Dnia 17 października 1947 r. w Końskich Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu z siedzibą w Końskich w osobie adwokata Stanisława Dębniaka przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Gabriela Ślifirska |
Wiek | 30 lat |
Imiona rodziców | Aniela i Jan |
Miejsce zamieszkania | Końskie, ul. Partyzantów 12 |
Zajęcie | gospodarstwo domowe |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Było to w maju 1944 r. Mieszkam obok Emilii Siniarskiej, matki zabitego przez Niemców Zygmunta Laskoskiego. Około godz. 16.00 zauważyłam sześciu żandarmów z psem, którzy otoczyli dom Siniarskiej. Po chwili zaczęło stamtąd uciekać trzech mężczyzn, z których jednym był Zygmunt Laskoski, a pozostali nieznani. Niemcy zaczęli strzelać i rozpoczęli pościg. Po upływie ok. pół godziny zobaczyłam powracających Niemców, prowadzących Laskoskiego z rękami zawiązanymi do tyłu. Zaprowadzili Laskoskiego na podwórze domu matki, gdzie zabili psa Siniarskiej. Po upływie ok. kwadransa Niemcy wyprowadzili Laskoskiego na jezdnię i mieli iść w kierunku miasta. Wówczas wyszedł z domu przy ul. Partyzantów 10 gestapowiec w towarzystwie Bałachowskiego, imienia nie znam, ale wiem, że Bałachowski był właścicielem „Fidoru”. Gestapowiec podszedł do prowadzących Laskowskiego Niemców i odezwał się po polsku: „Ty jesteś komendantem bandytów” – na co Laskoski wyjął dowód osobisty, tłumacząc się, że pracuje w Spółce Rolnej. Gestapowiec uderzył Laskoskiego w rękę, na skutek czego dowód osobisty wypadł mu z ręki. Laskoski zaczął płakać, a wówczas Gestapowiec wyjął rewolwer i strzelił w czoło Laskoskiemu, który upadł na jezdnię bez życia. Za chwilę nadjechał wóz ze Spółdzielni, na który kazano załadować zwłoki zabitego i powieźć na cmentarz żydowski, gdzie Laskoski został pogrzebany. Nazwisk żandarmów nie znam. Gestapowcem był szofer z gestapo, którego nazwiska nie znam. Wiem, że babka Laskoskiego Małachowska została wtedy pogryziona przez psa niemieckiego tak silnie, że musiałam jej bandażować nogi, i wiem, że przez dłuższy czas leczyła się w Ubezpieczalni Społecznej.
Protokół odczytano.