Walerian Hać, wieś Szachy, pow. radzyński.
We wrześniu 1939 r., po rozbrojeniu armii polskiej, dostałem się do niewoli sowieckiej.
Eskortowano nas, ok. 300 osób, do Szepietówki piechotą przez dwa tygodnie o głodzie – jedynie ludność miejscowa nas wspomagała, choć eskorta jej nie dopuszczała.
W Szepietówce trzymano nas przez 11 dni pod gołym niebem, wyżywienie nasze składało się z pół litra rzadkiej postnej zupy raz [na] dzień. Z Szepietówki pędzono nas do Ostroga, również bez żadnego zaprowiantowania, i tu umieszczono nas w łagrach wojennoplennych
Co dzień pędzono nas do robót na budowę dróg, wyznaczając nam dzienne normy, których nikt nie był w stanie wyrobić. Wyżywienie nasze zależało od wyrobienia norm, toteż ja – będąc kaleką na rękę – dostałem bardzo małą rację chleba i jedną zupę.
Nadmieniam, że podczas mego rozbrojenia zabrano mi cały ekwipunek żołnierski, w tym i bieliznę. Przez tak długi czas, nie mając bielizny, cierpiałem dodatkowo od wszy, których w żaden sposób pozbyć się [nie] mogłem.
Widząc naszą nędzę, ludność miejscowa litowała się nad nami, ale dozorcy nigdy jej nie dopuścili.
W chwili wydania Rosjanom wojny przez Niemców eskortowano nas piechotą w głąb Rosji Sowieckiej przez siedem dni. Nie brali pod uwagę ludzi wyczerpanych, toteż który z nas nie nadążał w marszu tak gwałtownym, [tego] rozstrzeliwali po drogach.
Po przybyciu do stacji kolejowej wsadzono nas do małych wagonów towarowych po 70 ludzi, toteż nikt nie miał miejsca usiąść. I tak stojących wieźli [nas] siedem dni do łagrów „Starobielskich”. Umieszczono nas w okropnie brudnych barakach, gdzie było mnóstwo robactwa. Karmiono bardzo licho, co spowodowało ostateczne wyczerpanie fizyczne.