St. strz. Jan Bernatowicz, ur. w 1899 r., ślusarz, żonaty.
Wzięty do niewoli 17 września 1939 r. w Kostopolu i wywieziony do kopalni rudy żelaznej „Kaganowicza” w Krzywym Rogu.
Do pracy prowadzono pod eskortą, lecz za pracę płacono jak robotnikom Związku Sowieckiego. Mieszkaliśmy w barakach za drutem kolczastym, skąd nie wolno było oddalać się, lecz utrzymanych czysto. Korzystaliśmy często z kąpieli i mieliśmy opiekę lekarską.
W końcu maja 1940 r., wywieziono nas na Północ, na budowę toru kolejowego Kotłas–Workuta.
Będąc w kołonnie idącej na czele, składającej się z 350–400 ludzi, musieliśmy budować na każdym postoju coraz to nowe ziemianki – baraki, na podmokłych terenach, w których było mokro, brudno i ciemno, bo nie mieliśmy żadnego światła. Brak było łaźni i mydła oraz opieki lekarskiej. Środków lokomocji nie było żadnych i nieraz szliśmy pieszo, z tłumokami na plecach, setki kilometrów przez bagna i lasy, głodni i obdarci. Na postoju pracy zmuszano wyrabiać niemożliwe normy do wykonania, rezultatem czego było 300 g chleba, litr owsianki lub zacierki bez soli, karcer i groźba oddania pod sąd.
W powyższych warunkach szerzyły się choroby i śmiertelność wśród nas jeńców [była duża]. Na każdym z postojów zostawialiśmy zmarłych kolegów. Kołonna nie posiadała lekarza, którego zastępował jeniec – technik dentystyczny, a nie mając leków, mało mógł pomóc swoim kolegom.
Zwolniony zostałem na skutek amnestii i wstąpiłem do polskiej armii w sierpniu 1941 r.
Miejsce postoju, 10 marca 1943 r.