Dębski
kl. I licealna przyrodnicza [?]
I Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Siedlcach
Siedlce, 18 czerwca 1946 r.
Jak uczyliśmy się w czasie okupacji
Po zajęciu ziem polskich przez Niemców wszelkie życie szkolne przestało istnieć. Jednak z biegiem czasu została uruchomiona część szkół zawodowych, do których też było trudno się dostać. Szkoły te utrzymywały niski poziom [nauczania], niższy aniżeli przed wojną, niektóre przedmioty były nawet usunięte (historia, geografia). Młodzież uczęszczająca doń nie uczyła się z taką chęcią i zamiłowaniem, ponieważ jedni z nich nie myśleli w ogóle o nauce w szkołach zawodowych, drudzy natomiast uczęszczali, aby otrzymać jedynie legitymację szkolną i zabezpieczyć się przed wywiezieniem do Niemiec na roboty.
Po pewnym jednak czasie tworzyły się w miastach i licznych wsiach komplety tajnego nauczania pod kierownictwem dyrekcji różnych szkół. Młodzież będąca w miastach miała nauczanie o tyle udostępnione, że na kompletach nauczali profesorowie wyspecjalizowani w danych przedmiotach. Dlatego też mimo braku podręczników uczniowie ci mogli utrzymywać wyższy poziom w nauce oraz przerobić więcej materiału. Z drugiej zaś strony było to bardzo niebezpieczne, ponieważ okupant bardzo prześladował tajne nauczanie i w razie wykrycia kompletu przede wszystkim profesorowie, następnie uczniowie i rodzina, w której mieszkaniu odbywały się lekcje, narażeni byli na aresztowanie, przeróżne tortury i męczarnie, na wywiezienie do obozu karnego, a w wielu wypadkach zostali nawet publicznie straceni.
W miastach mniejszych lub też po wsiach działo się troszkę inaczej. Komplety były mniejsze, gorzej zorganizowane, ponieważ jeden lub dwu profesorów prowadziło w kilku lokalach nauczanie, co nie rzucało się tak mocno okupantowi w oczy. Komplety takie po przerobieniu pewnej partii materiału przyjeżdżały do miast większych, gdzie znajdowała się komisja weryfikacyjna, aby przed nią złożyć egzamin, i w dalszym ciągu się uczyli. Nauczanie takie było bardzo trudne i poziom nauki był zazwyczaj niski, np. w Mordach. Student chemii z Poznania zorganizował i prowadził kilka kompletów. Wprawdzie komplety te były bardzo małe, składały się z dwóch do czterech osób, jednak przy wspólnym wysiłku uczniów oraz prowadzącego komplet przerabialiśmy materiał w dość szybkim tempie. Mieszkanie, w którym mieliśmy lekcje, służyło jako magazyn przy mydlarni, tak że nie było bardzo wygodnie. Znajdowały się w nim różne ługi, sody, kwasy, mydła, a co najgorsze, było ciasno.
Wiele razy na skutek zjawienia się żandarmerii w miasteczku musieliśmy chować książki do różnych kryjówek, a sami brać się za jakąś robotę. W czasie łapanek mijały tygodnie przerwy, bo nikt nie chciał dostać się w ręce żandarmerii i być wywieziony do Niemiec, gdzie znajdowało się już dużo Polaków, a wśród nich także i uczniów, a nawet kolegów.
Kiedy przerobiliśmy część materiału drugiej klasy, właśnie podczas łapanek wykładowca nasz został aresztowany i nie było widoków, aby był szybko zwolniony. Wówczas to nauczaniem naszym zajęła się maturzystka, prowadząca już dwa komplety. Kierowniczka naszego kompletu mieszkała w pałacu, gdzie też później odbywały się lekcje. Było to dla nas o tyle lepsze, że mieliśmy lepsze mieszkanie oraz nie groziło nam w każdej chwili niebezpieczeństwo ze strony Niemców, ponieważ zaglądali tam bardzo rzadko.
W ten sposób uczyliśmy się do czasów, kiedy na ziemiach polskich stanął żołnierz polski. Wówczas to cała młodzież polska garnęła się z chęcią do szkół, aby tam powiększyć swój [zasób] wiadomości. Dlatego też my, młodzież ucząca się za czasów okupacji, profesorom pracującym na kompletach nieraz w bardzo ciężkich warunkach oraz wśród prześladowań winniśmy oddawać cześć i uszanowanie.