Bombardier Kazimierz Paszyński, ur. w 1909 r., rolnik, żonaty.
18 września zostałem rozbrojony w Łucku, a w Równem wzięty do niewoli. Z Równego [przeniesiono mnie] do Szepietówki, byłem tam dziesięć dni, a jeść dawali pół litra zupki raz na dzień. Z Szepietówki [przetransportowany zostałem] do Kijowa, a z Kijowa do Nowogrodu Wołyńskiego, [stamtąd zaś] do Hołoczówki. Byłem tam 24 dni, a później przenieśli mnie do drugiego obozu w Sapożynie, tam byłem rok.
W obozie sapożyńskim było nas czterystu, marnie nam było. Na roboty prowadzili [nas] gołych i bosych, nie uważali na duży mróz. Roboty i jedzenie były marne. W tym łagrze był bardzo duży smród, aż powietrze było ciężkie. Spanie było marne, bo nie było na czym [spać], nie dawali pościeli, nie było materaców ani koców, a normy [pracy] były trudne do wyrobienia. Płaca miesięczna [wynosiła] najwięcej piętnaście rubli. Enkawudziści obchodzili się z nami bardzo groźnie, nie można ich nazwać inaczej jak zbójów.
Pomoc lekarska była bardzo mierna, bo nie było środków lekarskich: kiedy lekarz dał [zwolnienie?], to naczelnik zaraz się kłócił: „Po co dajesz im zwolnienie?”.
Łączność i styczność z rodziną była, bo byłem w niewoli w swojej wiosce, a później mnie [przenieśli] do Równego, a z Równego do Lwowa i więzienia lwowskiego. W tym więzieniu było nas dwóch kapitanów [?], czterech poruczników [?] i jeden starosta z Warszawy. Po [wybuchu] wojny rosyjsko-niemieckiej, to mnie powieźli do łagru lwowskiego i później nas zabrali aż do Złotonoszy, a tam wsiedliśmy na pociąg i przyjechaliśmy do Starobielska. W Starobielsku wstąpiłem do polskiej armii.
Miejsce postoju, 25 lutego 1943 r.