1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Kanonier Henryk Majsy, uczeń liceum, kawaler.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
13 kwietnia 1940 r. o 5.00 nad ranem, po szczegółowej rewizji przeprowadzonej przez dwóch członków NKWD oraz jednego milicjanta Ukraińca, zostałem wraz z nierodzoną matką wywieziony do ZSSR. Jako powód wywiezienia podawał mi NKWD-zista nieprzychylne ustosunkowanie się sąsiadów do nas: Wasz narod nie żełajet, cztoby wy zdzieś żyli, a następnie złe ustosunkowanie się nas samych do rządu ZSSR. (Na dwóch głosowaniach byłem tylko raz i wówczas porwałem bilecik głosujący, co mi zresztą NKWD-zista przypomniał). Jednak za fakt[yczny powód] mego zesłania uważam aresztowanie mego ojca, który służył w Policji Państwowej w Łucku.
Po przewiezieniu nas samochodem ciężarowym na stację kolejową pod eskortą składającą się (oprócz wyżej wymienionych dwóch członków NKWD oraz jednego milicjanta) z jeszcze dwóch milicjantów uzbrojonych w karabiny, wyładowaliśmy się do wagonów towarowych, biorąc ze sobą po 150 kg bagażu na osobę, po czym natychmiast zamknięto drzwi. Przez dwa dni, które staliśmy na stacji, nie pozwolono nam na żadną styczność z osobami spoza wagonu. Doszło do tego, że pozamykali wreszcie okna i grozili, że w razie otwarcia będą strzelali. Przypuszczam, że powyższa groźba w żadnym wypadku nie zostałaby wykonana.
Przez cały czas podróży dostaliśmy tylko dwa razy strawę gotowaną, ale zimną. Na pytanie, dlaczego nie dają nam jedzenia, NKWD-ziści odpowiadali, że mamy sporo swych zapasów i że jesteśmy burżujami, nie powinniśmy się niczego domagać. Podróż nasza trwała 18 dni, w bardzo ciężkich warunkach higienicznych. Przywieziono nas nad rzekę Irtysz do Pawłodaru. Stąd przewieziono nas samochodami ciężarowymi.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Miejsce przymusowych robót to Majkain [Majkajyn] Zołoto, posiołek CES.
4. Opis obozu, więzienia:
Z chwilą naszego przyjazdu żadnych budynków tam nie było, tak że musieliśmy sami budować sobie pałatki z dykty pokryte brezentem. W pałatkach tych mieszkaliśmy do połowy listopada. Do chwili mego wyjazdu do Wojska Polskiego zostało pobudowanych w posiołku mieszkalnym 12 budynków dwunastoizbowych. Natomiast w posiołku fabrycznym zbudowano cztery budynki dwupiętrowe i trzy budynki jednopiętrowe. Były budynki dla składów, kół maszyn itp. Warunki mieszkaniowe były okropne z powodu dużej liczby osób przydzielonych do jednego pokoju. W pomieszczeniu o wymiarach cztery na dwa metry mieszkało dziesięć osób. Higiena nie odbiegała od warunków mieszkaniowych. Powodem była ciasnota, po drugie poziom kulturalny osób zamieszkałych był na ogół niski, po trzecie ciągłe przebywanie w pracy nie pozwalało na dostateczne utrzymanie higieny.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Spośród wszystkich osób znajdujących się na CES-ie przeważającą liczbę stanowili Ukraińcy – nacjonaliści wywiezieni za działalność, jeszcze na terenie Polski, na szkodę rządu polskiego, a potem na szkodę rządu ZSSR. Byli to przeważnie bogatsi rolnicy, nauczyciele. Drugą grupą byli Białorusini drobnorolni i trzecią, najmniej liczną, stanowili Polacy. Byli to wojskowi w stanie spoczynku, żony policjantów, nauczycieli i urzędników. Stosunki między tymi trzema grupami były wręcz nieprzyjazne, szczególnie między Polakami a Ukraińcami. Powód do zamkniętych [sic!] nienawiści dawali zawsze Ukraińcy.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Praca w posiołku rozpoczynała się o godz. 6.00 rano w lecie, w zimie o 7.00. Pracowało się na trzy zmiany. Warunki pracy były złe z powodu złych narzędzi do pracy, normy wysokie. W początkach pobytu na CES-ie nikt ani połowy normy nie wypełnił z powodu jej wielkości. Z czasem zostały zmniejszone. Wynagrodzenie – zrozumiała rzecz – było minimalne. Jeżeli chodzi o wyżywienie, to w początkach nie było jeszcze najgorsze ze względu na to, że można było sobie coś dokupić i w stołowych – kuchniach – można było dostać coś do zjedzenia. Jednak z chwilą wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej warunki wyżywienia stały się okropne, tym bardziej, że budowa całego stroitielstwa została przerwana. Tak samo było i z odzieniem. Roboczych ubrań do pracy ani nie sprzedawali, ani nie dawali. Jeżeli się jednak zdarzył wypadek, to dostały je tylko osoby, które kręciły się koło naczelników czy prorabów.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
