1. Dane osobiste:
Plut. pchor. Wacław Zinowicz, 35 lat, podoficer zawodowy, żonaty.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
19 września 1939 r. rozbrojony z oddziałem, w którym pełniłem służbę. Miejsce rozbrojenia – miejscowość Złoczów.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Po rozbrojeniu zostałem wywieziony do Szepietówki, gdzie przebywałem do 5 października 1939 r. Następnie w grupie ok. półtora tysiąca osób zostałem przesunięty do obozu w miejscowości Dubno – podróż odbyliśmy pieszo pod silnym konwojem NKWD. Po dwutygodniowym pobycie w Dubnie w budynku chmielarni, w gronie 200 jeńców zostałem wywieziony do obozu w Warkowiczach k. Dubna, gdzie zmuszeni byliśmy pracować przy budowie szosy na odcinku Dubno – Równe.
2 czerwca 1940 r. sto osób, w tej liczbie i mnie, przewieziono do miejscowości Młodawa, dziewięć kilometrów od Dubna, a sto osób do obozu w miejscowości Gruszwica, 21 km od Dubna.
1 listopada 1940 r., po zakończeniu robót na drodze Lwów – Równe, zgrupowano szereg obozów w Dubnie i rozmieszczono przeważnie w chmielarniach. 5 lutego 1941 r. transportem kolejowym wywieziono nas, ok. 300 jeńców, do obozu we wsi Romanówka. Praca nasza polegała na poszerzaniu szosy Tarnopol – Podwołoczyska.
24 maja 1941 r. dziesięciu [z] nas, wybrańców, którzy władzom obozowym specjalnie się nie podobali, wywieziono do obozu we wsi Kamionka na linii Tarnopol – Podwołoczyska, 12 km od granicy sowieckiej. W obozie Kamionka przebywałem do 29 czerwca 1941 r. Od 29 czerwca do 25 lipca 1941 r. [trwała] podróż z Kamionki do obozu w Starobielsku, na terenie ZSRR. W Starobielsku 24 sierpnia 1941 r. zostałem wcielony do armii polskiej na terenie ZSRR.
4. Opis obozu, więzienia:
Obozy składały się z baraków i namiotów. Baraki budowane [były] naprędce z desek dwucentymetrowych, dachy kryto również deskami. Namioty 50-osobowe były pomieszczeniem dla 100–150 osób. Legowiska mieściły się na pryczach, bez żadnej bielizny pościelowej, jako posłania używano własnej garderoby, mocno zniszczonej przy pracy. Większość całymi miesiącami nie rozbierała się do snu, co było powodem ogólnego zawszenia. Z powodu braku przyrządów do golenia wszyscy byli straszliwie obrośnięci i brudni, gdyż woda przeznaczona była jedynie na herbatę – kipiatok, którym raczono nas zaledwie raz dziennie. W niektórych obozach jeńcy kwaterowali w budynkach chmielarni, względnie w stajniach majątkowych. Po kilku miesiącach warunki higieniczne częściowo poprawiły się – zaczęto organizować łaźnie i wymianę bielizny, jak również dezynfekcję, a nawet pranie bielizny. Otrzymaliśmy po jednym kocu, zorganizowano fryzjernię i świetlicę – krasnyj ugołok – mocno udekorowaną symbolami władz sowieckich: flagami narodowymi i plakatami z hasłami komunistycznymi. Świetlicę odwiedzała tylko pewna grupa osób, przeważnie narodowości białoruskiej i ukraińskiej, bardzo mały procent Polaków.
Wyżywienie [dostawaliśmy] stosunkowo złe: rano śniadanie, rzadka kasza jaglana; obiad [o] godz. 17.00, zupa buraczana lub kapusta bardzo podejrzana, kasza nieco gęstsza niż rano, względnie kartofle. Chleb w zależności od wyrobionej normy. Normy prac wyjątkowo wysokie. W zależności od wypracowanej normy stawka chleba wynosiła od 200 do 700 g. Urządzenie obozu zależne było w dużej mierze od dowództwa danego obozu. Mimo prowizorycznych zabiegów higienicznych brud i zawszenie panowało stale. Opieka lekarska [była] bardzo słaba. W obozach, gdzie pracowali lekarze Polacy spośród jeńców, było znośniej, natomiast brak lekarstw nie pozwalał na bardziej skuteczną opiekę.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Ogólny stan jeńców jest mi nieznany. Obozy liczyły przeważnie od 300 do tysiąca i więcej jeńców; narodowości: 80 proc. Polaków, reszta Białorusini, Ukraińcy, Żydzi i in. Wszyscy jeńcy wojenni [zostali] rozbrojeni pojedynczo lub zbiorowo przez armię sowiecką.
