STANISŁAW GOLJAN

Lublin, dnia 29 października 1947 r., Mieczysław Nowakowski, wiceprokurator Sądu Apelacyjnego w Lublinie i członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał w trybie art. 107 i 115 kpk niżej wymienionego, który oświadczył, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Goljan
Wiek 28 lat
Zawód rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy
Miejsce zamieszkania wieś Dziesiąta, gm. Zemborzyce, pow. lubelski, poczta Głusk

Na jesieni 1941 r. zacząłem pracować na Majdanku w Lublinie w charakterze woźnicy. Już wtedy Muhsfeldt był szefem krematorium na Majdanku. [Obóz] był [wówczas] w stadium organizacji. Powstawało dopiero tzw. pole I i stało zaledwie parę baraków. Równocześnie zaczęto budować pierwsze krematorium, które, z chwilą rozbudowy Majdanka, zostało zlikwidowane i wybudowano nowe – większe. Do chwili powołania krematorium, pomordowani więźniowie byli grzebani w dołach położonych poza drutami obozu. Do przewożenia zamordowanych między innymi byłem i ja używany. Z Muhsfeldtem zetknąłem się nieco wcześniej, zanim zacząłem na stałe pracować na Majdanku. Ponieważ mieszkałem w pobliżu Majdanka, więc kiedyś w 1941 r. przyszedł do mnie Muhsfeldt i kazał mi zgłosić się z wozem do pracy na Majdanku.

Musiałem udać się na żądanie i po przybyciu na Majdanek zaczęto wrzucać na mój wóz ciała zamordowanych, które wywoziłem do dołu. Zastępca Muhsfeldta, który ze mną woził te trupy, zmuszał mnie do zrzucania trupów z wozu. Nie chciałem tego zrobić, a wówczas zastępca pobił mnie biczyskiem. Nazwiska zastępcy nie znam. Muhsfeldt, który widział tę scenę, powiedział do swego zastępcy, że może mnie nie używać do tej pracy, bo wystarczy, jeśli wożę trupy. Do znoszenia do dołów mogą być użyci inni. Przez pewien czas byłem wzywany z wozem do wożenia trupów, ale później zostałem zatrudniony w firmie budowlanej, która budowała baraki na Majdanku.

Pracując w ciągu dłuższego czasu na Majdanku miałem możność – od czasu do czasu – obserwowania działalności Muhsfeldta, który znany był z okrucieństwa względem więźniów. Pewnego razu w 1943 r. widziałem jak Muhsfeldt bił jakiegoś więźnia rękami. Gdy ten więzień pod wpływem razów upadł na ziemię, wówczas Muhsfeldt wziął trzonek od łopaty i wbił temu więźniowi w gardło i z wbitym trzonkiem pozostawił go na miejscu, aż [ten] w męczarniach zakończył życie. Bicie więźniów było codziennym zjawiskiem i Muhsfeldt, jak również i inni Niemcy, uprawiali to dla sportu.

W 1941 r., późną jesienią, byłem świadkiem takiego zdarzenia: grupkę chorych więźniów w liczbie 12 załadowano na ciężarowy samochód i powieziono w stronę wykopanych dołów, w których grzebano zamordowanych. Po przywiezieniu ich na miejsce, kazano chorym schodzić do dołów. Chorzy opierali się temu, a wówczas podniesiono platformę samochodu do góry, aby chorzy mogli spaść do dołu. Gdy chorzy czepiali się rękami burt platformy, wówczas Muhsfeldt bił pałką po rękach czepiających się, a gdy spadli do dołu wtedy strzelał do nich z pistoletu. Mogło się zdarzyć, że nie każdy więzień od razu został zabity, to wtedy Muhsfeldt dobijał żyjących, a później innej partii więźniów [specjalnie] do tego sprowadzonych kazał ich zasypywać.

Poza przytoczonymi przeze mnie wypadkami, których byłem świadkiem, przytoczę jeszcze jeden, a mianowicie: w 1943 r. przybył do mojego domu Muhsfeldt i w ciągu pięciu minut kazał przygotować furmankę. W tym czasie mój brat Longin, który wychodził z mieszkania, został zatrzymany przez Muhsfeldta. Chwycił on [brata] ręką za gardło i zaczął dusić, kolanem zaś przygniatać do płotu. Gdyby nie moja prośba, brat niewątpliwie zostałby zaduszony. Brat przebywa obecnie w wojsku w Białej Podlaskiej, nr poczty polowej 1325B.

Przypomniałem sobie w tej chwili, że zdaje się w 1943 r. Muhsfeldt do nieprzytomności pobił Stanisława Znoja (Komendanta Wojewódzkiego MO w Lublinie) za to, że stojąc za drutami roześmiał się, czy też uśmiechnął się do któregoś z woźniców i Muhsfeldt to zauważył.

Michał Radziwił, zamieszkały obecnie w Krakowie, przebywał na Majdanku i będzie mógł zeznać o zbrodniczej działalności Muhsfeldat.

Na okazanej mi fotografii (świadkowi okazano fotografię Muhsfeldta) poznaję Muhsfeldta, szefa krematorium na Majdanku.

Muhsfeldt stale nosił szpicrutę. Przed ucieczką Niemców wyjechał z Lublina i był delegowany do Oświęcimia. Wiem o tym od więźniów, którzy stamtąd powrócili. Nazwisk tych, którzy opowiadali mi o tym, nie pamiętam.

Więcej nic nie mam do dodania. Odczytano.