LUDWIKA GOLDSZTEIN

Audytoriat Wojskowy przy Radzie Wojennej
Bruksela

PRO JUSTITIA

27 września 1945 r. o godz. 10.45 my, Cattier, substytut Audytora Wojskowego, wraz z protokolantem Ludwikiem Steuerbautem, pod nieobecność obwinionego, przystąpiliśmy do przesłuchania poniżej wymienionej świadek, która oświadczyła, że chce zeznawać w języku francuskim.

Świadek przedłożyła nam doręczone jej wezwanie celem złożenia świadectwa i została przez nas wezwana o podanie swego nazwiska, imienia, wieku, stanu [cywilnego], zatrudnienia i miejsca zamieszkania [oraz] czy jest [domownikiem], krewną lub powinowatą stron i [jeśli tak, to] w jakim stopniu.

Ludwika Goldsztein, urodzona 2 lipca 1916 r. w Wierowna [?], narodowości polskiej, zamieszkała [przy] chaussée d’Etterbeek 99 w Schaerbeek, bez zajęcia, oświadcza, że nie jest ani [domownikiem], ani krewną, ani powinowatą i składa następującą przysięgę:

Przysięgam że będę mówić bez nienawiści i bez obawy, że powiem całą prawdę i nic innego jak tylko prawdę. Tak mi dopomóż Bóg.

I zeznaje, jak następuje:

Do obozu w Oświęcimiu przybyłam 30 lipca 1943 r. z Malines [Mechelen], gdzie byłam internowana. Zostałam aresztowana w Brukseli przez gestapo 28 maja 1943 r. Przewieziono nas do Oświęcimia pociągiem [w wagonach] bydlęcych i było nas w nich zamkniętych 1600 [osób]. Były [zarówno] kobiety i dzieci, jak również mężczyźni. Przybywszy do Oświęcimia, zostaliśmy przesortowani i z 1600 osób weszło nas do obozu 250. Reszta została przewieziona autem ciężarowym do krematorium. Żadnej zasady nie trzymano się przy sortowaniu i w ten sposób, dzięki przypadkowi, zdołałam uniknąć krematorium.

Gdy weszłam do obozu, ogolono mi włosy, rozebrano mnie i odziano w stare ubranie. Zaprowadzono mnie do bloku, w którym było 700 kobiet wszystkich narodowości.

Szefem obozu przed moim przybyciem był niejaki Tauber, który posłał wielu więźniów do krematorium. To indywiduum zostało zastąpione przez niejakiego Hösslera mającego rangę SS, według mnie w wieku 45–50 lat.

W listopadzie 1943 r. Hössler kazał zamknąć rewir nr 8, gdzie znajdowałam się z ok. 700 chorymi. Kazał przemaszerować wszystkim chorym, całkiem nagim, przed sobą. Towarzyszył mu wówczas jakiś niby to lekarz. Przeprowadzali selekcję i ok. 600 osób zostało odesłanych do krematorium. Podaję dla dokładności, że te osoby, zanim doznały tego losu, pozostawały przez parę dni w strachu: najpierw zaprowadzono je do bloku 25. i były wówczas zupełnie nagie, następnie zostały wsadzone na auto ciężarowe, [wciąż] całkiem nagie, i w ten sposób zawiezione podczas zimna do swego ostatecznego miejsca przeznaczenia.

Gdy wyszłam z rewiru w styczniu 1944 r., stwierdziłam że obóz jest prawie pusty. Oceniam, że w [ciągu] ok. dwóch miesięcy wyniszczono 40 tys. osób.

Wymieniony Hössler był kierownikiem fabryki nabojów SILS i Sp. [?], która znajdowała się w Oświęcimiu. Pracowałam w niej z 700 więźniarkami, druga robotnicza ekipa 700 pracownic pracowała w nocy. Nie byłyśmy opłacane. We wrześniu 1944 r. cztery robotnice ukradły proch, zostały zadenuncjowane i powieszone w naszej obecności. Nie mogę sobie przypomnieć nazwisk tych dziewcząt, były one wszystkie narodowości polskiej. Przed ich powieszeniem Hössler wygłosił do nas przemówienie, w którym wytłumaczył nam, co nas czeka, jeżeli będziemy sabotowały naszą pracę.

Składam skargę obciążającą przeciwko temu Hösslerowi.

Po odczytaniu podtrzymuje i podpisuje.

Świadek dodaje: nosiłam nr 51 784.