśmy tak przesiedlani jeszcze cztery razy przez dwa lata. Można sobie wyobrazić, jak obniżył się poziom nauki, ponieważ uczyliśmy się w końcu w niedokończonych domkach osiedla robotniczego na peryferiach miasta, mając lekcje tylko co drugi dzień.

W tych warunkach skończyłem siódmą klasę szkoły powszechnej. Był to początek trzeciego roku okupacji. Chcąc uczyć się dalej, miałem do rozporządzenia dwuletnie szkoły zawodowe: handlowe, rzemieślnicze i rolnicze. Na szczęście zostały wtedy zorganizowane przez pana prof. Wojewódzkiego tajne komplety nauczania w zakresie szkoły średniej. Dzięki nim straciłem niewiele lat w nauce (jeden rok niepotrzebnego chodzenia do siódmej klasy szkoły powszechnej). Na kompletach przeszedłem trzy klasy gimnazjalne, po ukończeniu których dostałem się do czwartej klasy – po zrzuceniu okupacji niemieckiej legalnego już – Gimnazjum im. Bolesława Prusa w Siedlcach.

Warunki nauki były na kompletach bardzo ciężkie, zważywszy że lekcje odbywały się w prywatnych mieszkaniach uczniów i narażone były ciągle na nakrycie przez Niemców. Niejednokrotnie były one krótsze lub opóźnione, gdyż profesor zmuszony był chodzić z jednego domu, gdzie się odbywały lekcje, do drugiego, często dosyć odległego. Lekcje były czasem przerywane z powodu groźby łapanek lub aresztowań. Tak profesorowie, jak i uczniowie musieli być gdzieś zarejestrowani, a więc pierwsi w urzędach, a drudzy, jak i ja, w legalnych szkołach np. szkole rolniczej. Wreszcie brak podręczników i pomocy naukowych uzupełnia ogólny obraz.

Miały jednak komplety także swoje dobre strony, mianowicie poziom nauki z powodu małej liczby uczniów w klasie (ośmioro) był dosyć wysoki. Był to element, który w większej części poważnie ustosunkowywał się do pracy. Z profesorami zżyliśmy się bardzo, ceniąc ich ciężką i niebezpieczną rolę w nauczaniu. Między sobą zawarliśmy też ścisłe stosunki koleżeńskie, tak że z czasów kompletowych zachowałem wiele serdecznych i miłych wspomnień.