[Świadek:]
Imię i nazwisko | Stanisław Chrzanowski |
Wiek | 23 lata |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Karalność | niekarany |
Zawód | rolnik |
Wykształcenie | ukończone trzy oddziały szkoły powszechnej |
Stosunek do stron | obcy |
Nazwiska Böttcher nie słyszałem [?] i czy był on generałem, tego nie wiem. W obozie Bliżynie przebywałem od 7 września 1943 r. do 1 kwietnia 1944 r. Za co, nie wiem, ale podczas dochodzenia bito mnie i pytano o broń. Odwiozła mnie do obozu policja granatowa ze Staszowa. Bez żadnego sądu odesłany zostałem do obozu. Dopiero po dziesięciu dniach przekazano do niego wyrok z Radomia skazujący mnie na sześć miesięcy pobytu w obozie, a później dołożony został jeszcze jeden miesiąc.
Jak nazywał się obóz urzędowo, nie pamiętam. Początkowo zarządzał nim Unterscharführer, a później Oberscharführer. Najpierw straż w obozie pełnili Ukraińcy, a później SS-mani. Najwyższy stan [liczbowy] obozu, [jaki] pamiętam, [to – jeśli chodzi o] Polaków – 280 osób, a Żydów siedziało podobno 4500. Przebywał [tam] również jeden Ukrainiec za ucieczkę z niewoli niemieckiej.
Więźniowie odbywali tam karę za niedostarczenie kontyngentu, brak przepustki, jako zakładnicy za działalność partyzantów. Zatrudnieni byli przy wykopywaniu kamieni w polu, budowaniu piwnic, utrzymywaniu porządku na placu. Poza obóz wyprowadzano więźniów do ładowania kamieni.
Z rana dawano czarna kawę bez cukru i 20 dag chleba na cały dzień. W południe litr zupy ugotowanej z brukwi, buraka i wody. Na wieczór pół litra wody zaprawionej mąką razową.
Tortur wobec więźniów nie stosowano. Straż obozowa biła więźniów za byle co, np. za niezdjęcie czapki. Komendant wymierzał kary bicia i zamknięcia w bunkrach. Kary bicia wykonywali Niemcy.
Więźniowie oznaczeni byli numerami na piersiach i spodniach. Chodzili bez opasek i w ubraniach więziennych. Żydzi byli oznaczeni tak samo jak Polacy. Nie wolno im było się stykać z Polakami.
W obozie był szpital, ale ja w nim nie leżałem. [Wśród więźniów] panowały czerwonka i tyfus plamisty. Że był to tyfus plamisty wiem stąd, że odwieziony zostałem do szpitala w Kielcach, gdzie dowiedziałem się, że choruję na tyfus plamisty.
W okresie mego pobytu zmarło w obozie ze 20 osób. Widziałem raz zastrzelonego mężczyznę sprowadzonego z okolicy, a drugi raz więźnia zastrzelonego przy drutach. Na terenie obozu odbyła się jawna egzekucja dwóch Żydów przez rozstrzelanie. Zamordowanych chowano w lesie. Egzekucję Żydów zarządził komendant. Krematorium nie było, komory gazowej też nie. Kiedy obóz został założony i kiedy zlikwidowany – nie wiem. Paczki z żywnością przychodziły, ale otrzymywaliśmy z nich tylko chleb. Baraki ogrzewane były żelaznymi piecami. Prycze do spania były dwupiętrowe. Koców do nakrycia nie było. W niedzielę po południu był czas wolny od pracy.
Odczytano.