27 czerwca 1946 r. w Warszawie prokurator Zofia Rudziewicz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań
Świadek zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Szymon Nowosadzki |
Data urodzenia | 26 października 1899 r. |
Imiona rodziców | Walenty i Antonina |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Berezyńska 17 m. 1 |
Miejsce urodzenia | Płonka, pow. Krasnystaw |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Zajęcie | kierownik oddziału spółdzielni |
Karalność | niekarany |
Wykształcenie | Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego |
Podczas wojny byłem kierownikiem działu Spółdzielni Mleczarskiej Związku Rewizyjnego Spółdzielni w Warszawie. Niemcy przeprowadzali zbiór kontyngentów mleka i jaj w dystrykcie warszawskim za pośrednictwem terenowych spółdzielni mleczarskich. Jako kierownik jestem obznajomiony z ich działalnością. Wysokość kontyngentów określana była przez rząd niemiecki w Krakowie, sposób ich ściągania zależał od władz dystryktów. W dystrykcie warszawskim ściągania kontyngentów przestrzegano bardzo rygorystycznie. Sprawy te należały do wydziału wyżywienia i rolnictwa w dystrykcie.
Kontyngent mleczny wynosił 3 litry dziennie od każdej krowy. Starostwa robiły spisy krów, następnie spółdzielnie mleczarskie zmuszane były wykazywać się imiennymi wykazami dostaw. Ogółem rocznie zbierano koło pięćdziesięciu milionów litrów mleka. Rolnik otrzymywał 7 groszy za 1 proc. tłuszczu oraz 5 groszy za litr mleka chudego. Ponadto przydzielano premie: za 100 litrów mleka dawano 50 sztuk papierosów oraz 10 deka masła lub za pięćdziesiąt litrów mleka ćwierć litra wódki. Dla tych rolników, którzy dostarczyli kontyngent w 100 proc., dawano premie w wysokości pięciu litrów wódki od każdej krowy. Przy chowie cieląt rolnik otrzymywał 300 litrów mleka oraz 5 litrów wódki. Nagradzanie wódką było wysoce niemoralne, gdyż rozpijało ludność. Niemcy wyznaczali tego rodzaju premie celowo, aby demoralizować Polaków. Znamienne, że premie pod postacią wódki nie istniały w Rzeszy. Premie wyznaczane były przez władze dystryktu i w każdym dystrykcie były inne pod względem ilościowym i jakościowym.
Z zarekwirowanego mleka spółdzielnie wyrabiały masło, które obowiązane były dostarczyć do Warszawy do magazynów Landwirtschaftliche Zentrale (tzw. [Glezt?]). Instytucja ta dostarczała masło wyłącznie na potrzeby Niemców. Polacy w ogóle go nie otrzymywali. W ten sposób mleko pochodzące z kontyngentów szło wyłącznie na potrzeby ludności niemieckiej, cywilnej i wojskowej. Znikomy procent otrzymywały polskie ośrodki opieki społecznej. Zaznaczyć trzeba, że masło było nie tylko zużywane na potrzeby Niemców przebywających w dystrykcie, lecz też wywożone do Niemiec. W czasie okupacji z [Gleztu?]wywieziono do Niemiec około dwóch milionów kg masła topionego. Nieprawdą jest zatem, iż Niemcy musieli przywozić artykuły żywnościowe z Rzeszy, aby wyżywić ludność polską.
Kary za niedostarczenie kontyngentów oraz odstawianie mleka o niższym poziomie tłuszczu, były bardzo surowe. Ustalane były przez władze dystryktu, a stosowane przez poszczególnych starostów. W powiecie siedleckim i w innych od opornych zabierano krowy i oddawano je do majątków ziemskich, przez co pogłębiano nienawiść między wsią a dworem. Na terenie Otwocka ściągano krowy do mleczarni, aby tam je doić i badać zawartość tłuszczu i ilość mleka. Kosztami sprawdzania krów obciążano właściciela. Na terenie Kołbieli za niedostarczenie mleka kilkunastu rolników aresztowano. O ile sobie przypominam, w powiecie sokołowskim starosta powiatowy kazał spalić filię spółdzielni mleczarskiej za złe wyniki dostaw. W Garwolinie nałożono na rolników kontrybucję za spalenie przez nieznanych sprawców budynków mleczarni. Z kontrybucji tej ściągnięto ponad pół miliona złotych. Było to w 1943 roku.
Produkcja jaj w dystrykcie wynosiła około stu dwudziestu milionów sztuk rocznie, z czego w 1944 [Glezt?] przez spółdzielnie mleczarskie i rolniczo-handlowe zebrał około pięćdziesięciu milionów sztuk. Z liczby tej połowa została wywieziona do Niemiec, a reszta zużyta na potrzeby Niemców w dystrykcie. Ludność polska zasadniczo nie otrzymywała jaj. Były wypadki, iż dawano na kartki dwa – trzy jaja miesięcznie na osobę, lecz to tylko w tych okresach, gdy jaja szybko się psuły.
Niezależnie od polskich spółdzielni zbiórką kontyngentów jaj zajmowało się kilka niemieckich przedsiębiorstw handlowych. Firmy te zbierały około pięćdziesięciu milionów sztuk rocznie. Jaja te były wywożone do Niemiec. W ten sposób Niemcy zużywali większą część produkcji w dystrykcie.
Rolnik za dostarczone jaja z kontyngentu otrzymywał 20 gr za sztukę, ponadto za 1 kg jaj – ½ kg cukru oraz 10 sztuk papierosów od każdych 100 jaj, bądź za 1 kg jaj – ¼ litra wódki oraz ½ kilograma cukru.
W okresie zbliżania się frontu do linii Wisły z polecenia władz dystryktu Niemcy wywieźli maszyny z pięciu mleczarni. Następnie wojsko wysadziło w powietrze sześć mleczarni. Straty z tego tytułu według cen z 1939 roku wynoszą około miliona pięciuset tysięcy złotych.
Za zniszczenie mleczarni odpowiedzialny jest Fischer jako szef władzy administracyjnej.