Dnia 26 marca 1946 r. Sąd Grodzki w Wieluniu, sędzia Z. […] przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, pod przysięgą. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Henryk Jerzy Górowski |
Wiek | 55 lat |
Imiona rodziców | Hieronim i Pelagia |
Miejsce zamieszkania | cukrownia Wieluń |
Zajęcie | szef biura cukrowni |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Karalność | niekarany |
Jerzy Przeworski aresztowany był w biurze cukrowni w styczniu 1940 roku przez gestapowców w mojej obecności. Jakie były przyczyny tego aresztowania, nie wiem. Od czasu zabrania go zniknął po nim wszelki ślad.
Jerzy Przeworski był członkiem zarządu cukrowni Józefów i Michałów, ale nie był aryjczykiem. Po wejściu Niemców zrzekł się swego udziału, powołując zarząd złożony z aryjczyków, aby zapobiec wkroczeniu Niemców do przedsiębiorstwa. W krótkim czasie po tym aresztowaniu został powołany powiernik, Marian Krajewski. Irena Przeworska, również żona członka zarządu cukrowni, który wyjechał w roku 1939 – nie aryjka – chciała otrzymywać z cukrowni jakieś subsydia, których cukrownia nie wypłacała. Za pośrednictwem adwokata zwróciła się Irena Przeworska do władz niemieckich w tej sprawie o wypłatę jakiejś renty.
Jerzy Przeworski głównym akcjonariuszem nie był, tylko jednym z poważniejszych akcjonariuszy. Skargę Ireny Przeworskiej czytałem, pisał ją adwokat Grzankowski w swoim imieniu. Pisała w niej, że cała cukrownia to przedsiębiorstwo żydowskie, że zarząd został wybrany tylko dla zamaskowania rzeczywistego stanu rzeczy i że prosi dla Ireny Przeworskiej o miesięczną pensję.
Widziałem Irenę Przeworską na ul. Kopernika w Liegenschafcie, byłem tam wezwany jako świadek. Nie rozmawiałem z nią, nawet by na to nie pozwolono. W skardze nie było zwrotów na temat Jerzego Przeworskiego, że chce szkodzić Niemcom. Uważam, że skarga Ireny Przeworskiej nie miała żadnego związku z aresztowaniem Jerzego Przeworskiego, była ona złożona w dwa czy trzy miesiące później, po aresztowaniu. Wątpię, aby Stefan Szyfer mógł czytać tę skargę, gdyż akta te nie były dla niego dostępne.
Znam Zawadzińskiego; Śliwińskiemu jest na imię Tadeusz. Śliwiński pracuje w Centralnym Zarządzie Przemysłu Cukrowniczego w Warszawie (ul. Lwowska 17); Zawadziński nie wiem, gdzie pracuje i mieszka. Żadnej roli moim zdaniem nie mogli oni odegrać przy aresztowaniu Jerzego Przeworskiego.
Pierwszym Treuhänderem był Marian Krajewski (wspomniany na początku), następnym Semmig – kierownik Liegenschaftu w Warszawie, trzecim był przysłany z Niemiec Otto Fischer.
Nie wiem, jacy Niemcy przyczynili się do aresztowania. Przyszło ich dwóch, na zapytanie Przeworskiego, o co jest oskarżony, odpowiedzieli: „Nie masz prawa pytać się”, uderzyli go w twarz. Przed zamianowaniem Krajewskiego był mianowany w Wieluniu Treuhänder Lichtenhofer na cukrownię wieluńską. Kiedy dowiedział się, że do tych samych właścicieli należą również cukrownie Józefów i Michałów, postarał się o nominację na te cukrownie, ale tego jeszcze przed Bożym Narodzeniem 1939 roku odwołano, o co postarał się nowo obrany zarząd aryjski.
Nie mam żadnych podstaw, aby powiedzieć, że Zawadziński buntował Lichtenhofera przeciwko Przeworskiemu.
Śliwińskiemu nic nie mam do zarzucenia, żadnej sumy pieniędzy Niemcom nie przekazał, a wpłacił większą sumę fabrycznych pieniędzy do tzw. Komunalnej Kasy Oszczędności (Kreissparkasse) na konto fabryki i w miarę potrzeby dysponował tymi pieniędzmi na cele fabryczne. Możliwe, że on dostał od Treuhändera dyspozycje do wypłacenia pieniędzy, do czego musiał się stosować.
Świadka Kazimierza Bukowskiego znałem, obecnie nie żyje od 1943 czy 1944 roku.
Odczytano.