Szeregowy Ludwik Tomkiewicz, wieś Żurów, gm. Żurów, pow. rohatyński.
Aresztowany [zostałem] w 1940 r. Przyszli do mnie enkawudziści, do tego jeden milicjant, i zażądali ode mnie broni, mówiąc, że jak oddam, to nie będę aresztowany, a jak nie, to przeprowadzą rewizję. Rewizję zrobili, nic nie znaleźli, tylko zabrali zdjęcia i różne listy, mówiąc przy tym, że pójdziemy na milicję, przepatrzymy listy i zwolnimy.
Z milicji wzięli [mnie] do NKWD i tam mnie przesłuchiwali, mówiąc, że jestem komendantem kontrrewolucji i tam bili mnie od godziny 15.00 do 24.00. Kazali mi się kłaść na podłodze krzyżem i obcasami mnie kopali po bokach, tak że złamali mi dwa żebra, żebym wydał swoich ludzi. Ja nie byłem piśmienny, więc jakże mogłem być komendantem, ale oni mówili, że kłamię i dalej mnie męczyli. Wywieźli mnie do Rosji, gdzie przez trzy dni nie dali nic jeść ani wody. Siedziałem 13 miesięcy w więzieniu żytomierskim. 20 maja 1941 r. przywieźli mnie z powrotem do Stanisławowa. Tam w więzieniu siedziałem do 1 lipca 1941 r. Ponieważ było bombardowanie Stanisławowa, w ogóle nie dawali nic jeść ani wody.
1 lipca załadowano nas do wagonów towarowych, po 48 ludzi w małym wagonie, w tym było 14 aresztowanych Sowietów, którzy także nad nami się znęcali, zrzucali z górnej pryczy na dół wszy i okradali nas z bielizny. Było bicie, wyłamywanie rąk i odsyłanie do karcerów wagonowych. W tym wagonie zmarło z głodu dwóch ludzi. Jechaliśmy 36 dni, dawali nam w tym czasie 20 dag chleba, łyżkę cukru i litr zimnej wody. Zawieźli nas na środkowy Ural do Złotouścia [Złatoust], tiurma i tam siedziałem do 16 lutego 1942 r. Później mnie wypuszczono i wstąpiłem jako ochotnik do wojska.
Cały majątek mi zniszczyli, rodzinę wywieźli do Kazachstanu: matkę (67 lat), żonę (26 lat), dziecko (pięć miesięcy). O rodzinie nie mam żadnej wiadomości.