Ochotniczka Józefa Sobieska, ur. 28 lutego 1922 r. w Bojanicach, pow. Sokal, woj. lwowskie, przy mężu.
Wywieziona zostałam 10 lutego 1940 r. do archangielskiej obłasti na posiołek Diabrino, rejon krasnoborski. Wywieźli [nieczytelne], mąż został zmobilizowany na wojnę 1 września 1939 r. Pracowałam na rzece przy spławie drzewa.
Wygląd naszego posiołka był taki. Był to posiołek nad rzeką Dwiną, stały baraki z desek pozbijane, w których mieszkali Polacy. Warunki do życia były bardzo ciężkie, zarobki małe, higiena nie była przestrzegana wcale.
Na naszym posiołku było zesłanych sto pięćdziesiąt rodzin narodowości polskiej – wojskowi, osadnicy i koloniści.
Życie na posiołku było bardzo ciężkie, trzeba było od nocy do nocy pracować ciężko, normy wyrobione, a wynagrodzenie było tak małe, że nie wystarczało na życie, tylko sprzedawaliśmy ubrania i z tego żyli.
Stosunek władzy sowieckiej do Polaków był złowrogi.
Pomoc lekarska i szpitalna była bardzo mała, dzieci do ośmiu lat wszystkie wymarły. Starszych wymarło 80 osób.
Z krajem mieliśmy łączność do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej.
Po amnestii wyjechaliśmy do Uzbekistanu, rejon [nieczytelne].