JULIAN CHWAZIK

12 grudnia 1945 r. w Warszawie sędzia śledczy Halina Wereńko przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Julian Chwazik
Wiek 33 lata
Imiona rodziców Wincenty i Wiktoria
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Kępna 8 m. 8
Zajęcie krawiec
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W dniu 12 listopada 1943 roku odbyła się egzekucja Polaków przy ul. Kępnej w Warszawie, przy murze rzeźni. Ponieważ mieszkałem wtedy przy Jagiellońskiej 12, a okna mego lokalu wychodziły na Kępną, miałem możność widzieć przez okno teren, na którym odbyła się egzekucja.

Tego dnia o godzinie 8.00 na Kępną przyszedł oddział żołnierzy i obstawił ulicę. O 12.00 przyjechała żandarmeria wraz z więźniami przeznaczonymi do egzekucji. Zaobserwowałem, iż żandarmi przywieźli więźniów samochodem, skąd po dziesięć osób ściągali pod mur. Widziałem, iż więźniowie prowadzeni na egzekucję byli ubrani w łachmany, oczy mieli zawiązane białymi chustami.

Czy mieli usta zagipsowane, czy też mówili coś przed rozstrzelaniem, nie mogłem zaobserwować, ponieważ chusta zakrywająca oczy więźniów sięgała do ust, ponadto obserwowałem teren egzekucji z odległości jakichś 50 metrów, więc twarzy dokładnie nie widziałem.

Ilu było żandarmów nie mogłem zaobserwować, ponieważ moja kamienica stoi po prawej stronie ul. Kępnej (gdy idzie się w kierunku Wisły), a żandarmi stali z tej samej strony o 50 metrów od mego domu; skazańcy za to stali pod murem rzeźni po lewej stronie ulicy i ich widziałem wyraźnie.

Jaką bronią – czy z karabinu maszynowego, czy z broni ręcznej skazańcy byli mordowani, tego nie wiem, ponieważ jak powyżej zaznaczyłem, nie mogłem widzieć żandarmów, tylko skazańców. Zauważyłem iż skazańcy byli bezsilni, sami nie mogli iść, żandarmi pod ręce podprowadzali ich pod mur, tu skazańcy nie mogli stać o własnych siłach, a tylko oparci o mur. Po ustawieniu pod murem dziesięciu osób, słyszałem salwę wystrzałów i widziałem, jak skazańcy padali. Zauważyłem, iż kule trafiały ich w piersi, ponieważ na wysokości tej krew bryzgała. Po rozstrzelaniu pierwszych dziesięciu więźniów robotnicy w chałatach, których twarzy dokładnie nie widziałem, ale przypuszczam, iż byli to Żydzi, sprzątali trupy dziesięciu zamordowanych na inny samochód. W tym czasie żandarmi podprowadzali następnych dziesięciu więźniów. Egzekucja tych 40 osób trwała od 11.00 do 13.00.

Zaznaczam iż 30 skazańców policzyłem starannie, ostatniej dziesiątki nie mogłem liczyć, ponieważ żandarmi zaczęli zwracać uwagę na tych, co wyglądali przez okna, wobec tego przestałem wyglądać przez balkon. Ostatniej grupy nie liczyłem, a tylko słyszałem czwartą salwę, więc przypuszczam, iż jak poprzednio ustawiono dziesięć osób.

Po egzekucji przyjechała straż ogniowa z sikawką i zmyła ślady krwi z chodnika, a żandarmi odjechali. Około 16.00 przyjechali znów żandarmi sprawdzić, czy tłum się nie gromadzi w miejscu egzekucji, i przez trzy dni następne stała w tym miejscu warta policji granatowej.

Nazwisk osób pomordowanych 12 listopada 1943 roku ani nazwisk żandarmów nie znam.

Odczytano.