Dnia 18 września 1947 r. w Łodzi, sędzia śledczy III rejonu Sądu Okręgowego w Łodzi, w osobie sędzi S. Krzyżanowskiej, z udziałem protokolanta Marii Adamczykówny, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Danuta Czajkowska |
Data urodzenia | 4 sierpnia 1921 r. |
Imiona rodziców | Zygmunt i Maria |
Miejsce zamieszkania | Łódź, ul. Armii Ludowej 27/27 |
Zajęcie | studentka |
Karalność | niekarana |
Stosunek do stron | obcy |
Spośród nazwisk podejrzanych wymienionych na okazanej mi liście znane mi są:
1) Luise Danz, była Aufseherin w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Byłam w tym obozie od stycznia 1943 do kwietnia 1944 r. Danz dozorowała komanda wychodzące do pracy poza teren obozu (Außenkommando). Nie byłam świadkiem jakiegoś specjalnego znęcania się Danz nad więźniami. Znane mi są wypadki, kiedy uderzyła lub kopnęła którąś z więźniarek, ale nie wykraczało to specjalnie poza ramy „normalnego” zachowywania się Aufseherin wobec więźniarek.
2) Hildegard Lächert. Po raz pierwszy zetknęłam się z nią zimą 1943 r., kiedy – zaraz po przyjeździe naszego transportu – biła nowoprzybyłe. Byłam świadkiem zajścia, kiedy Lächert wpadła pomiędzy kobiety pracujące przy układaniu rur kanalizacyjnych, chwyciła jedną rurę i zaczęła nią bić stojące kobiety. Poraniła wówczas niektóre tak dalece, że przez dłuższy czas chodziły z obwiązanymi bandażem głowami (Zofia Kludke – adresu nie znam, która przez rok kulała, wiadomo mi, że do dziś nie odzyskała pełnej władzy w nodze). Biła bez żadnej przyczyny. Drugi znany mi wypadek, kiedy blok nasz (tzw. blok pawiaczek) stał na karnym apelu przed Schreibstubą. „Brygida”, jak nazywano Lächert, pejczem skórzanym biła więźniarki po plecach. Nie mogłyśmy się rozbiec, ponieważ stałyśmy na karnym apelu i nie wolno nam było ruszać się z miejsca. Zachowanie Lächert nie było niczym uzasadnione. Biła ze złością i sadyzmem. Widać było, że sprawiało jej to satysfakcję. Opisane wypadki miały miejsce w marcu 1943 r. Na wiosnę, kiedy były wielkie roztopy i błoto, nosiłyśmy sienniki, „Brygida” kazała nam biec, w takt swojego liczenia raz, dwa, trzy. Jedna ze starszych kobiet potknęła się i upadła, chciałam pomóc jej wstać, podbiegła wtedy Lächert, zaczęła nas bić pejczem nawołując do szybkiego wstania i dołączenia do szeregu. Znana była wszystkim z tego, że w czasie swojej służby wpadała między kobiety i bez opamiętania biła. Miała wśród nas opinię najgorszej– sadystki.
3) Emilie Macha, była Aufseherin, w którymś z komand wychodzących do pracy poza obóz. Nie należała do naszych najgorszych dozorczyń, nie widziałam, żeby biła lub specjalnie karała więźniarki. Znane mi są wypadki (mówiła po polsku), kiedy ostrzegała kobiety o nadejściu wyższej stopniem władzy (Oberaufseherin), aby uniknęły bicia. Miała opinię dość dobrej. Niektóre kobiety nazywały ją nawet „Mutti”. Nie znam bliżej tych wypadków, ale niejednokrotnie ułatwiała więźniarkom nawiązanie kontaktu z ludźmi spoza obozu. Czy robiła to bezinteresownie, czy miała z tego jakąś korzyść osobistą – nie wiem.
4) Alice Orlowski. Pełniła funkcję Aufseherin w pralni i ogródkach. Znana jest z tego, że podobnie jak Lächert biła bez konkretnej przyczyny. Kiedy stałyśmy na apelu, potrafiła pół godziny lub więcej przechodzić między szeregami bijąc po twarzach kobiety. Znana była ze swych uderzeń ręką w twarz. We wrześniu 1943 r., kiedy pracowałyśmy w ogródkach, przed zbiórką wieczorem należało biec, aby się ustawić. Orlowski wydawało się, że biegniemy za wolno, podbiegła między innymi do mnie bijąc pejczem po plecach i po nogach. Brała udział w dokonywaniu rewizji kobiet wracających z pracy przy bramie obozu. Biła wtedy nie patrząc, czy ktoś naprawdę miał coś „zakazanego”, czy nie. Miała wśród nas opinię sadystki.
Podaję nazwiska współwięźniarek, które mogą złożyć zeznanie w sprawach wyżej wymienionych:
1) Alina Dowadorska – Łódź, ul. Wschodnia 31,
2) Ewa Walecka – Łódź, ul. Śródmiejska 22.
Odczytano.