Przewodniczący: Co świadkowi wiadomo w niniejszej sprawie?
Świadek Gelade: Proszę Wysokiego Sądu, od października 1940 r. do 14 listopada 1942 r. przebywałem w getcie w Piotrkowie. Od października 1942 r. do listopada 1944 r. przebywałem w obozie pracy w Piotrkowie na Bugaju, gdzie dawniej znajdowała się fabryka manufaktury, a później fabryka wyrobów drewnianych.
Przewodniczący: Ile osób przebywało w tym obozie pracy?
Świadek: Ok. tysiąca Żydów i dwóch tysięcy Polaków. Po wysiedleniu z getta niewywiezione resztki [ludzi] osadzono w blokach otoczonych drutem kolczastym na ul. Jerozolimskiej, gdzie przebywało trzy tysiące Żydów. Stąd prowadzono nas do pracy na Bugaj. Tak trwało [to] do sierpnia 1943 r., a później przeniesiono nas do fabryki na Bugaju. To był już odrutowany obóz pracy. Pieczę nad nami miało gestapo, a od drugiej połowy listopada Schupo. Kilka dni po objęciu obozu przez Schupo zostaliśmy powiadomieni, że naszą placówkę pracy zwiedzi oskarżony. Ja pracowałem jako kierownik wydziału włókienniczego, manufaktury, konfekcji. Myśmy te wszystkie artykuły sortowali. Mówiono nam, że jak przyjedzie oskarżony, wszystko ma być w porządku. Mieliśmy chować dzieci i starców. Podczas wysiedlania z getta udało się nam uratować kilkadziesiąt dzieci. W tym dniu, kiedy oskarżony przyjechał, zwiedził wszystkie placówki.
Przewodniczący: A skąd świadek wie, że to był oskarżony, który tę placówkę zwiedzał?
Świadek: Pracowałem w sortowni, pilnowało nas Schupo, od nich dowiedzieliśmy się, że przyjedzie szef policji – Standartenf ührer. Po wizytacji oskarżonego dowiedzieliśmy się, że nasze „małe getto” jest za duże. Było nas wtedy trzy i pół tysiąca osób. Poinformowano nas, że może zostać 2600–2700 osób. W związku z tym zaczęły się selekcje. Aresztowanych umieszczono w synagodze. Aresztowania trwały do 19 grudnia. Ludzie przebywali tam w okropnych warunkach higienicznych. Pilnowało ich ukraińskie SS. Na dziewczętach dokonywano aktów gwałtu. Byliśmy całkowicie bezradni. Udawało się nam za wysokim okupem złota w niektórych wypadkach pomóc uwięzionym. Niektórzy żandarmi za wysokim okupem z tutejszej synagogi wywozili niektórych nawet do Warszawy. Od jednego z takich żandarmów dowiedzieliśmy się, że ci ludzie będą siedzieli tu tak długo, aż przyjdzie rozkaz od oskarżonego.
Przewodniczący: Kto podawał jeść tym ludziom?
Świadek: Nikt. Udawało nam się [dać je] tylko potajemnie za pośrednictwem przekupionych Ukraińców. 19 czy 20 grudnia 1942 r. przyjechała komisja na czele z oskarżonym. Byli na miejscu i wszystko oglądali. Oglądali koce i kołdry watowe. Te, które były w lepszym gatunku, szły do Radomia do SS, gorsze rzeczy były sprzedawane na miejscu. Jeżeli chodzi o meble, to szły przeważnie do Krakowa i Radomia. Nazajutrz po wizycie oskarżonego, a nawet dwie godziny później dowiedzieliśmy się, że wszyscy znajdujący się w synagodze zostali rozstrzelani i pochowani we wspólnym grobie. Ekshumacja ich już się odbyła i znajdowały się tylko same kości.
Przewodniczący: Czy osoba, o której świadek mówił, która brała udział w ten inspekcji [i] wydawała te polecenia, [to] był istotnie oskarżony?
Świadek: Tak jest. Przysięgałem i jestem całkowicie odpowiedzialny za wypowiedziane słowa. Nie jest to ten sam Böttcher co wtedy, ale go poznałem. Zmienił się bardzo.
Chciałbym jeszcze dodać, że wkrótce po wizytacji, tego samego dnia, kiedy była egzekucja, przyszedł jeden z Schupo i powiedział, że należy przygotować paczki dla tej komisji. Chodziło tu o puchowe kołdry i koce. Paczki dla tych członków zostały zrobione. Po tej egzekucji otrzymaliśmy rzeczy do sortowania po zamordowanych.
Przypominam sobie również, że w grudniu 1942 r. widziałem ogłoszenie wydane przez oskarżonego [i] przez niego podpisane: SS- [und] Polizeiführer H. Böttcher – Standartenführer. Zawierało ona dwa punkty:
1) że za przechowanie Żyda grozi kara śmierci,
2) że każdy, kto wskaże miejsce, gdzie się przechowuje Żyda, otrzyma nagrodę w wysokości kilku kilogramów cukru, tłuszczu, wódki itd.