STANISŁAW MAZGAJCZYK

Stanisław Mazgajczyk
Horodło, 17 czerwca 1946 r.

Odwrót Niemców

Było to w czerwcu, dochodził nas huk strzałów spod Kowla. Ludzie opowiadali o dziwnej mocy katiuszy, której Sowieci używali do wypędzania Niemców z kraju. Każdy wyglądał frontu przechodzącego przez jego miejscowość, a z nim razem zbawiennych wojsk sowieckich, które nas miały wyswobodzić z jarzma niemieckiego.

Wreszcie nadszedł ten czas. Niemcy nerwowym ruchem wycofywali się pod pozorem zebrania większych sił i mieli uderzyć powtórnie. Lecz pewnego ranka ujrzeliśmy większą liczbę Niemców w okopach. Jeden podszedł do nas i powiedział, że ,,Iwan” następuje i tutaj będzie front. My, zabierając z sobą ważniejsze rzeczy, tj. pościel, przyodziewek, chleb i bydło, uciekliśmy w pole.

Na drugi dzień rano przyszedłem do domu i zobaczyłem wszystko zrujnowane. Na podwórzu leżało pierze i głowy porżniętych kur. W mieszkaniu było wszystko przewrócone do góry nogami. Przejęty trwogą wyszedłem do sadu, aby zobaczyć, co się tam dzieje. Najpierw zobaczyłem koguta uciekającego, a za nim Niemca gnającego z ogromnym kijem, potem trzech Niemców wydzierających miód pszczołom i rozrzucających je po całym sadku. Gdy się o to upomniałem, dostałem w twarz i parę kopsów. Z taką odprawą wróciłem do naszego obozu. Kiedy przyszedłem drugi raz, Niemiec pijany wyjął rewolwer i chciał mnie zastrzelić, lecz szczęściem uciekłem.

Przyszliśmy aż na czwarty dzień, kiedy już Niemców nie było. Zastaliśmy wszystko w okropnym nieładzie, na podwórzu świnię śmierdzącą, pewnie zastrzeloną przez Niemców. Wszystko doprowadziliśmy do dawnego porządku. Teraz żyjemy dalej, jak należało, lecz ze smutkiem w duszy, że Polska, nasza kochana Ojczyzna, przeżywa tak ciężkie chwile.