ALFONS GARKOWSKI

Alfons Garkowski
kl. IV
Gimnazjum im. Bolesława Prusa
Siedlce, 21 czerwca 1946 r.

Jak uczyliśmy się w czasie okupacji

Niemcy, odwieczny wróg Polski od zachodu, napadli barbarzyńsko na granice naszego państwa 1 września 1939 r. Pokonali walczące przeciw nim wojska polskie i szybko opanowali cały kraj. Nie tylko go spalili i zrabowali, ale dopuszczali się okrucieństw na narodzie. Zabrali nam wolność i rozpoczęli przez swe rządy faszystowskie systematyczną i bezwzględną pracę nad zniszczeniem państwa polskiego.

Miałem ukończone w tym czasie pięć klas szkoły powszechnej. W pierwszym roku rządów okupanta nie uczęszczałem do szkoły, gdyż była nieczynna. W następnym roku okupacji zacząłem uczęszczać do szóstej klasy, nauka zaś nie była prowadzona tak jak przed wojną, ponieważ nie można było się uczyć z podręczników [przedmiotów takich] jak historia i język polski, jedynie mogliśmy się uczyć z przepisanego przez okupanta czasopisma Ster. Jednak przynosiliśmy do szkoły skrycie książki, które były przez okupanta wzbronione, i uczyliśmy się z nich.

Tak przeszło kilka miesięcy nauki. Wreszcie kiedy Niemcy zauważyli, że nauka idzie nie po ich woli, i zaczęli bardziej się tym interesować, opuściłem szkołę i zacząłem się uczyć prywatnie. Jednak nauka na prywatnych lekcjach szła także dość uciążliwie, zawsze trzeba było się obawiać. Pewnego razu, gdy przechodziłem przez ulicę, mając ze sobą książki wzbronione przez Niemców, zatrzymali mnie dwaj gestapowcy i zrewidowali, czy nie posiadam czegoś niezgodnego z ich prawem. Ze względu na to, że nie umieli czytać po polsku, przeszedłem spokojnie, lecz nie upłynął tydzień, jak książki, które miałem do nauki i wiele innych, zostały skonfiskowane przez gestapowców przeprowadzających ścisłą rewizję w domu.

Następnie rozpocząłem naukę w gimnazjum na tajnych kompletach w Leśnej Podlaskiej, zorganizowanych przez miejscową radę pedagogiczną. Nauka na kompletach była jeszcze bardziej uciążliwa. Po pierwsze nie można było dostać książek potrzebnych do nauki, a przede wszystkim bardzo często musieliśmy przerywać lekcje, ponieważ jednymi drzwiami wchodzili Niemcy, a drugimi wychodzili uczniowie, tak aby nas nie spostrzeżono. Gdy przychodziłem na lekcję, nie mogłem przynosić żadnego zeszytu ani książki, jedynie kartki, na których były wypracowania domowe. Czasami nosiłem ze sobą niemiecką książkę, w której ukrywałem zawsze prace domowe. To okazało się dość praktyczne, ponieważ skrytka w okładce była tak urządzona, że prawie z żadnego punktu obserwacji nie można było poznać lub zauważyć nic podejrzanego.

Byłem na stancji w małej wiosce Mariampol, oddalonej o ok. dwa kilometry od Leśnej [Podlaskiej]. Mieszkałem tam bez żadnego zgłoszenia się czy zameldowania [z] urzędu gminnego. Musiałem nie tylko ukrywać książki, z których się uczyłem, strzec się przeważnie w chwilach odrabiania lekcji, ale i w wolnych chwilach kryć się przed wpadającymi dość często gestapowcami.

Tak przechodziły ciężkie chwile okupacji niemieckiej, które kosztowały wiele zdrowia, a nawet można było i życiem przypłacić – aż do czasu kiedy został pokonany ten odwieczny wróg. Dopiero [wtedy] mogliśmy nieco odetchnąć i prowadzić jawnie naukę.