Marian Aponiuk
kl. Va
Wisznice, 19 czerwca 1946 r.
Moje najważniejsze przeżycie wojenne
Pewnego dnia, kiedy przechodził front, to my wszyscy pouciekaliśmy do lasu. Niemcy szli pieszo i jechali na koniach, dobytek zabierali ludziom i z sobą brali. Kiedy Niemcom zabrakło dobytku ze wsi, to przyjechali do lasu zabierać. W lesie stała partyzantka i zaczęli do Niemców strzelać, a Niemcy w odwrót i też zaczęli strzelać. My wszyscy dalej w las zaczęliśmy uciekać. Z drugiej strony lasu też stała partyzantka. Jak posłyszeli strzały, też ruszyli na Niemca. Niemiec zaczął uciekać w bagna. Dział, koni i wszystkiego przez błoto nie dali rady przeciągnąć, to pozostawiali. Później ludzie wszystko zabrali.
Młodzi chłopcy poszli z polską [?] partyzantką na Niemca. Sowieci szli pieszo, końmi jechali, później działa ciągnęli – i wszystko poszło na Niemca pod Warszawę. I lotnisko Sowieci zrobili w Wisznicach. Co to była za uciecha, kiedy z bliska samolotowi można było się przyjrzeć.
Niemiec był taki chciwy, chciał zawojować cały świat, ale przepadł na całe tysiąc lat.