Danuta Kozakiewiczówna
kl. VI
Wisznice, pow. Włodawa, woj. lubelskie
Przeżycia z czasów okupacji niemieckiej
Męczył nas Niemiec przez pięć lat i męczyłby jeszcze dłużej, gdyby nie nasz wybawiciel kraju – armia rosyjska. W 1943 r., gdy miał przechodzić front, było wiele strachu, gdyż w nocy zaczęły się ukazywać samoloty lecące wysoko w górze, migocąc jako gwiazdy, które budziły wszystkich swym przeraźliwym warkotem. Potem, gdy minęło kilka dni, dały się słyszeć huki kul armatnich. Okupanci niemieccy zaczęli wkoło naszego mieszkania kopać okopy, gdyż mieli zamiar stoczyć tu bój.
Zaraz po południu ja z siostrą, bratem i wujenką poszliśmy do Curynu. W tę noc nocowałam w Curynie. Niedługo zaraz, wieczorem, gdy tylko położyłam się spać, nadleciał samolot i rzucił bombę. W tym czasie to sama nie wiedziałam, czy żyję, czy już pożegnałam się ze światem. Po pewnej chwili, gdy oprzytomniałam, że jeszcze żyję, podziękowałam Bogu za ocalenie i tak przez całą noc drżałam ze strachu.
Nazajutrz rano z wujenką, wujkiem, siostrą i bratem siedzieliśmy w okopie, gdzie często ponad głowami świstały kule. Po południu zaczęły już świstać kule armatnie. Ja siedziałam w okopie i wyglądałam, kiedy przyleci przeznaczona kula śmierci.
Potem, gdy trochę ucichło, wyszłam z okopu i ujrzałam dym wznoszący się ponad horyzontem, tworzący czarne obłoki w kształcie bałwanów na morzu, wtedy gdy burza szaleje. W tym czasie stanęłam przy drodze i wyglądałam, kiedy podpalą nasze mieszkanie, gdyż mieszkania naszych sąsiadów płonęły. Nie miałam zamiaru pomyśleć o tym, że nasze mieszkanie pozostanie niepodpalone, a jednak ocalało z łaski Pana Boga.
Nazajutrz rano wychodząc z domu, dostrzegłam na drodze naszych wybawicieli, Sowietów. [Ocalili nas] przed tak strasznym wrogiem Niemcem, który chciał zająć wkrótce całą Europę pod swój rząd niemiecki. Do południa byłam w Curynie, a po południu przyszłam do domu i już nie miałam strachu, gdyż wroga strasznego wygnano z naszych okolic.