Szeregowy Józef Wojdyła, ur. w 1901 r. , rolnik, żonaty.
22 września 1939 r. popadłem do niewoli sowieckiej pod Włodzimierzem Wołyńskim, skąd wywieźli nas do Brodów. 1 stycznia [1940 r.] wywieźli nas do Ponikwy do pracy przy szosie, gdzieśmy pracowali przez trzy miesiące, stąd nas wywieźli do Angielówki. Tam również pracowaliśmy przy szosie ok. czterech miesięcy i wywieźli nas do Mościsk k. Przemyśla, gdzie też pracowaliśmy przy szosie do marca 1941 r. Stąd wywieźli nas do Zieleniec na tereny sowieckie – pracowaliśmy miesiąc, następnie wywieźli nas do Teofipola do pracy na lotnisku. Normy były różne, niektórzy wykonywali, a niektórzy [nie] zdążyli wykonać. Z Teofipola w czerwcu 1941 r. gnali nas na piechotę do Złotoczasów [Złotonoszy]. Przez cały czas marszu nie dawali nawet napić się wody. Jeżeli ktoś upadł z wycieńczenia, to kopali nogami i szczuli psami. W Złotonoszy załadowali nas do pociągu, do jednego wagonu o pojemności 15 ton. Ładowali 40 ludzi, a na węglarki o pojemności 50 ton ładowali 80–90. W tej podróży życie było bardzo marne, gdyż ludzie padali z wycieńczenia, nie mogli chodzić. Podróż trwała dwa tygodnie, aż wyładowali nas w Starym Bielsku [Starobielsku]. Tu zamieszkaliśmy w cerkwi prawosławnej. Robactwo się tak rzuciło, że wszyscy jeńcy polscy musieli opuścić tę świątynię i nocować na dworze pod murem. Życie było: 400 g chleba i rzadka owsianka dwa razy dziennie. Tuśmy przebywali aż do wstąpienia do armii polskiej.