Alina Kwasowiec
kl. VIa
Publiczna Polska Szkoła Powszechna w Radzyniu
Moje przeżycia z czasu wojny
1 września 1939 r. był dniem, który wstrząsnął całym narodem polskim. W dniu tym nawała niemiecka zalała Polskę – rozbiła armię, wojsko, naród i rodziny. Dzień ten na zawsze zostanie w mej pamięci jako coś strasznego, co przez całe lata za nami idzie, to wieczny strach o los najdroższych, to ciągła walka rodziców o chleb powszedni.
W dniu wybuchu wojny byłam jeszcze małym dzieckiem, ale twarz rodziców i ich zachowanie dało mi do zrozumienia, że stało się [coś] strasznego i niecodziennego. Nagły wyjazd z walizami i tobołami, a potem kompletna ruina domu i utrata najbliższych krewnych, których już nigdy się nie zobaczy. Cudowne ocalenie życia, które zawdzięczam poświęceniu rodziców, i w końcu skromne przytulisko na dłuższy okres we Włodawie.
Tu w nocy 22 czerwca 1941 r. obudziły nas strzały armatnie. Nowa wojna, nowy strach. Nad naszymi głowami tylko świst kul. Cały dzień siedzieliśmy w schronie. Ale i to przeżyliśmy.
Potem nastąpiły miesiące, w których widziałam przestrach rodziców za każdym zbliżeniem się Niemców. Wiadomości z więzień i obozów wyczerpywały nerwy nie tylko starszym, ale i ja przeżywałam, patrząc na ból, jaki targał sercami dobrych Polaków.
W 1944 r. przyjechaliśmy do Radzynia, ale wojna szła za nami, już po kilku miesiącach musieliśmy wyjechać na wieś, bo znowu zbliżał się front niemiecko-sowiecki. Bombardowanie miast, torów i wsi, huk rozrywanych bomb. Radzyń w ogniu. Dziś pali się zamek, dziś ta dzielnica, jutro inna. Trupy – ciągle ktoś ranny i zabity. Ciągłe szarpanie nerwów.
Nareszcie nadszedł radosny 22 lipca. Jesteśmy wolni – wkroczyły dumnie do miasta wojska polsko-radzieckie. Załopotały polskie sztandary, zagrzmiała pieśń Jeszcze Polska nie zginęła Wróg znienawidzony, pokonany uciekł do swojej ojczyzny, a za nim w zwycięskim pochodzie silna, potężna armia polsko-radziecka.