STANISŁAWA GÓRECKA

Warszawa, 9 marca 1950 r. Aplikant sądowy Irena Skonieczna jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisława Górecka z d. Dominik
Data i miejsce urodzenia 21 kwietnia 1906 r., Grodzisk Mazowiecki
Imiona rodziców Stanisław i Aniela z d. Zagrajek
Zawód ojca robotnik
Przynależność państwowa polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zawód przy mężu
Miejsce zamieszkania ul. Byczyńska 11
Karalność niekarana

Przez cały czas powstania warszawskiego przebywałam w domu przy ul. Byczyńskiej 11. Szkołę u zbiegu Byczyńskiej z Boremlowską zajmowali Niemcy SS-mani od mniej więcej 1941 roku. Latem 1944 w szkole zrobione były kuchnie frontowe, dostarczające żywność na front. Nie słyszałam, ażeby ci Niemcy popełnili w czasie powstania na naszym terenie jakąś zbrodnię.

Nie wolno było tylko poruszać się po godzinie 18.00 po ulicach. Patrole SS-manów chodziły stale po naszym terenie. 22 sierpnia policjanci granatowi, wraz z jakimiś „Mongołami” w mundurach niemieckich, wyprowadzali z naszego terenu wszystkich mężczyzn i młode kobiety, mniej więcej od Gocławka aż do ul. Wiatracznej. Z punktu zbornego, który Niemcy zrobili na Komisariacie XVII przy ul. Grochowskiej, mężczyźni zostali dalej poprowadzeni na Dworzec Wschodni, skąd wagonami bydlęcymi przewieziono ich do Niemiec. Po wyprowadzeniu mężczyzn Niemcy przeprowadzili w domach bardzo szczegółową rewizję,szukając ukrywających się.

Niemcy rabowali po domach krowy, świnie, które były im potrzebne do konsumpcji, rabowali także porządniejsze meble itp.

3 września 1944 znowu Niemcy wywozili z naszego terenu ludność. Zostawiali tylko starców i matki z małymi dziećmi. Ja jednak z punktu zbornego zostałam zawrócona, gdyż moja córka Stanisława, chora na zapalenie płuc, zemdlała, więc Niemcy kazali mi ją odprowadzić do domu.

Przed samym wkroczeniem wojsk radzieckich na nasz teren Niemcy dokonali u nas wielu gwałtów na młodych kobietach.

Nie byłam świadkiem naocznym tej zbrodni, nie znam także żadnego z nazwisk zgwałconych kobiet.

O żadnych innych zbrodniach na tym terenie słyszałam.

Z tych mężczyzn, których ja znałam, a zostali wywiezieni do Niemiec, żaden nie padł ofiarą egzekucji. Przeważnie wszyscy powracali do domów po powstaniu.

W szkole przy ul. Kordeckiego (numeru nie znam) stacjonował Wehrmacht. Żołnierze niemieccy obchodzili się z ludnością raczej łagodnie, jak słyszałam.

Na tym protokół zakończono i odczytano.