MARIAN KIEŁCZEWSKI

Marian Kiełczewski
kl. VII

Przeżycia wojenne

Kiedy wojska niemieckie poszły na Rosję, z początku widzieliśmy sami, że bardzo łatwo Niemcy pędzą Sowietów. Potem były różne pisma niemieckie, tam też pisali, że pędzą Sowietów. Niemcy długo pędzili Sowietów.

Wreszcie zaczęto mówić, że Rosja dostała bardzo dobrą broń od Stanów Zjednoczonych [i] pędzi Niemców z powrotem. Do szeregów Rosji wstąpili Polacy, którzy byli w niewoli. Niedługo słyszeliśmy już strzały, strzały te nieco ludzi pocieszyły. Co dzień, to bliżej dawały się słyszeć strzały.

Wreszcie okolice nasze zostały zalane wojskiem niemieckim. Trzy dni nie ruszali nas z miejsca, aż na czwarty przyszło zawiadomienie, żebyśmy się wybierali z wioski. Ta nowina bardzo ludzi zasmuciła.

Ja w tym czasie pasłem krowy, gdy przyszła siostra i mówi, żebym krowy pędził do domu, bo będziemy uciekali. Zaraz w wieczór wybraliśmy się do kuzynów do Folwarku, tam wojska jeszcze nie było. Byliśmy tam dzień i noc, rano przyjechało i tam wojsko i zaraz kazano nam się wybierać. Wybraliśmy się na noc do lasu, w lesie byli już sąsiedzi.

Nazajutrz rano kule zaczęły padać blisko nas. Jeden pocisk ranił sąsiadom krowy. Strzały zbliżały się szybko. Niedaleko na górze zobaczyliśmy bardzo dużo wojska. Strach ogarniał wszystkich. Wszyscy myśleli, że to Niemcy, [a] byli to Sowieci. Niemcy byli już daleko, koło Piasków.

Wojsko zbliżało się ku nam. Gdy się zbliżyło nieco, każdy poznał żołnierzy sowieckich. Witano ich z wielką uciechą. Ja przyglądałem się ciekawie nowoczesnej broni, jakiej za Niemców nie widziałem. Sowieci długo przy nas nie stali, bo starszy powiedział: Pojdiom wpieriod i żołnierze poszli, rozchodząc się na małe grupy w życie.

Ja siedząc opodal okopu, usłyszałem w życie przeraźliwy jęk, który utkwił mi w sercu. Myślałem, że kto z cywila został ranny. Gdy podbiegłem, zobaczyłem Niemca, który tonął we krwi. Niemiec był bez nogi. W ręku trzymał rewolwer, jeszcze polski. O kilka kroków stał Sowiet, Sowiet zaraz zbliżył się do Niemca i zabił go z automatu. Rewolwer zabrał i poszedł.

Gdy wróciłem, fura była już gotowa. Wsiadłem i pojechaliśmy do domu. Każdy był ucieszony, że żyje i jest zdrowy. Po drodze widzieliśmy konary drzew połamane przez bomby. Zbliżając się do wioski, ujrzeliśmy trzy spalone mieszkania. Ludzie ci nie cieszyli się tak życiem jak ci, którzy mieli mieszkania w porządku.