WINCENTY TERECH

Dnia 22 lutego 1949 r.

Sąd Grodzki w Staszowie.

Sprawa z rekwizycji Prokuratury Sądu Okręgowego w Radomiu (wicepodprokuratora), o przesłuchanie świadków.

Świadkowie, uprzedzeni o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po zaprzysiężeniu zeznali:


Imię i nazwisko Wincenty Terech
Wiek 23 lata
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie ukończył dwa oddziały szkoły powszechnej
Zawód rolnik
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Przebywałem w obozie karnym w Bliżynie siedem miesięcy – od 8 września 1943 r. do kwietnia 1944 r. Umieszczony w nim zostałem za nic. Mój brat Wacław Terech został przez Niemców zastrzelony, a mnie wywieźli do obozu. Odstawiła mnie tam policja granatowa. Zatrzymano mnie wraz z innymi najpierw na posterunku żandarmerii, a później bez żadnego sądu wywieziono nas do obozu.

Nazwy urzędowej obozu nie pamiętam. Komendantem był Niemiec w mundurze wojskowym, w jakiej szarży, nie wiem, wiem tylko, że miał gwiazdki na naramiennikach. [Był] wysokiego wzrostu, siwawy, twarzy pociągłej, wąsy przystrzyżone po angielsku. Po polsku nie odzywał się do więźniów nigdy. Więźniowie przezywali go „Kolibarem” i „Nosmalem” [?] od długiego nosa.

Straż obozową stanowili Niemcy. Początkowo przez trzy miesiące Ukraińcy w czarnych mundurach, a później Niemcy, mianowicie wojsko lądowe. Polaków w obozie tym było do 400, a razem z Żydami do 4000 osób. W obozie przebywali Polacy i Żydzi oraz jeden zbiegły z niewoli Sowiet. Ludzie siedzieli [tam] za nieobowiązkowe wykonywanie pracy, za spekulację handlową, za brak przepustki z zakładu, za działanie partyzantów. [Innych powodów] nie pamiętam.

Więźniowie zatrudnieni byli przy łamaniu kamienia w kamieniołomach, ładowaniu go na wagony, które znajdowały się poza obozem. Odnoszenie się do więźniów było różne, zależnie od człowieka. Jedni postępowali po ludzku, inni bili za opieszałość w pracy. Byli i tacy, którzy bili więźniów dla przyjemności. Komendant obozu szczuł nawet więźniów psem. Wśród Ukraińców byli również różni ludzie. Jedni odnosili się lepiej, drudzy gorzej. Tortur w obozie nie stosowano. Pewnego razu widziałem, jak Ukrainiec zastrzelił więźnia Polaka za to, że ten chciał odebrać pakunek podawany mu przez druty. Bito często batami rzemiennymi i gumami za byle co. Kary na więźniów nakładał komendant obozu, np. nie dawał jeść, kazał pracować w nocy oraz [wyznaczał] karę chłosty. Wykonywali ją Niemcy, a nie więźniowie, na placu przy apelu wieczornym.

Żydzi mieszkali w osobnym baraku, ale na tym samym placu i stykali się z Polakami. Żydzi i Polacy byli traktowani w obozie jednakowo.

Więźniowie oznaczeni byli na rękawach opaskami i numerami na kolanach. Polacy mieli opaski czerwone, a Żydzi białe. Opaski były bez napisu. Na terenie obozu był szpital. Wśród więźniów panowała epidemia tyfusu i czerwonki. W czasie mojego pobytu w obozie umarło z dziesięć osób. Egzekucji w obozie nie było. Poza nim natomiast widziałem raz jeden rozstrzelanie kobiety z małym dzieckiem. Zastrzelili ją Niemcy – za co, nie wiem. Strzelał do niej jeden Niemiec. Dziecko miała na ręku. Wystrzelił tylko do niej jeden raz z karabinu. Słyszałem, że kobieta ta była Polką – [jedną z] osób cywilnych chodzących poza obozem. Byli to rzemieślnicy, którzy przychodzili do obozu wykonywać pewne prace.

Zmarłych więźniów grzebano w lesie. Krematorium nie było, komór gazowych też nie. Obóz założony został wówczas, kiedy Niemcy poszli na Rosję, a zlikwidowany został dopiero podczas wycofywania się Niemców.

Władze obozowe zamieszkiwały na terenie obozu. Urządzały czasem zabawy. Ukraińcy przychodzili na służbę pijani. Kobiet Polek na terenie obozu nie było, a tylko Żydówki. Słyszałem tylko, że tak Niemcy, jak i Ukraińcy zmuszali niektóre Żydówki do nierządu.

Więźniowie cierpieli głód. Jadali trzy razy dziennie. Rano [dostawali] czarną gorzką kawę i ok. 16 dag czarnego chleba, przy czym miał on wystarczyć na całą dobę. Na obiad podawano litr bardzo rzadkiej zupy ugotowanej z kapusty i mąki. Na wieczór pół litra wody zaprawionej mąką. Raz na tydzień lub dwa tygodnie dawano końskie mięso i końską kiełbasę.

Żadnej kaplicy na terenie obozu nie było. Księży do spowiedzi więźniów nie dopuszczali.

Odczytano.