Plut. Bronisław Badurak, 38 lat, policjant, żonaty.
Od 19 września 1939 r. do 16 czerwca 1940 r. byłem internowany w Litwie, przebywałem w obozie Połąga i Wiłkomierzu. 16 czerwca 1940 r. na skutek wkroczenia armii sowieckiej uciekłem do Dukszt Pijarskich, pow. wileńsko-trockiego, gdzie przebywałem u swej żony.
13 sierpnia 1940 r. zostałem aresztowany przez dwóch NKWD-zistów, którzy przybyli z dwoma policjantami litewskimi i odstawiono mnie do Mejszagoły, gdzie przebywałem w areszcie gminnym przez jeden dzień, a następnie zostałem odstawiony do więzienia łukiskiego w Wilnie. W więzieniu na Łukiszkach byłem już 15 sierpnia 1940 r. Przebywałem tam razem z policjantem Janem Sobczakiem, inż. Tadeuszem Karpowiczem i ziemianinem Benedyktem Toczyłowskim z Toczyłowa. W więzieniu na Łukiszkach zostałem osadzony w II korpusie, w celi nr 252 razem z policjantem Janem Sobczakiem. Po dwudniowym pobycie w celi 252 zostałem odstawiony do celi 237 w tym samym korpusie, gdzie nas złączono z inż. Karpowiczem. Po trzydniowym pobycie w celi 237 zostałem przeniesiony do celi 33B w tymże korpusie, w której zastałem Antoniego Dziękowskiego, z zawodu elektromontera, i Lucjana Sawickiego, ucznia piątej klasy gimnazjum, obaj z Wilna. Z celi 33B zostałem przeniesiony wraz z Dziękowskim i Sawickim do celi 274, II korpus.
26 września 1940 r. wieczorem ok. godz. 22.00 zostałem wezwany na badanie. Badał mnie śledowatiel, który miał na kołnierzu bluzy jedną szpałę, a który kazał się tytułować grażdanin śledowatiel. Pierwsze badanie odbyło się spokojnie. Po spisaniu moich personaliów śledowatel kazał mi opowiedzieć wszystko dokładnie od 17 roku życia do dnia aresztowania. Badanie to zakończone zostało o godz. 6.00 rano. Po dwudniowej przerwie zostałem wezwany powtórnie, również wieczorem, gdzie ten sam śledowatiel odczytał mi objawlenije i czy przyznaję się do winy, i czy wszystko zeznałem prawdę. Odpowiedziałem, że wszystką prawdę zeznałem, lecz do winy nie przyznaję się, na co śledowatiel odpowiedział, że samo służenie w polskiej policji jest moją winą. Po pewnej przerwie zostałem wezwany po raz trzeci do tego samego śledowatiela, który oznajmił mi zakończenie śledztwa.
18 października 1940 r. zostałem wezwany o godz. 6.00 i po przyjściu do kancelarii zastałem tam innego, który kazał się tytułować grażdanin prokurator. Ten prokurator pokazał mi moje podpisy na zeznaniach śledowatiela, czy są to moje podpisy, czy prawdę zeznałem oraz, czy przyznaję się do winy. Odpowiedziałem tak samo jak śledowatielowi. Od tego czasu byłem wzywany prawie przez dzień [sic!] przez śledowatiela i od czasu tego zaczęło się badanie burzliwe, tj.: ilu komunistów aresztowałem, a jak ważnie [są dla mnie dni] 1 maja i 7 listopada każdego roku. Badania te odbywały się pod groźbą rewolweru i oślepiania światłem elektrycznym. Wreszcie [kazali] stanąć na baczność [nieczytelne] twarzą do ściany. Ostatnie badanie miałem 18 grudnia 1940 r. W czasie badań mimo gróźb, nie bili mnie.
30 stycznia 1941 r. zostałem przeniesiony do celi ogólnej nr 30B, zbiorowej. 15 marca 1941 r. ogłoszono mi wyrok skazujący na pięć lat przymusowych prac w obozie Kotłas. 16 czerwca 1941 r. nastąpił wyjazd z więzienia z Wilna.
W więzieniu na Łukiszkach w celi nr 30B, w której znajdowali się płk. Wojciech Bogucki, mjr. Jakub Dałksza, kpt. Henryk Giedroyć, kpt. Konstanty Czyżewski, kpt. Tadeusz Kupiec, por. Stanisław Sienkiewicz oraz kilku podoficerów zawodowych z Korpusu Ochrony Pogranicza i policja. Od 15 sierpnia do 20 października 1940 r. wyżywienie było dobre (w tym czasie administracja więzienia była prowadzona przez Litwinów). Od 20 października 1940 wyżywienie w więzieniu było bardzo złe, otrzymywałem 600 g chleba i dwa razy zupy rzadkiej – tj. brudna woda zasypana jakąś kaszą lub kapusta, liście zielone. Higiena w więzieniu była dobra.
W czasie podróży z więzienia do Rosji od 16 czerwca 1941 r., która to podróż odbywała się w zamkniętych wagonach towarowych, po 30 osób w wagonie. Warunki w czasie podróży były ciężkie, wyżywienie złe, przeważnie solona ryba i po kawałku chleba, wody brak, a gdy podano nam wodę do wagonu – była to woda deszczowa z rowu, od której każdy dostał rozwolnienia. 1 lipca 1941 r. przybyliśmy na Północ do miejscowości Kożwa. 4 lipca 1941 r. załadowali nas na barki i pojechaliśmy rzeką Pieczorą, następnie Usą do Workuty, dokąd przybyliśmy 20 lipca 1941 r. W czasie podróży rzeką cierpieliśmy na brak jedzenia oraz obchodzono się z nami bardzo źle, to jest byli napuszczani przez konwój więźniowie rosyjscy, element złodziejski, którzy nas bili i odbierali ubrania.
W Workucie byłem zatrudniony przy zbieraniu kamieni i przy budowie kolei. Pracowałem tylko do sierpnia 1941 r. gdyż z wycieńczenia dostałem kurzej ślepoty.
Stosunek władz sowieckich do obywateli polskich był zły, po ogłoszeniu amnestii nieco się poprawił.
Łączności z krajem nie miałem żadnej.
Pomoc lekarska była zła, zaś lekarstw zupełnie nie było. Wyżywienie było bardzo marne, gdyż trzeba było wyrabiać normę, lecz ja jej wyrobić nie mogłem. Higiena była zła, pomieszczenie w barakach, spanie na deskach, bez sienników i nakrycia. W Workucie umierali obywatele Polacy, lecz nazwisk ich nie wiem.
12 października 1941 r. zostałem zwolniony z łagru Workuta, a droga powrotna odbywała się trzy dni statkiem, pozostała podróż do Kożwy odbywała się 190 km pieszo, reszta pociągiem i samochodami. Do Koźwy [Kożwy] przybyłem 1 listopada 1941 r. i tu byłem zatrzymany do 6 grudnia 1941 r. Od 6 grudnia 1941 r. do 15 stycznia 1942 r. znajdowałem się w podróży do Buzułuku, a ostateczne skierowanie otrzymałem do Taszkientu. Tam przedstawicielstwo polskie skierowało nas do Margielanu [Marg’ilonu], fergańskiej obłasti, gdzie wstąpiłem do 9 Dywizji polskiej armii.