O sposobach badań przez NKWD powiedzieć nie mogę, gdyż na badaniach takich nie byłem. Natomiast, jeżeli chodzi o propagandę komunistyczną, była prowadzona na szeroką skalę. Ciągle [odbywały się] mityngi, zebrania, na których wciąż się słyszało o dobroci komunizmu, o wydajności pracy w ustroju komunistycznym, o świetnym życiu każdego człowieka po zapanowaniu komunizmu na całej kuli ziemskiej. Osobami, które agitowały i przemawiały do naszego sumienia, byli Rosjanie, nie brak też było i osób wywiezionych – Ukraińców.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
O pomocy lekarskiej nie może być mowy ze względu na to, że nie było na miejscu żadnych leków. Tak że wysiłki jednej z pań, która w początkach sprawowała funkcję lekarza i która poprzestawała na radach własnych, nie mogły mieć znaczenia przy poważniejszych chorobach. Chorobą, na którą zmarło ok. 25 osób, był tyfus. Chorych, po stwierdzeniu wyżej wymienionej choroby, odwożono do szpitala, lecz widocznie nic to nie pomagało. Brakowało lekarstw. Osoby które umierały, były w starszym wieku.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Do czasu wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej można było się komunikować z rodziną listownie. Z wybuchem wojny wszelka łączność zanikła.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
We wrześniu 1941 r. wraz z kilkudziesięcioma Polakami zapisałem się na ochotnika do Wojska Polskiego. Nasz wyjazd dowiódł dopiero, jak odnosili się do nas Rosjanie. Mówili, że wiedzą o tym, że jedziemy do wojska po to, żeby się później z nimi bić. Warunki, w jakich jechaliśmy do Wojska Polskiego były o stokroć gorsze od tych, w jakich przyjechaliśmy. Na cały czas podróży z żywności nic nam nie dali. Nie chcę nawet liczyć, że jeden śledź i 300 g chleba na trzy–cztery dni nazywa się racją żywnościową. Jechaliśmy w wagonach towarowych. Na stacjach trzymano nas nieraz po dwa dni. Bywało, że ktoś z nas zwrócił się z prośbą o udzielenie informacji do jakiegoś milicjanta, to ten – dowiedziawszy się, dokąd jedziemy – odwracał się lub mówił: Iditie do waszewo naczalstwa.
Ponieważ jesienny wyjazd nie udał się z powodu zapełnienia miejsc przez Polaków wcześniej przybyłych do miejsc postoju Wojska Polskiego w Rosji, przeto musieliśmy wracać do swych poprzednich miejsc zamieszkania lub rozjechać się po okolicznych kołchozach. Wjazd do miast i mieszkanie w nich były zabronione. Warunki w kołchozach okropne. Jako racja dzienna po dziesięciu godzinach pracy przy zbieraniu bawełny był jeden placek żytni i jeden talerz zupy.
Wróciłem na CES. W początkach lutego zdarzyło się, że syn pewnej pani przyjechał na urlop do matki. Chciałem wykorzystać ten moment jako okazję nadarzającą się do dostania się do Wojska Polskiego. W tym celu udałem się do wojenkomatu z prośbą o wydanie mi jakiegoś papierka na wolny przejazd koleją. Naczelnik NKWD Dmitrow zagroził mi aresztowaniem i oddaniem mnie pod sąd wojenny, jakobym ja działał na ich szkodę. Zwymyślał mnie i powiedział, że żadnej armii polskiej nie ma, a gdyby nawet była, to i tak by mnie nie puścił, ponieważ są potrzebni ludzie do roboty. Za to, że pojechałem do niego z prośbą, po uprzednim zwolnieniu się u naczelnika, zostałem skazany na sześć miesięcy płacenia kary w wysokości 25 proc. mego miesięcznego zarobku. Ostatecznie dostałem się do Wojska Polskiego w marcu 1942 r. wraz z kilkudziesięcioma Polakami.
8 marca 1943 r.