LEON RAPACEWICZ

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Kpr. Leon Rapacewicz, rocznik 1914, rolnik, kawaler.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Zostałem aresztowany z całą rodziną (ojciec, matka, brat, siostra i bratowa) 10 lutego 1940 r. Którego brata aresztowali w listopadzie, daty nie pamiętam [sic!]. Byliśmy aresztowani we wsi Lalkowszczyzna, pow. Mołodeczno, woj. wileńskie.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Byliśmy wywiezieni na Ural, do swierdłowskiej obłasti, rewdański rejon, posiołek Diechtiarka [Diegtiarsk], a my, Polacy, byliśmy na posiołku, nazywał się konny dwor. Pracowaliśmy w kopalni rudy miedzianej. Ze mną pracowali razem mój brat Witold i [moja] siostra Maria. To miejsce, gdzie pracowaliśmy, nazywało się szachta druga kapitalna.

4. Opis obozu, więzienia:

Ten posiołek, gdzie żyliśmy, był naokoło w lesie [sic!], na szczycie gór uralskich na granicy Europy i Azji. Teren był górzysty i skalisty. Budynki były możliwe, ale ciasne i dużo pluskiew.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Nas było na tym posiołku przeszło trzy tysiące i Żydów coś przeszło tysiąc, prawosławnych było bardzo mało – [stanowili] jeden procent, Białorusini tyle samo, Ukraińcy pół procent, a tak – sami Polacy. Żyliśmy między sobą bardzo dobrze. Na tym posiołku, gdzie ja byłem, najwięcej było wywiezionych osadników, kolonistów, gajowych i innych, którzy sprzeciwiali się władzom sowieckim. Było kilkunastu inżynierów leśnych i policji.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Pracowałem na trzy zmiany po osiem godzin. Praca była bardzo ciężka, zawsze nam kazali wyrabiać normę, ale nikt tej normy nie wyrobił, bo nie mógł – była bardzo wysoka. Zawsze nam robili zebranie naczelnicy i pytali, dlaczego my nie wyrabiamy normy. Mówiliśmy, że nie możemy wyrobić tej ich normy. To oni na nas [mówili] różnie: sabotażniki, wreditieli, kontrrewolucjoniery, „Zapomnijcie o swojej Polsce, już wy jej więcej nie zobaczycie, tu pozdychacie, na to was przywieźli, żeby was tu zniszczyć”. A o nagrodach, to szkoda było nawet gadać – co człowiek zarobił, tego nigdy sprawiedliwie nie wypłacili. Co do wyżywienia, to wszystko było na kartki, jak dali ci więcej zarobić, to w magazynie nic nie było, jak było co więcej w magazynie, to mało ci wypłacili. I tak stale człowiek cierpiał nędzę i głód. Mało tego, musiał jeszcze stać w kolejce dwie, trzy godziny, a czasem i pół dnia i nie zawsze dostał [to], za czym stał. Rosjanie z nas się śmiali: „Przyzwyczajajcie się, Polacy, do kolejki”.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Władze NKWD pilnowały nas na każdym kroku, żebyśmy nie uciekali i zawsze nam mówili, żebyśmy nie myśleli o Polsce, że już jej nie będzie, że nas przywieźli tu, żebyśmy im pracowali i tu wymarli. I że nigdy nigdzie nie wyjedziemy. Mówili, że oni zagarną cały świat.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była zupełnie słaba, bo nie mieli czym [leczyć]: recepty pisali na gazetach, a Polakom to nie chcieli dawać zwolnienia od roboty, wszystkich pędzili do pracy. Z rozkazu NKWD lekarz nie dawał zwolnienia, kiedy [chory] nie miał 40-stopniowej gorączki; gdy chory [był] bez gorączki, to musiał iść do roboty. NKWD odliczało od każdego pracującego Polaka dziesięć procent na swoją pensję i swoje rozchody kancelaryjne. Jak nie poszedłeś do roboty, odliczali z zarobku 25 proc. przez sześć miesięcy, za trzecim razem za niewyjście na robotę sadzali do kryminału i [wywozili] na północ.

Zginął jeden inżynier leśnik, nadleśniczy Pawlik, który był w 1939 r. w nadleśnictwie Krasne nad Uszą, pow. Mołodeczno, woj. wileńskie, dyrekcja wileńska. Rydzkiewicz z Lebiedziewa, woj. wileńskie. Mikołaj Kopciuch, syn gajowego z Lasów Państwowych, pow. Mołodeczno, woj. wileńskie. To w czasie wybuchu wojny z Niemcami byli aresztowani i nie wrócili, prawdopodobnie zostali rozstrzelani.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Z Polski otrzymywaliśmy listy i posyłki do 16 kg.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

1 września 1941 r. dostałem dokument z trzymiesięcznym terminem, tzw. udostowierienije. Kiedy dostaliśmy dokumenty, to zebrało się nas kilka rodzin i uciekliśmy na południe, bo nie puszczali. Ja z rodziną [udałem się] do środkowej Azji. Tu polska placówka dała nam skierowanie, no i byliśmy w kołchozie. Było bardzo źle, potem ja zostawiłem rodzinę w kołchozie, a sam pojechałem szukać swego wojska. Przyjechałem do Kermine, był pobór do wojska, przyszedłem, zapisałem się i po paru dniach odprawili nas kilku do 7 Pułku Artylerii Lekkiej, do [Kenemech?].