Poziom umysłowy i moralny, jeżeli chodzi o Polaków, w 90 proc. [był] bez najmniejszego zarzutu. Stosunki wzajemne między Polakami [były] nadzwyczajne: zżycie się, zrozumienie i współpraca, natomiast między innymi narodowościami – bardzo złe. Polacy ogólnie byli źle widziani i szpiegowani przez inne mniejszości, szczególnie Ukraińców.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Życie w obozie zależało od władz obozu. Dzień rozpoczynał się pobudką o godz. 4.00. Śniadaniem [była] imitacja zupy, [później następował] wymarsz grupami po 20–30 osób pod konwojem czterech–sześciu żołnierzy NKWD uzbrojonych w kb i lkm, jednego psa. Praca [trwała] osiem–dziesięć godzin z półgodzinną przerwą. Warunki pracy [były] bardzo złe, [panował]duży ścisk, brakowało narzędzi. Ilość wymagającej pracy [była] bardzo duża. W wypadku niewyrobienia normy zmniejszano ilość posiłku i stosowano karę aresztu. Wynagradzali za pracę gotówką, którą przy 150 proc. wypracowanej normy potrącano prawie całkowicie na wyżywienie. Przy wypracowaniu mniej niż sto procent normy potrącano z wiktu.
Ubranie – zaledwie mały procent jeńców otrzymywał watowane bluzy i spodnie na zimę i z bardzo lichego materiału na lato. Większość przetrwała w ubraniu i obuwiu, w jakim zostali wzięci do niewoli. Wszelkie reperacje należało uskuteczniać we własnym zakresie.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Stosunek władz NKWD do Polaków jeńców [był] pozornie poprawny, w rzeczywistości barbarzyński. Badania osób podejrzanych odbywały się przeważnie w nocy [i trwały] od czterech do sześciu godzin – spisanie personaliów, następnie niby nic wspólnego niemająca z badaniem rozmowa, pozornie zupełnie niewinna, potem godzina milczenia, następnie zarzucanie jakiegoś przestępstwa itp., grożono wywiezieniem na Sybir. Po kilku godzinach odprowadzało się badanego do baraku, a za pół godziny budziło się go do pracy. Podobne badania powtarzały się kilka razy w tygodniu, a następnie [miał miejsce] gwałtowny i niespodziewany wyjazd. Zwykle kończyło się zmianą obozu. Areszty miejscowe wewnętrzne były różne, w zależności od pomieszczeń, np. betonowa piwnica, lochy pod kamieniami, dwumetrowe doły wykopane w ziemi, ogrodzone drutem kolczastym pod opieką wartownika, bez posłania i ze zmniejszoną racją żywnościową, względnie całkowite wstrzymanie posiłku na kilka dni.
Propaganda komunistyczna rozsiewana była niemal na każdym kroku, jak również przez wspólne zebrania, tzw. biesiedy, pod przewodnictwem urzędnika cywilnego, względnie wojskowego, politruka. Obecność jeńców [była] obowiązkowa, w przeciwnym razie [groziła] kara aresztu, badanie i usunięcie z obozu jako osoby specjalnie działającej na szkodę państwa. Cel propagandy: przechwalanie się dobrobytem w ZSRR, poszanowaniem mas roboczych, swobodą słowa, ruchu, możliwością pracy, brakiem bezrobocia, możnością kupna wszelkich artykułów pierwszej potrzeby. Informacji o Polsce [było] bardzo mało, z czego wniosek, że jako państwo była im mało znana. Natomiast kategorycznie twierdzono, że jako państwo Polska przestała istnieć i jako wolne państwo nigdy już nie powstanie, skreślone zostały z mapy [jej] granice. O ile ktoś przeczył, osadzany był w areszcie na głodówkę, w aktach na specjalnej stronicy notowano [go] jako kontrrewolucjonistę i podlegał częstym nocnym badaniom. Pocieszano nas uwolnieniem spod jarzma „polskich panów” i obiecywano jeńcom wolność po ukończeniu pracy (która nigdy nie miała końca).
