LEON EJDA

Warszawa, 12 października 1948 r. Członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia Halina Wereńko, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Leon Ejda
Imiona rodziców Bazyli i Anna ze Skowronków
Data urodzenia 12 kwietnia 1911 r. w Białobrzegach
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie cztery klasy szkoły powszechnej
Przynależność państwowa i narodowość polska
Miejsce zamieszkania Białobrzegi, gm. Nieporęt
Zawód rolnik

Mieszkam w Białobrzegach naprzeciwko koszar. Jesienią 1941 roku – daty dokładnie nie pamiętam, lecz było w okresie kopania kartofli – do koszar w Beniaminowie przybył pierwszy transport jeńców radzieckich w liczbie kilkuset osób. Koszary uprzednio zostały ogrodzone drutem kolczastym. A w miarę przybywania dalszych transportów jeńców budowano baraki. Widziałem, jak nadchodziły transporty od strony Nieporętu. Jeńcy szli bardzo wycieńczeni, widziałem, że niektórzy jechali na furmankach, na których wieziono też zwłoki.

Jesienią 1941 zostałem zatrudniony przy budowie baraków. W tym okresie, daty nie pamiętam, widziałem jak przyprowadzono większy transport jeńców, zgromadzono ich w ciasnym baraku, powstał jakiś krzyk, po czym Niemcy oddali z ustawionego karabinu maszynowego dwie serie w otwarte drzwi. Widziałem, iż jeńcy wywozili zwłoki swoich towarzyszy.

Niejednokrotnie widziałem, jak żołnierze niemieccy bili jeńców bez żadnego powodu, a także przy wydawaniu posiłków. Trzymano ich w drewnianych barakach, gdzie sypiali na gołych deskach, panował tam brud i było bardzo dużo insektów. Widziałem, jak jeńcy na podwórzu zgarniali ręką z odzieży wszy.

Widziałem niejednokrotnie, jak słabych jeńców wyciągano z baraków, współtowarzysze zabierali ubranie, a słabego zostawiano pod barakiem, gdzie umierał.

Szpital mieścił się w budynku koszar posiadającym sale, które mieściły po 48 osób. Prócz tego osobno był jeszcze oddział zakaźny. Szpitale były przepełnione i większość chorych tam nie trafiała. Największe nasilenie epidemii było zimą 1941/42 i na wiosnę 1942 roku. Codziennie rano i po południu przybywały dwie parokonne furmanki i zabierały zwłoki nagromadzone na stosach pod barakami. Największe nasilenie głodu było też w tym czasie. Niedługo po przybyciu pierwszych transportów widziałem, jak jeńcy radzieccy jedli nasiona lipy, przy czym raz byłem świadkiem, jak podoficer niemiecki zastrzelił jednego jeńca za te nasiona. W ciągu następnych lat widziałem, że jeńcy jedli trawę, tak że na terenie obozu trawa była zawsze wyrwana.

Ilu jeńców radzieckich przebywało w obozie, tego nie wiem. Zimą 1942 roku słyszałem, jak Niemcy ze sobą mówili, że w obozie jest kilkanaście tysięcy jeńców. Skład się zmieniał, przybywały transporty i odjeżdżały. Jesienią 1943 przybył do obozu transport internowanych Włochów, był umieszczony osobno i na lepszych warunkach. Wiosną 1944 roku Włosi zostali zabrani. Przez czas pobytu zmarło ich trzech.

W 1943 wiosną Niemcy zaczęli werbować oddziały jeńców radzieckich do służby przy armii niemieckiej. Oddziały te otrzymały dobre zaopatrzenie i wyżywienie. Widziałem nieraz, jak jeńcy w służbie niemieckiej otrzymywali obfite posiłki w bezpośrednim sąsiedztwie pozostających za drutami jeńców. Widziałem często, jak drużyna złożona z jeńców kopała groby na Winnej Górze, położonej w odległości ok. 200 metrów od obozu. Zwykle kopali duży i głęboki dół, do którego zwożono zwłoki pierwszego dnia, przysypywano ziemią, a w następnych dniach dowożono dalsze. Początkowo zwłoki wrzucano, nie układając.

Od jesieni 1942 roku zwłoki układano i przesypywano chlorem. Wszystkie mogiły jeńców radzieckich znajdują się na Winnej Górze. Zmarłych jeńców radzieckich pozostających na usługach niemieckich chowano pojedynczo u stóp góry. Na masowych grobach były umieszczane tabliczki z podanymi liczbami pochowanych zwłok.

Liczby ogólnej zmarłych jeńców nie znam.

Na tym protokół zakończono i odczytano.