JAN FURMAN

Kpr. rez. Jan Furman, 30 lat, rolnik, kawaler.

Zaaresztowano mnie 26 lutego 1941 r. o godz. 23.30 we wsi Dźwinogór, pow. buczacki, pod zarzutem agitacji przeciwkołchoźnej. Pięciu milicjantów i jeden cywilny przyjechało mnie aresztować. Odwieźli mnie do aresztu w Buczaczu, później w Czortkowie.

Życie więzienne przedstawiało się tak: o 5.00 rano podjom, o 6.00 śniadanie – pół litra zupy (woda gorąca i do dziesięciu ziaren kaszy), o 12.00 obiad, taki sam jak śniadanie, o 15.00 kawałek chleba (400 g), o 18.00 kolacja jak wyżej. Nie każdego dnia był spacer (pięć minut) w zabudowaniu więziennym. Nasza sala miała rozmiary 15 na 5 m. Więźniów mieściło się od 70 do 90. Smród był bardzo wielki z powodu wadliwej kanalizacji. Więźniowie musieli zachowywać bezwzględną ciszę.

Skład więźniów: ok. 50 proc. [stanowili] Polacy, 40 proc. Ukraińcy, 10 proc. Żydzi. Poziom umysłowy i moralny: 50 proc. [stanowili] wieśniacy, 50 proc. [ludzie z] wykształceniem wyższym do absolwentów gimnazjum. Moralność [była] wysoka. Przestępstwa różne: od agitacji do [nieczytelne] nielegalnych (kontrrewolucjoniści) [nieczytelne].

Warunki sanitarne [były] bez porównania złe.

Chociaż raz na tydzień przychodził doktor, lekarstw żadnych nie było.

29 czerwca 1941 r. wywieziono mnie do więzienia w Gorkim. Podróż była bardzo ciężka. W wagonie towarowym o pojemności 15 t mieściło się 115 osób. W czasie podróży w moim wagonie zmarło siedem osób. Nazwisk nie znam z tego powodu, że oni nie byli z mojej celi.

W sąsiednim wagonie przez czas podróży umarło 35 osób. Śmiertelność była spowodowana brakiem powietrza, gorącem i brakiem wody (na wagon dawali dwa wiadra dziennie).

Z więzienia w Gorkim wywieziono mnie do łagru w Suchobezwodnoje [?], obozu leśnego. Baraki [były] drewniane, więźniowie różnych narodowości: Moskale [stanowili] 90 proc., reszta: Uzbecy, Ukraińcy, Białorusini (obywatele sowieccy), Żydzi i my – pięciu Polaków. Dzień rozpoczynał się pobudką o godz. 5.00. Potem śniadanie i marsz w las oddalony od obozu 12 km. Żeby zarobić na trzeci kocioł (najlepszy), trzeba było wyrobić 150 albo i 200 proc. normy. Na sto procent trzeba było zrąbać, przerżnąć piłą i ułożyć cztery metry sześcienne brzozy.

Ubrania nie było, życia kulturalnego także. Pomoc lekarska była o tyle, że jak [ktoś był] chory, to dostał zwolnienie od pracy na dzień, dwa czy trzy dni.

Zwolniony zostałem 21 września 1941 r. i pojechałem do Buzułuku, ale mnie wysłano do Tockoje. 15 października 1941 r. zostałem tam przyjęty do Wojska Polskiego.

Miejsce postoju, 7 marca 1943 r.