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Zorganizowane przy obozach [były] izby przyjęć, gdzie funkcję lekarza pełnił 18-letni chłopak – prawdopodobnie z ukończonym kursem sanitarnym – względnie jakaś siostra. Przeważnie Żydzi. Środki lecznicze: aspiryna, jodyna, rycyna. Sprawdzanie zawszenia. W najlepszym wypadku zwolnienie od pracy na jeden, dwa dni. Jednakowoż trzeba przyznać, że mimo tak złych warunków i braku opieki lekarskiej wypadki poważniejszych zachorowań [były] zupełnie nieliczne, a wypadki śmierci i chorób epidemicznych – żadne, inne – jeden procent. Opieka lekarska w szpitalach nie jest mi bliżej znana; prawdopodobnie, jeżeli chodzi o tereny Polski okupowanej przez ZSRR, postawiona dość wysoko dzięki polskiej obsłudze.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?:
Korespondencję z krajem trudno było nawiązać, jednakowoż wiadomości do obozu docierały i to w większym lub mniejszym procencie prawdziwe, dostarczane przez osoby cywilne zatrudnione w obozie.
Korespondencję z rodziną można było prowadzić, lecz listy dochodziły ze zbyt dużym opóźnieniem i bardzo rzadko, wszystkie ocenzurowane. Poza tym, jak już wspomniałem, wszystko zależało od władz administracyjnych danego obozu. Były obozy, w których w ogóle nie można było korespondować.
Wypadki bicia do czasu wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej [były] rzadkie. Czasami kolba karabinu konwojenta znalazła się między łopatkami jeńca – powstało głuche stęknięcie i ciche przekleństwo. Zdarzały się wypadki odwiedzin rodzin jeńców w obozie, lecz wymagało to dużych zachodów i nie zawsze się udawało.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:
Po wybuchu wojny niemiecko-bolszewickiej, 22 czerwca 1941 r., przebywałem w obozie Kamionka do 29 czerwca. Było nas ok. 300 osób. 29 czerwca zgrupowano nas w godzinach południowych po sto osób i pod eskortą NKWD doprowadzono do Wołoczysk, skąd mieliśmy wyjechać w głąb ZSRR. W międzyczasie doprowadzono jeszcze kilkanaście grup liczących po 200 do tysiąca osób i zgrupowano na łące przy torze kolejowym, jakieś pół kilometra od stacji kolejowej. Tam spędziliśmy ok. trzy i pół doby. Z jazdy nic nie wyszło z powodu braku transportu i silnego parcia armii niemieckiej. Rozpoczęliśmy długi i ciężki marsz duchów, popędzanych kolbą, ostrzem bagnetu, a niejednokrotnie pociskami karabinowymi, o głodzie, spragnieni kropli wody. Porcja stu gramów chleba lub dwa sucharki [były] całodziennym pożywieniem. Raz na dwa dni [dostawaliśmy] jakąś mieszaninę ziela i otrąb, od czasu do czasu kilka ziarenek cukru. Ludzie żyli wyłącznie zdobywaną z wielkim trudem w przydrożnych strumykach i kałużach wodą, nieraz nawet przypłacając to życiem.
Słabszych, którzy nie mogli nadążyć za grupą, dobijano. Osoby, które zdradzały chęć ucieczki, rozstrzeliwano. Marsze dzienne wynosiły 30 do 50 km i trwało to przez 17 dni.
Jednego dnia, a było to 1 lipca 1941 r. pod miejscowością Skwira, zostaliśmy zaatakowani przez samolot niemiecki. Wynikiem nalotu było 184 rannych, 45 zabitych i kilkunastu lekko rannych. Na kolumnę składającą się z dwóch i pół–trzech tysięcy osób samolot zrzucił granaty i ostrzelał ją z km. W miejscowości Złotonosza załadowano nas 19 lipca do wagonów i wyładowano 25 lipca 1941 r. w Starobielsku. Wagony [były] różne – kryte i węglarki. W 15-tonówkach [jechało] po 70–80 osób. Ciasnota, głód i wszy.
24 sierpnia 1941 wstąpiłem do armii polskiej w ZSRR na wezwanie polskiego delegata ppłk. Wiśniowskiego, który przybył do obozu w Starobielsku, przeczytał tekst zawartej umowy polsko-sowieckiej i przeprowadził organizację armii przy naszym współudziale. 9 września 1941 r. z obozu Starobielsk przybyliśmy do Tocka [Tockoje], gdzie została zorganizowana 6 Dywizja. Otrzymałem przydział do 6 Pułk Artylerii Lekkiej. Następnie zostałem odkomenderowany do Szkoły Podchorążych w Karasu. Po jej ukończeniu, po wyjeździe z ZSRR i przybyciu do Iraku, dostałem przydział do 7 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej.