JANUSZ KRZYWICKI

Dnia 29 września 1947 r. Sąd Grodzki w Warszawie, Oddział VI, w osobie sędziego B. Hoffmana, z udziałem protokolanta P. Chabowskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Janusz Krzywicki
Wiek 40 lat
Imiona rodziców Rajmund i Czesława
Miejsce zamieszkania Milanówek, ul. Żymierskiego 21
Zajęcie lekarz medycyny i lekarz dentysta, profesor Akademii Stomatologicznej
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Zaprzysiężony zeznał:

Zostałem aresztowany przez gestapo warszawskie 22 kwietnia 1942 r. zabrany z mieszkania w al. Szucha i tej samej nocy przewieziony do więzienia przy ul. Dzielnej, tzw. Pawiaka. Do obozu w Oświęcimiu przewieziony zostałem 13 listopada 1942 r. Trzy dni przebywałem w bloku 10. przylegającym do podwórza owego „sławnego” bloku 11., w którym odbywały się egzekucje. Już wtedy, mimo iż nie zdawaliśmy sobie [sprawy] z tego, co się dzieje za oknami okrytymi koszami z desek, wypędzano nas co dzień z tych sal na drugą stronę bloku lub dziedziniec, byśmy przez szpary między deskami nie mogli obserwować egzekucji. Po trzech dniach na bloku kwarantannowym, na skutek interwencji więźnia dr. Deringa przeniesiono mnie do bloku szpitalnego nr 21, w którym zatrudniony początkowo w ambulatorium chirurgicznym, następnie ambulatorium dentystyczno-stomatologicznym przebywałem do 17 stycznia 1945 r., tj. do chwili ewakuacji obozu. Z listy oskarżonych znam: Hansa Aumeiera, Maxa Grabnera, Hansa Wilhelma Muncha, Karla Heinza Joachima Teubera oraz Ludwiga Plaggego.

1) Hans Aumeier – SS-Hauptsturmführer, był kierownikiem obozu tzw. Schutzlagerführerem, znany mi osobiście z wizyt składanych w przychodni dentystycznej szczególnie przed jakimiś urzędowymi lub „gościnnymi” wizytami prasy państw zaprzyjaźnionych z Rzeszą. Sprawdzał wtedy porządek i czystość w przychodni. Prócz tych wizyt widywałem go prawie codziennie wchodzącego w towarzystwie Grabnera, Palitzscha, Schappiego i innych na blok 11. przed egzekucjami, gdyż okna naszej przychodni wychodziły na wejście na blok 11. i jego podwórze. W jakiś czas po wejściu wspomnianych wyraźnie słyszeliśmy odgłosy strzałów z małokalibrowego karabinka. Kilkakrotnie widziałem go w chwili powrotu komand z pracy przy wejściu do obozu, gdy bił i kopał więźniów za usiłowanie przeniesienia różnych przedmiotów na teren obozu. Dotyczyło to gwoździ, części ubrania itp. Był on postrachem wszystkich więźniów w obozie.

2) Max Grabner jako kierownik tzw. Politische Abteilung był tym, z polecenia którego ginęły setki ludzi dziennie. Jako kierownik służby policyjno-wywiadowczej na terenie obozu wydawał wyroki śmierci, za najmniejsze przewinienia w obozie, często opierając się na fałszywych doniesieniach niemieckich kapo lub też konfidentów rekrutujących się spośród więźniów. Bywał częstym gościem bloku 11., w jego obecności odbywały się tam egzekucje. Największy polakożerca na terenie obozu. Dziś jeszcze pamiętam doskonale jego wzrok, gdy będąc na bloku 21. w poszukiwaniu kosztowności i leków, które miał ukrywać ówczesny Lagerkrankenbau, po spędzeniu lekarzy, pielęgniarzy na korytarz i sprawdzeniu przynależności narodowej, pienił się, iż większość to Polacy. Bezpośredniego kontaktu z nim nie miałem, ze słyszenia wiadomo mi było, iż z jego polecenia stosowano najbardziej wymyślne tortury przy przesłuchiwaniu więźniów.

3) Hans Münch już w pierwszych dniach swego pobytu był częstym gościem w przychodni dentystycznej, gdyż korzystał z mojej pomocy przy przeprowadzaniu badań nad związkiem między stanami artretycznymi i reumatycznymi a ogniskami około wierzchołkowymi korzeni zębów. Gdy dowiedział się, iż byłem wieloletnim pracownikiem klinik Akademii Stomatologicznej zwrócił się do mnie o pomoc przy jego pracy. Stosunek do mnie był poprawny, prawdopodobnie dlatego, że potrzebował mojej pomocy. Zarzucić mogę mu to, iż swoją pracę przeprowadzał na więźniach i tak zmaltretowanych warunkami obozowymi. Do obozu przybył jako Oberscharf ührer, awansował dość szybko, musiał więc mieć pewne zasługi dla formacji, w której służył. Miejscem jego doświadczeń były bloki 9. i 10.

4) Karol Heinz Teuber – w chwili mojego przyjścia do ambulatorium dentystycznego był szefem dentystycznym obozu w Oświęcimiu. W stosunku do nas pracujących był szorstki, sposób odnoszenia się charakterystyczny dla niemieckiego junkra pełen pogardy dla kuecktenvolku [?]. Mimo tej pogardy dla więźniów, nie wahał się przed nadużyciami, jakimi było zmuszanie nas do szykowania mu śniadań czy obiadów lub też wkładania do teczki większych „wałówek”. W kierowaniu przychodnią wspierał się początkowo tzw. kapo Zakustativa – Niemcem, kryminalistą, nałogowym pijakiem. Za namową owego kapo wysyłał mnie do obozu cygańskiego, mimo iż w sprawie zatrudnienia mnie w obozie macierzystym interweniował ówczesny Standortarzt. Podyktowane to było korzyściami materialnymi, jakie ciągnął od owego kapo. Wiadomo mi od kolegów-więźniów pracujących w oddziale politycznym, iż podpisy Teubera znajdowały się na aktach skazanych na karę śmierci, wskazywałoby to, iż zasiadał w kolegium ferującym wyroki. Bywał również czynny przy akcjach gazowania transportów w Brzezince, gdyż wszyscy oficerowie byli kierowani do tych prac. W zasięgu jego władzy mieściło się tzw. Sonderraum, gdzie przetapiano i oczyszczano złoto pozyskane ze sztucznych zębów ludzi zagazowanych w krematorium. Pomieszczenie to początkowo mieściło się obok przychodni dentystycznej dla członków SS, lecz zostało przeniesione na teren obozu w Brzezince, jak doszły mnie wtedy słuchy, ze względu na to, iż zbyt duże ilości [złota] rozchodziły się pośród SS-manów pracujących w przychodni. Koledzy pracujący tam opowiadali mi, iż tacy jak Scharf ührer Simon czy Mang całymi dniami z tego złota odlewali sobie figurki wysyłając je do rodzin. Sonderraum obsługiwany był przez więźniów-Żydów. Co do dalszych losów złota trudno mi coś konkretnego powiedzieć, starałem się nim nie interesować, groziła za to szubienica. Z opowiadań przypominam sobie, iż początkowo było ono wysyłane przez SS-mana do Berlina, ostatnimi czasy oddawane do Verwaltung i deponowane w skarbcu, skąd wysyłano dalej. Prócz złota z zębów, często przez przychodnie dentystyczną dla SS przechodziły waluty, kosztowności odebrane od osób przeznaczonych do gazu. Z opowiadania kolegi śp. Czesława [nieczytelne] dowiedziałem się, iż zsypywano je w gabinecie Teubera na podłogę i w czasie nocy zbierała się z tego porządna porcja. Z jego też informacji mającej opierać się na danych z książki, w której zapisywano ilość złota przetopionego ze złotych zębów zagazowanych, wynikało, że dochodziła do 150 kg. miesięcznie. Nie przypominam sobie, czy odnosi się to do okresu wielkich gazowań transportów żydowskich, czy też do okresu poprzedzającego te transporty ([kosztowności] zabrane zmarłym czy zamordowanym więźniom).

Charakteryzując osobę Teubera zaznaczyć muszę, iż mimo tak bardzo żołnierskiego wyglądu i zachowania, był właściwie wielkim tchórzem, gdyż w obozie wszystko robił, by władzom swoim okazać, iż jest tu niezbędny, bojąc się pójścia na front. Urządzał stacje dentystyczne, które nie mogły funkcjonować ze względu na stosunek miejscowych władz do więźniów, często kazał robić fikcyjne wykazy z prac przychodni, by tylko Berlin uznał, iż potrafi prowadzić ten dział.

5) Ludwig Plagge znany mi osobiście z dwutygodniowego pobytu w obozie cygańskim. Mimo iż były to początki tego obozu i panowały w nim bardzo jeszcze familijne stosunki, potrafił znęcać się nad Cyganami, a szczególnie Polakami pełniącymi tam jakiekolwiek funkcje. Często katował więźniów tylko za to, że mu się nie podobali z wyglądu, gdy spotkał ich na ulicy obozu.